Tak, jak obiecałam, w dzisiejszym poście troszkę będzie wspomnień sanatoryjnych.
Jak Wam wiadomo wyjechałam na przełomie stycznia i lutego do pięknego uzdrowiskowego miasteczka Iwonicza-Zdroju.
Moje sanatorium mieściło się w samym centrum miasteczka, blisko wszędzie.
W hotelu bardzo miła obsługa, czyli począwszy od Pań rehabilitantek, lekarzy, po personel kulinarno- kelnerski.
Nasz turnus był jednym z najbardziej wesołych, tak stwierdziliśmy wszyscy oraz nasi opiekunowie.
Jedzenie syte, urozmaicone i bardzo smaczne.
Zabiegi na miejscu (oprócz basenu), także pomocne i poprawiające naszą sprawność oraz zmniejszające dolegliwości.
Kuracjusze w przedziale wieku 30 + do 60 +. Wszyscy bardzo mili, uśmiechnięci, życzliwi, przyjaźnie nastawieni.
Zawarłam wiele znajomości, mam nadzieję na lata.
Pogodę miałam przepiękną. Zima w pełnej krasie, powietrze rześkie, mróz skrzypiący pod butami. Tak lubię:)Spacerom nie było końca.
Najczęściej, najchętniej spacerowaliśmy po lesie oznaczonymi szlakami turystycznymi. Oczywiście z grupką zaprzyjaźnionych kuracjuszy.
Jeździłam także na wycieczki. Pierwsza była do Łańcuta, czyli do Muzeum-Zamku.
To jedna z najpiękniejszych rezydencji arystokratycznych w Polsce, zachowana w stanie niezniszczonym przez wojnę.
Dalszy ciąg wycieczek i wspomnień w następnym poście.
Jutro po długiej przerwie wracam do pracy, pora się przygotować.
Pozdrawiam Was gorąco i życzę samych udanych kolejnych zimowych dni:)
Motto na weekend:
"Nic nie jest podawane na tacy - każdy zawsze trafia na jakieś przeszkody
po drodze. Kiedy się pojawiają, zastanów się jak je pokonać, a nie myśl
o tym, że to już koniec drogi".
Michael Jordan
Miłe wspomnienia i piękne zdjęcia. Oby efekty kuracji utrzymały się jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna miejscowość :) Samo miejsce działa na człowieka kojąco :)
OdpowiedzUsuńNaprawde tam pieknie! Spędzać tam czas to pewnie sama przyjemność!
OdpowiedzUsuńhttp://teczowabiblioteczka.blogspot.com
To fajnie że wszystkie zabiegi miałaś na miejscu. W zimie to ważne. Jak dwa lata temu (na szczęście w maju) byłam w Busku Zdroju, to wszystkie zabiegi miałam poza miejscem zakwaterowania. Przeraża mnie więc myśl, że musiałabym w środku zimy ganiać z miejsca na miejsce. Chyba, że potraktować te przymusowe przebieżki jako spacer rozłożony na raty. Zimowe widoczki cudne.
OdpowiedzUsuńNo to nabrałaś sił do dalszego życia.
OdpowiedzUsuń:-)
Pięknie tam :)
OdpowiedzUsuńCzyli pobyt bardzo udany!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że i Ty, i Twój organizm wypoczęty. Przydałyby się częstsze takie wyjazdy po zdrowie, a nie co dwa lata.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Kreatywny ten pobyt. Mnie sanatoria kojarzyły się zawsze z nudą i rozleniwieniem, a tu proszę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za powitanie ;) Piękne zdjęcia... A w Łańcucie byłam raz, ale latem, w tej śnieżnej czapie na początku go nie poznałam :) Niesamowite miejsce.
OdpowiedzUsuńPieknie tam, ślicznie i jeszcze zimowo :) familia własnie czeka na swój termin, ale jeszcze troszkę musi się naczekać.
OdpowiedzUsuńŁancut to piękne miasto. Miałam okazję w nim być jako dziecko - może znów uda się mi tam pojechać.
Serdecznie Wam dziękuję za wszystkie ciepłe komentarze :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie 2, ten napis... Wzruszyłam się. Z chęcią teleportowałabym się w czasie i przestrzeni do tego „wszystkiego ojczystego” i pochodziła sobie jak Ty :)
OdpowiedzUsuńLecę czytać ciąg dalszy.
Cudowna pogoda na spacery. W mieście próżno szukać takiej zimy. Zazdroszczę wycieczki do Łańcuta :) Mam nadzieję, że zabiegi przyniosły dłuższą ulgę.
OdpowiedzUsuń