wtorek, 5 marca 2013

Zakochany nastolatek

     Witam pięknie wiosennie, słonecznie, bo taka aura na dworze dziś:)
Tematem posta jest zakochanie, pierwsze zauroczenie nastolatka. Historia z własnego "podwórka".
Kiedyś musi nastąpić ten moment, kiedy po domu będzie się "plątał" zakochany nastolatek. A może już dziecko? często pierwsze zauroczenia zdarzają się już w przedszkolu.
Objawy takiego stanu rzeczy, to: nieobecny wzrok, brak apetytu, błądzenie myślami daleko hen...
Myślimy sobie, że to początek jakiejś choroby, o zakochaniu- nawet nie jesteśmy w stanie wspomnieć.
Nasze dziecko staje się nagle tajemnicze. Nawet, to które lubiło się zwierzać ze wszystkiego.
Nie wymuszajmy na siłę nagłych zwierzań, nie wypytujmy o szczegóły. Uszanujmy naszą pociechę ,uczucia, którymi obdarza ukochaną osobę, jego prywatność.
Możemy na spokojnie powspominać przy dziecku, jak to było z naszymi pierwszymi, wielkimi uczuciami. Opowiedzmy o naszym szczęściu, radości. Nie straszmy, że zauroczenie minie, że to tylko przelotna miłość. Nie wyolbrzymiajmy "problemu".
Naszym obowiązkiem jest pomaganie dziecku, aby nie zaniedbywało swych obowiązków szkolnych i domowych. Oprócz ukochanej osoby istnieje także ten normalny świat, codzienne życie.
Stwórzmy miłą atmosferę domową. Niech dziecko zapamięta, to pierwsze wielkie uniesienie, jako coś pięknego, niepowtarzalnego.
Wszak miłość, to jedno z najcudowniejszych uczuć...jakimi obdarza nas los.
To wszystko "mądrości" psychologiczne. A, jak jest w życiu?
Jak wspominałam na początku posta, temat aktualny u mnie w domku, rodzinie.
Mój najmłodszy, niespełniana 16- letni syn jest właśnie na etapie zakochania. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie skarga Pani wychowawczyni. Nie w związku z zaniedbywaną nauką, czy złym zachowaniem, co do obowiązków szkolnych.
Do tej pory mój nastolatek był bardzo dobrym, inteligentnym uczniem. To nadal zostało.
Był nieśmiałym, skrytym, co się zmieniło. W domku nie zwierza się, ale charakter ma irytujący, łatwo się rozdrażnia, denerwuje. Nie chce rozmawiać.
W szkole Pani wychowawczyni, to młoda osoba, nie za bardzo radząca sobie z dojrzewającą młodzieżą. Chciałaby, aby to były chodzące ideały, bez skazy, nie rozumie ich potrzeb, ani uczuć.
Pani właśnie oznajmiła mi, że mój syn za bardzo obnosi się ze swą miłością. Nie rozumiem, o co chodzi.
Wiem, że tutaj jest sporo obecnych lub byłych nauczycieli. Zatem prośże o radę, jak postępować.
A, jak Wy radzicie sobie z Waszymi nastolatkami, ich buntem,  zmiennymi nastojami?
Zaznaczam, że nigdy nie miałam problemów wychowawczych z całą 3- ka moich dzieci. Nigdy nie było skarg, wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam wszystkich miłych blogowych gości bardzo słonecznie, cieplutko:)

/nie tak dawno, byłeś małym dzieckiem/

        Motto na dziś:

 "Któż by wiedział, że czas leci, gdyby nie ludzie i gdyby nie dzieci".
 Jan Izydor Sztaudynger

19 komentarzy:

