sobota, 17 września 2016

Remontowa smutna refleksja

           Witam serdecznie w deszczowe i smutne dla mnie południe.
U mnie od poniedziałku trwa remont bloku i balkonów w mojej klatce. A tak w sumie od 6 tygodni.
Wszystkie deszczowe dni "wyłączają" ekipę z prac. Panowie się szanują, aby nie przemoczyć ubranek.
Oczywiście, tak jak przewidziałam mój ogródek uległ zniszczeniu. Boję się widoku, po skończonych robotach remontowych i zdemontowaniu rusztowań.
Tak bardzo się o niego starałam od 24 lat, dbałam o niego.

/Lilia azjatycka- 2010r./

/Wiciokrzew pomorski- 2012r./
/moje drzewko brzoskwiniowe- 13.09.2013r./

/mój ogródeczek 2014 r./

/słoneczna Rudbekia 2015r./

/ulubiona lawenda na moim skalniaku-  lipiec 2016r./

A tu w ciągu tygodnia ruina !
Nie mam już siły, bo bolące stawy coraz bardziej dają o sobie znać. A będzie jeszcze gorzej, bo idzie jesień i pracy zawodowej, tej ciężkiej- przybywa.
Teraz parę zdjęć z prac remontowych.

/tak wyglądają moje paprocie i juki/

/tak obecnie wygląda skalniak i róże/

/cd. skalniaka/

/mój balkon/

/moje biedne drzewko brzoskwiniowe/

Okna na zewnątrz oklejone folią, zatem w mieszkaniu ciemno, mroczno i ponuro. A przypominam cały tydzień były upały. Okna można były otworzyć, nie wszystkie, dopiero po 15 00- 16 00.

/oklejone szyby w dużym pokoju/ 

Od dzisiaj pada deszcz, dosyć mocno i aż się boję o przerwy w pracach, które wciąż się przeciągają.


Planowany remont był przewidziany od 01- 31sierpnia ! tak było napisane w ogłoszeniu na drzwiach.
Wspomnę, że remont trwa jednocześnie z obu stron bloku.

/remont od strony kuchni/

/piwniczny nastrój w małym pokoju, od strony kuchni/

Mam od lat jeszcze jeden problem.
Sąsiadka z 2 piętra, ja mieszkam na parterze, jest miłośniczką zwierząt. Ma 2 psy, koty ( nie wiem już ile).
Nie było by nic w tym złego, gdyby zajmowała się nimi 24 godz. na dobę. Ale nie, ta Pani zostawia zwierzęta na cały dzień na dworze. Pracuje często, na zmiany, zatem zwierzęta "wałęsają" się same pod oknami, spacerują po ogródkach, balkonach, autach. Leżą na drodze, parkingu, pod samochodami.
Ale to nic, pod moim balkonem owa Pani zrobiła futrzane posłanie dla psa. Zanosi tam jedzenie, picie, które w czasie upałów przyciągało mnóstwo much do mieszkania.
W ogóle jedzenie jest porozkładane dookoła bloku, także kości.
Zwierzęta zagryzają myszy i także noszą pod blok.
Moja sąsiadka, ja i wiele innych osób zwracaliśmy jej kilka razy uwagę, ale z tą Pani nie ma dyskusji. Kto nie kocha i nie toleruje jej zwierząt jest "patologią".
Sąsiadka interweniowała w tej sprawie do naszej WM, Rady Miasta, weterynarza i nic nie pomogło.
Dodam jeszcze, że jeden pies głośno szczeka o różnych porach dnia i nocy.
Takie jest życie ludzi w miastach.
Podczas wakacji byłam u moich Rodziców w świętokrzyskiej wsi. Cisza, spokój, kolorowo od kwiatów. Zero po drogach pałętających się zwierząt.
Tym akcentem zakończę dzisiejszy post, bo serce pęka z bólu.
Pozdrawiam wszystkich miłych gości odwiedzającym mojego bloga. Życzę udanego i spokojnego weekendu i całego nowego tygodnia.

słucham sobie, ulubiony zespół, gdy jest mi smutno "The Rasmus
- klik

Motto na pocieszenie:

"Szczęście nie przychodzi z zewnątrz. Zależy od tego, co jest w nas samych".
Dale Carnegie
.
/róże w moim ogródeczku- lipiec 2015r./

/len- 2014r./

19 komentarzy:

  1. To jest wstrętne, oni ten remont powinni skończyć raz dwa, dlaczego w Polsce wszystko zawsze się przedłuża i jest uciążliwe dla niewinnego mieszkańca? Powinni za taki miesiąc mieszkania w okropnych warunkach, anulować Wam spłatę czynszu, przecież płacicie za azyl, a nie za plac budowy i poniszczone rzeczy!! :(

    Blokowe zwyczaje też są domeną Polski niestety. Takie atrakcje jak disco polo puszczone o piątej rano na pełny regulator, bo sąsiad się obudził, czy np głośna awantura słyszana przez ścianę o północy, kiedy już zasnęłaś. Że o remoncie o sąsiada nad Tobą nie wspomnę...

