Wcześniej w pośpiechu opublikował się tylko tytuł tego posta, dziś ciąg dalszy tematu.
A rzecz będzie o chodzeniu, parach, młodych ludziach.
Koleżanka w pracy napomknęła, a niespełna 2 tygodnie temu wyszła za mąż, jak to młodzi ludzie spotykają się, a następnie szybko rozwodzą. Podała przykłady swoich koleżanek ze szkoły, dziś 30- latek, które po bardzo długim, 10- letnim chodzeniu z chłopakiem, pobierają się, a już rok po ślubie są po rozwodzie.
Co jest tego przyczyną? , że coraz więcej młodych ludzi rozstaje się, ale dopiero po ślubie, często zawartym w kościele katolickim, gdzie obowiązuje nierozerwalność więzi małżeńskiej.
Może, to być tzw "przechodzenie", czyli długotrwałe spotykanie się, ale bez wspólnego zamieszkania, decydowania o ważnych, codziennych sprawach, niezależności finansowej.
Młodzi ludzie mieszkający kątem u rodziców, gdzie mają zapewniony wikt i opierunek nie są przygotowani do samodzielnego życia.
Pamiętam siebie i rówieśników z tamtych, młodzieńczych lat. Każdy po skończeniu szkoły od razu podejmował pracę, bo mijał staż. Były to różne miejsca, często z dala od domu rodzinnego. Tak było u mnie. Mieszkało się wtedy albo na stancji lub w hotelu robotniczym. Albo wynajmowało mieszkanie na spół z kimś znajomym, rodziną.
Ja, po skończeniu szkoły średniej wynajmowałam w Kielcach mieszkanie, razem z młodszą siostrą. Jej było blisko do szkoły, mnie do pracy. Już wtedy nauczyłyśmy się samodzielnie sobie radzić, a były to czasy bardzo trudne, początek lat 80- tych. Mieszkało nam się dobrze, spokojnie. Wprawiałyśmy się w płaceniu rachunków, robieniu zakupów, gotowaniu, staniu w długich kolejkach.
Spotykałam się wówczas z chłopakiem równolatkiem, choć zawsze wolałam chłopców starszych, poważniejszych. Znajomość ta trwała kilka lat, Krzyś kochał pierwszą, bardzo gorącą miłością. Zrobiłby dla mnie wówczas wszystko. Oboje byliśmy spokojni, pedantyczni (co ceniłam i nadal cenię w ludziach), pisani sobie- tak mówili wszyscy. Ja darzyłam go szacunkiem, przyjaźnią, ale nadal szukałam czegoś głębszego. Los nas rozdzielił, on wyjechał do pracy na Śląsk. Pozostały piękne listy, moc kartek, co jakiś czas spotkania i najpiękniejsze bukiety kwiatów, jakie kiedykolwiek dostałam w życiu. Nagle zaczęło się powoli wszystko "wypalać", przynajmniej u mnie. Odległość, to nie jest dobry sygnał dla budowania związku.
Pamiętajmy, że wtedy nie było jeszcze łatwo dostępnych: telefonów, internetu, ani szybkiego rodzaju komunikacji.
Po czasie kontakt całkowicie zanikł. Rozstaliśmy się bez słów, pożegnania, jakiegokolwiek wyjaśnienia. Ale bez złości, czy żalu. Myślałam czasem, co u niego słychać. Dowiedziałam się tylko, że pół roku przede mną ożenił się, bo dziewczyna była w ciąży. Już dawno jest po rozwodzie, żona zostawiła mu małe dziecko i "zniknęła".
Słyszałam komentarze, że gdyby był ze mną byłby szczęśliwy, a ja byłabym przy nim niczym Księżniczka, tak bardzo mnie kochał. Ludzie mówili, że ładna z nas zawsze była para i kiedyś się pobierzemy, będziemy mieć piękne dzieci.
Co sprawiło, że tak się nie stało? wiele czynników. Jedno jest pewne i wierzę w to, że "nigdy nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki". A my dwa razy ze sobą chodziliśmy po przerwie. Odległość także wpłynęła negatywnie. A po za tym, jakieś stare waśnie między moimi i Krzysia dziadkami. Dowiedziałam się o tym niedawno, że jego babka bardzo nie lubiła mojej i nagadała jakichś plotek.
Ale, to stare dzieje... Dziś mam męża, tego samego od 25 lat, 3-je wspaniałych dzieci nie chciałabym cofnąć czasu. Znałam się z mężem 16 miesięcy, spotykaliśmy się rzadko, bo pracował wówczas za granicą, ale od razu było, to "coś", co zaiskrzyło :) a po za tym byliśmy już ludźmi dojrzałymi wiekowo.
Wracając do tematu posta, jak to jest z tym chodzeniem dzisiaj? młodzi ludzie niby mieszkają razem, poznają się wcześniej, ale czy są dobrze przygotowani do życia w rodzinie? są odpowiedzialni? samodzielni?
Dawniej nie znało się osoby dokładnie, nie mieszkało razem, bo to grzech i nietakt był. Pozostawały tylko krótkie spotkania, niekończące się rozmowy.
A jednak ludzie kochali się, obchodzą teraz swoje długie, okrągłe rocznice ślubu, darzą szacunkiem. Znam mnóstwo takich związków.
To tyle moich wywodów na temat. Czekam na Wasze zdanie na temat oraz historie Waszych udanych związków.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za szczerość wypowiedzi:)
Niestety na Onecie nie można komentować-przepraszam wszystkich mających tam swojego bloga.
Cytat na dziś:
"Małżeństwo nie jest stanem, jest umiejętnością".
Magdalena Samozwaniec