  1. Myślę, że wychowawczyni Twojego syna chodziło o to, że syn za bardzo pokazuje publicznie, że jest w związku, że jest zakochany. Oczywiście, nie ma nić złego w tym, że ma dziewczynę. To naturalne. Ale stwierdzenie 'za bardzo obdnosi się ze swoją miłością' może oznaczać, że syn wraz z ową dziewczyną zwyczajnie obściskują się w szkole, na przerwach, a co gorsza na lekcjach. A to uważam nie jest zbyt przyzwoite zachowanie, bo młodość młodością i ma swoje prawa, ale publiczne obściskiwanie się czy całowanie uważam za niesmaczne. Oczywiście nie wiem czy taka sytuacja dotyczy Twojego syna, ale może zapytaj, bo z doświadczenia wiem i widzę, że młodzi ludzie bardzo często tak się zachowują i nie widzą w tym nic złego. Pewne granice się zatracają. I choć sama jestem młodą nauczycielką, na pewno uświadamiałabym swoich uczniów co wypada a co nie tym temacie. Na szczęście pracuję w przedszkolu a tam młodzieńcza miłość jeszcze nie zagląda ;) Za to są inne problemy. Ale to jak wszędzie.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj
      Rozumiem, ale tyle jest spraw ważniejszych w szkole, że temat "miłostek", zwłaszcza w gimnazjum, to normalne.
      Pytałam starszych dzieci, kilka lat temu nikt na to uwagi nie zwracał.
      Dziś inne czasy niż dawniej, wtedy był zakaz nawet na ulicy. Pamiętam doskonale.
      Koleżanka syna nie chodzi z nim do klasy.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. W takim razie też nie rozumiem słów nauczycielki. Chyba faktycznie nie umie znaleźć z młodzieżą wspólnego języka i nie rozumie jej potrzeb.
      Powiem tylko, że niestety nie jest tak, że wychowawstwo się wybiera. Dyrekcja określa to z góry i raczej nauczycielka nie ma nic do gadania w tej sprawie, więc nie jej wina, że nim została. Ale nie zwalnia to jej z konieczności empatii i zrozumienia szczególnie tak specyficznej młodzieży.

      Usuń
  2. Witaj Morgano:)
    z lekkim uśmiechem na ustach przeczytałam Twój post, dzieci nie mam ale mój brat troszkę starszy od Twojego syna. nastolatki w tym wieku chcą chwili prywatności, a także czuć się kochane. Jestem nauczycielem, co prawda młodym, ale mi by nie przeszkadzało owo obnoszenie z miłością ( być moze wybranką jest koleżanka z klasy, albo wychowawczyni zaobserwowała zachowanie Twojego syna na przerwie), jeśli by nie kolidowało to z obowiązkami szkolnymi. Z mojego punktu widzenia wychowawczyni, nie rozumie potrzeb swoich wychowanków i dlatego Ciebie wezwała. Nie potrafi współpracować z młodzieżą gimnazjalną, wszędzie jest nagonka"ach to gimnazjum". Mi tam bardzo miło współpracowało się z gimnazjalistami. A cóż Ci poradzić? Nie wiem, szczera rozmowa z synem nie zaszkodzi, podczas której można by było delikatnie podsunąć jakieś rozwiąznie tej całej poniekąd komicznej sytuacji. Pierwszy raz słyszę o takim powodzie wezwania do szkoły:) Pozdrawiam cieplutko:)
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, koleżanka syna jest młodsza, nie chodzi z nim do klasy.
      Dziś inne czasy, ale wcale nie mniej zakazane.
      Wychowawczyni jest przewrażliwiona, dzieci, tzn młodzież nie za bardzo ma z ina wspólny język. Wychowawstw chyba coś wymaga i oznacza, zobowiązuje.
      Póki, co tylko był telefon nie wezwanie do szkoły.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą i uważam, że są ważne jest to aby wychowawca znalazł wspólny jeżyk, a nie były to dwa światy. Ja chodziłam do gimnazjum i z tego co pamiętam to nikt nie zwracał uwagi na gimnazjalne miłostki.

      Usuń
  3. Ło matko, jak ja się cieszę że mam to za sobą Morgana. Mój pierworodny także tak wcześnie był zakochany, a w wieku 21 lat był już młodym ojcem. Mój wnuk kończy studia i ma młodych rodziców. Ale bez naszej pomocy (szczególnie finansowej) pewnie nie tak dobrze by się to wszystko skończyło. Wyższe wykształcenie zdobywał potem już zaocznie.Pozdrawiam serdecznie-;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze jeszcze dodać że obecną moją synową poznałam kiedy dziewczę miało 15 lat a syn był o rok od niej starszy. Ale teraz się chyba tak samo kochają jak wtedy. Mało spotykane ale czasem jednak możliwe.Za dwa lata srebrne wesele.