    Obecnie także mieszkam w bloku, tyle że w Szwajcarii. Kraj jak kraj, ja nie uważam go za idealny.
    Jest osiedle w bloków zupełnie jak w Polsce, ale ma ono jeden wartościowy plus - jest cisza jak makiem zasiał. Absolutna cisza. Mieszkam ponad rok i ani razu żaden lokator mi nie uprzykrzył jeszcze życia.

    Pozdrawiam serdecznie i dodaję Twój blog do obserwowanych, interesująco piszesz, mimo iż tym razem zasmucasz nieprzyjemną stroną miejskiej rzeczywistości, ale mam nadzieję, że wkrótce zaświeci dla Cibie słońce i panowie zabiorą wraz z sobą swoje niszczycielskie rusztowania i oddadzą światło Twoim kwiatom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hexe,
      Niestety!!!! Blokowe zwyczaje są domeną nas Polaków.
      To fakt, że w dalszym ciągu lubimy bylejakość i przedłużające się remonty. Uderzmy się w piersi. Uwielbiamy udowadniać, że jesteśmy lepsi od innych .
      Z pozdrowieniami.
      Agata

      Usuń
  2. Tak mi przykro... tyle pracy i serca włożone w pielęgnację roślin a teraz... słów brak! Rozumiem, że remonty są czasem konieczne ale nie rozumiem dlaczego muszą pociągać za sobą taką dewastację - bardzo bardzo mi przykro... także z powodu trudności ze zwierzętami... Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszelkie remonty zawsze są uciążliwe, ale remonty osiedli szczególnie. Sama mieszkałam niegdyś w bloku, też przerabiałam ocieplenie bloku. Rusztowania od parteru po 4 piętro, ja mieszkając na 1 piętrze miałam też ograniczenia z otwieraniem okien czy balkonu. Panowie, mimo wymarzonej pogody, pracowali długo, ponieważ jedna ekipa robiła przy dwóch blokach, przeskakując co drugi dzień. Koszmar. Co do uciążliwego sąsiedztwa, myślę, że nie można zaprzestać na "bezradnych". W końcu nie możecie wszyscy byc ofiarami miłośniczki zwierząt. Pozdrawiam Morgano :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykra to sprawa...:( Współczuję...

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Morgano!
    Bardzo dziękuję, że w tym ogromnym nawale pracy znalazłaś jeszcze czas na odwiedziny i komentarze. Doskonale Cię rozumiem jak wiele dla Ciebie znaczy ten niewielki przedblokowy ogródek. Niewiele osób znajduje czas a przede wszystkim chęci na obrabianie takiego wspólnego ogródka.
    Nie dziwię się, że jesteś zaniepokojona o swoje rośliny. Dbasz o nie, chuchasz, dmuchasz, podlewasz a tu nikt na nie nie zwraca uwagi. Większość ludzi uważa, że robisz z tego problem. To boli i to bardzo. Jestem ciekawa czy nie brakuje chętnych na twoje brzoskwinie? pamiętam zdjęcia z poprzednich lat. Sporo ich było.
    Morgano wiem, że trudno ubrać ciężki pancerz i być na wszystko obojętnym. Ważniejsze jest jednak Twoje zdrowie.
    Wytrzymaj!!!!
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Morgano,
    dopiero zauważyłam, że nie aktualizują się Twoje posty i adres wisi na końcu moich ulubionych blogów.
    Okazuje się, wklejając Twój adres pokazuje mi się inny blog. Nie ma pojęcia co jest grane.

    http://spacerkiem-przez-zycie.blogspot.com/

    powyżej adres czy należy do Ciebie?

    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj adres to:
      http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com

      Usuń
  7. Nie mam niestety pocieszających wiadomości, z ogródka zostanie marne wspomnienie, może brzoskwinia przeżyje, może kilka róż, no nie wiem, jest mi bardzo przykro, bo kocham kwiaty i drzewa a juka tak pięknie kwitła! Przykro mi, przytulam cię do serca!
    j

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuje za wizytę u mnie. O Andrzeju po prostu musiałem napisać. taka wewnętrzna potrzeba.