      Usuń
  4. Mój synek daleko ma jeszcze do pierwszej miłości ale zachowania wychowawczyni nie rozumiem kompletnie. Ja bym się do szkoły przeszła i zapytała o co jej właściwie chodzi i jakie ma zastrzeżenia..jeśli nie chodzi o naukę czy zaniedbywanie obowiązków szkolnych to kiego grzyba się czepia. Powinna dokładnie i precyzyjnie określić co ma na myśli a nie denerwować rodziców. Mnie nie dane było zostać nauczycielką tylko dlatego, że nie miałam znajomości/ Nie chciałabym nikogo teraz urazić ale w mojej miejscowości nauczycielem zostają osoby z tzw. kręgu rodziny i znajomych królika. Awansują też tylko pupilki dyrektora i nie ma to absolutnie nic wspólnego z predyspozycjami do zawodu. Myślę, że bez wyjaśnień nie rozstrzygnie się tego dylematu. Pozdrawiam pięknie.
    P.S, Pierwsza miłość według psychologów jest najbardziej kolorowa i emocjonalna- nie można tego psuć w żaden sposób,, bo tak kochamy tylko raz :) Każda następna miłość jest po prostu inna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam pierwszą , nastoletnią miłość mojej Starszej w gimnazjum. Też usłyszałam podobne stwierdzenie, ale od nauczycielki starszej. Było to wiele lat temu Hm... Miłość przeminęła, a Starsza za zupełnie kogo innego za mąż wychodzi.
    Starłam się z nią wówczas porozmawiać, wypytać delikatnie o co chodzi itp...
    Wiesz jak się kończyło każde podejście? Awanturą i obrazą majestatu. Matko, jaki to trudny wiek. Nie rezygnowałam delikatnie sugerując, że szkoła jest szkołą itp... oraz uświadamiając w pewnym sensie, do czego niepohamowana miłość może prowadzić. Wówczas padało,że nie mam do niej zaufania itp...
    Ale odnosiło zamierzony skutek.
    Poza tym lubiłam tę jej sympatię, akceptowałam.
    Ta historia już za mną. Teraz mam kolejną nastolatkę w gimnazjum. Ale ten temat na razie - sza!
    Powodzenia życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo że czasy sa inne jak za czasow moich dzieci. to ciezko rodzice przechodzą ten okres zakochania swoich pociech i nie przypominam sobie by dali dotrzeć do siebie nam rodzicom ,no ale ja już to dawnooooo przechodziłam i jednak inaczej na to patrzyłam bardziej rygorystycznie dzisiaj jest między dziećmi i rodzicami pełny luz jest łatwiej jak mniemam.











    OdpowiedzUsuń
  7. KOmentarz nauczycielki zadziwiający! Jakby pani wręcz zazdrościła młodym... Jako matka starałam się z pierwszymi miłościami dzieci obchodzić jak z jajkiem, by nie urazić, nie chlapnąć czegoś, broń Boże nie szydzić ani nie kpić. Łatwo nie było, ale dzięki temu nie straciłam ich zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Spotkałam sie kiedyś z taką nauczycielką. Odkąd zobaczyła mnie, gdy jako szesnastolatka spacerowałam za rękę z moim ówczesnym chłopakiem tępiła mnie jak tylko mogła. Aluzje, złośliwości.. Co chwilę stałam przy tablicy. Ale na szczęście pani nie dała rady udowodnić, że skoro jestem zakochana, to matematyka mi nie w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Morgano,to na pewno delikatny temat,bo zakochany nastolatek to chodząca bomba po domu,haha....znam to,trzeba dużej delikatności by nie urazić...
    Nie wiem,co takiego robi Twój syn,bo obnosi się to może dużo znaczyć,albo nIc,zwykłe przytulanie się...i na pewno nie są jedyną taką parą w szkole...
    Jeżeli piszesz,że nie miałaś z synem kłopotu,delikatnie porozmawiaj z nim,bo Ty go znasz najlepiej,czy jest śmiałym chłopcem,czy skrytym...czy może nauczycielka się mylić...
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Siadłam przy innym komputerze, i ...weszłam na blogspot !! Mam 16 letniego wnuka i 13,5 letnią wnuczkę. Wnuczek bardzo skoncentrowany jest na sporcie, choć wiem, że spotykał się krótko z ...20-latką !! Myślę, że to już za nim, bo nie słyszę nic na temat. A wspominam zakochanego syna: happy, gdy było dobrze, zwój nieszczęścia i dramatiu, gdy się psuło. Trzeba wszystko przeżyć, pokonać, choć nieraz serce się kraje. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ech, sami kiedyś byliśmy dziećmi i na wiosnę nabawialiśmy swoich rodziców rozstroju nerwowego:)))

    No i także teraz coś sie w nas budzi:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Pięknie dziękuję za wszystkie komentarze i rady cenne ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mój syn zakochał się na poważnie w szkole średniej(kończył 8 letnią podstawówkę) i był to "krzyż pański". To, że syn i jego sympatia nie są w jednej klasie, nie oznacza, że na przerwach mogą zachowywać się w sposób budzący niepokój nauczycielki. Jak sama napisałaś, nie oceniajmy tylko zapytajmy.

    OdpowiedzUsuń