    I my mieliśmy taka panią z psami. Nazywaliśmy ja PSIARĄ. Ale mieszkańcy zgodnie z nią walczyli i razem udało się ten problem załatwić. Tylko razem, nigdy w pojedynkę. I z uporem.
    U nas tez remont domu ale szybko się posuwa. Jedna część już zrobiona teraz robią z tyłu. A pogodę mamy bardzo dobrą do remontu.
    Pozdrowienia serdeczne
    Vojtek

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak mi przykro z powodu Twojego ogródeczka :( Tak o niego dbałaś i pielęgnowałaś. Oby te remonty szybko się skończyły. Wiem co przezywacie, tez przechodziłam remont bloku, masakra.
    A jeśli chodzi o te panią od zwierzaków, to wspólnie z sąsiadami nadal drążcie temat. Jeśli psy ujadają w godzinach nocnych to wezwać policje lub straż miejską, mandaty się posypią i może ktos w końcu zrobi z tymi zwierzakami porzadek.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Naszej blogowej koleżance w Katowicach w podobny sposób w czasie remonty bloku zdewastowano piękny podobnie jak ten twój Morgano ogródek . Widziałam jednak na własne oczy w jaki sposób można tego unikac przez uprzedniią ochronę i zabezpieczanie roślin pod rusztowaniami. To jedynie dobra albo zla wola ludzi. Nie maja pojęcia chyba co to znaczy praca i wieloletnie dbanie o taki malutki raj z roślinkami pod blokiem. To jest wstrętne i świadczy o braku kultury i poszanowania ludzkiej pracy tych ludzi za to odpowiedzialnych. Podobnie zresztą ja ta pani z tymi psami. Co za bezkulturze. Pozdrawiam serdecznie-;))

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi przykro że borykasz się z takimi problemami serdecznie pozdrawiam (wytrzymaj!)

    OdpowiedzUsuń
  12. To przykre ze zniszczono twój ogród. Mam nadzieje ze sąsiedzi pomogą go odtworzyć ku wspólnej radości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rodzice mieli narożne mieszkanie na parterze w bloku i Tato zrobił sobie pod oknem mały uroczy ogródek. Pewnego dnia przez środek przejechała machina, która zniszczyła sporą część, bo podobno jakaś droga tam miała być wjazdowa. Drogi do dziś nie ma, a minęło ponad 10 lat...

    OdpowiedzUsuń
  14. Remont bloku zakończony, jaki efekt- marny, ogródek w ruinie(
    Nie da się go odbudować w kilka chwil, jak był pielęgnowany 24 lata !
    Pomocy sąsiedzkiej, co do kwiatów zawsze zero :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam!
    Aktualizuje się Twój adres.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiele lat temu u nas też przeprowadzano ocieplanie budynku, również stawiano rusztowania. Nie posiadałam ogródka pod balkonem, ale rozumiem Twoje rozżalenie, za nieposzanowanie Twojej pracy. Myślę, że przy deszczowej czy wietrznej pogodzie, robotnicy nie pracowali ze względów bezpieczeństwa(poślizgnięcie na mokrej powierzchni), a nie dlatego, że nie chcieli przemoczyć ubranek. Jestem posiadaczką dwóch psów i niektórzy sąsiedzi też robili na mnie nagonkę, że śmierdzi w windzie, po tym jak syn je wyprowadza na dwór. Zdarza im się też szczeknąć między 22 a 6 rano, gdy ktoś obcy chodzi po klatce i według oceny psa stanowi zagrożenie dla domowników. Natomiast niewybaczalne jest zostawianie zwierząt całymi dniami na dworze, bo stanowią zagrożenie dla dzieci, osób nietrzeźwych(moje sunie nie znoszą pijaków) i innych. Zgodnie z obowiązującym prawem właściciel psa, powinien go prowadzać w kagańcu i na smyczy.Rozrzucanie jedzenia wokół bloku może być podciągnięte pod zaśmiecanie i owa sąsiadka powinna być ukarana przez straż miejską(policję) jak najwyższym przewidzianym mandatem. Kilka takich mandatów dałoby jej do myślenia. Żadna miłość do zwierząt nie usprawiedliwia chamstwa, a jej zachowanie, tym właśnie jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sąsiadka nadal robi co chce:(
      Pisma urzędowe nie pomagają!
      A mandatów nigdy nie dostała, nie ma u nas Straży Miejskiej!

      Usuń