Kto proponuje przejście na „Ty”?
Oczywiście
są okoliczności, w których przychodzi to łatwiej i jest naturalne. Dlatego, tak
trochę podręcznikowo, można rozróżnić kilka opcji:
WIEK – osoba młodsza nie proponuje przejścia na TY osobie starszej. To
przywilej tej starszej. Oczywiście różnica wieku powinna być – delikatnie
ujmując – zauważalna.
PŁEĆ – kobieta proponuje mężczyźnie, choć trudno mi dziś wyobrazić sobie,
że na przyjęciu towarzyskim, młodzi ludzie – mężczyźni, czekają na inicjatywę
ze strony przyszłych koleżanek. Myślę, że bardziej od pewnego wieku ta
zależność zaczyna działać, ale jak zwykle „context is the king”.
PRACA – klient jest wyżej rangą i to on lub ona (płeć i wiek w sytuacjach
zawodowych nie mają znaczenia) decyduje czy chce skrócić z nami dystans. Tak
samo przełożona w organizacji o bardziej formalnej kulturze organizacyjnej ma
przywilej skrócenia dystansu. Często tego się nie robi, bo wiele osób nie
potrafi tego docenić i nadużywa sytuację, np. nie wykonuje swoich obowiązków
dokładnie, bo jest „na Ty” z szefem.
Na początku znajomości warto mieć na uwadze, że nie każdej osobie taka formuła
przypadnie do gustu. Wielu z klientów nic nie powie, ale mogą odczuwać
dyskomfort – czy o to nam chodzi? Oczywiście, czasem odczuwa się naturalną
chemię z klientami i przejście nawet na Ty jest kwestią chwili, ale
powściągliwość też powinna być trybie „on”.
Wprawdzie – na co zwracają uwagę językoznawcy – pewnie wspomniana formuła,
z czasem wejdzie do powszechnego użycia i będzie normą, to póki co, średnie i
starsze pokolenie chwilami uznaje to za nietakt.
Jeśli osoba starsza proponuje nam przejście na TY, a my nie czujemy się z tym
swobodnie, możemy zaproponować tzw. relację jednostronną, coś na zasadzie:
Dziękuję, bardzo mi miło, że zaproponowała mi Pani przejście na Ty, niemniej
potrzebuję jeszcze czasu, żeby się do tej sytuacji przyzwyczaić, ale jednocześnie
będzie mi bardzo miło, jeżeli Pani będzie się do mnie zwracała po imieniu.
A jak się zachować, gdy ktoś bez pytania zwraca się do mnie po imieniu, ale nie
życzy sobie tego samego w stosunku do siebie?
Trzymać się swojej wersji i do drugiej strony zwracać się Pani/Pan
(zakładając, że zrozumie żaluzję).
Wspomnieć – „dajmy sobie jeszcze chwilę na skrócenie dystansu, póki co
swobodniej się czuję jeżeli zostaniemy przy Pani/Pan” (ma to swoje
konsekwencje, bo druga strona pomyśli, że ma do czynienia z „konserwą”,
niemniej jeżeli czujemy się z tym ok, to dlaczego mamy być wbrew sobie?).
Ze starszymi, jeżeli uznamy, że mimo wszystko nie jest nam dobrze w tym
"układzie" (dodatkowo rozważyliśmy konsekwencje), gorąco zachęcam do
prezentowania swojego zdania”.
Mowa o dobrym wychowaniu, a tu taki osobnik podszedł pod blok, do mojego ogródeczka i zniszczył mi rogami korę aronii!
słucham sobie
Cytat do zapamiętania:
„Grzeczność nic nie kosztuje, a wygrywa wszystko".
Kącik książkowy:
W sytuacjach mocno formalnych wolę dystans i bardziej oficjalną formę. Natomiast przy współpracach długofalowych typu współpraca z autorami, myślę że taka bezpośrednia forma kontaktu bardzo ułatwia współpracę i z doświadczenia wiem, że często przeradza się w bardzo ciekawe znajomości, a nawet przyjaźnie.
OdpowiedzUsuńU mnie w pracy jest z przełożonymi jesteśmy na pan/ pani. Reszta jest po imieniu. W kontaktach towarzyskich,w sumie ze wszystkimi jestem na Ty. Ale grono znajomych też nie za duże, więc nie wiele mam do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńGdy trafiam do kogoś po raz pierwszy raz na blog to pisze per Pan, Pani..
Serdecznie zapraszamy i do rychłego " zobaczenia" 🥰
Ciekawy temat, a w zasadzie problem. Wszystko zależy od osób i sytuacji.
OdpowiedzUsuńBlogowanie ma tez inne zasady.
Czasami forma nasuwa się sama i tak jest chyba najlepiej.
Pozdrawiam z pobytu u wnuka:-)
Jak do mnie ktoś zwraca się na ty to ja też. Oczywiście w pracy muszę zachować w pewnym sensie szacunek do przełożonych.
OdpowiedzUsuńWiele zależy od sytuacji, taktu i wyczucia. Cytat z Emersona świetny! :)
OdpowiedzUsuńW mojej firmie wszyscy mówią sobie "Ty". Dla takiego starego pracownika jak ja, który do tego przywykł, to jasna i czytelna sytuacja. Czasami jakiś nowy, młody pracownik jest zdezorientowany i mówi mi na "Pan" - odpowiadam wtedy, że panów to w czterdziestym szóstym wymordowano. I nie mam problemu z tym, że "tyka" mnie człowiek młodszy od moich synów.
OdpowiedzUsuńCzy inni mają? Jakoś nie zauważyłem.
Ja czuję się niezręcznie jeżeli mam mówić na ty do osoby starszej ode mnie. Wydaje mi się to niekulturalne. Wiem, że teraz tak się często przyjmuje, ale jakoś mi to nie pasuje. Nawet w pracy do osoby starszej ode mnie lepiej mi mówić choćby Pani Asiu, Pani Aniu, ale nie bezpośrednio po imieniu.
OdpowiedzUsuńJestem starej daty i z trudem przechodzę na Ty ale rzeczywiście na blogu to inna inszość.
OdpowiedzUsuńNa blogach wszyscy ( ?) są na ty. Tak się przyjęło i mnie to nawet pasuje.
OdpowiedzUsuńA w życiu? Nie zawsze warto przechodzić na "Ty". Czasem troszkę formalizmu się przydaje.
Np. w kontaktach z przedstawicielami branży budowlanej. Kiedy ja do nich mówię uprzejmie i na "Pan", to i oni do mnie kulturalnie i bez przekleństw.
Bardzo rzadko przechodzę na ty, jeśli mam doczynienia z osobą ode mnie starszą...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przyjęło się też przechodzenie na "ty" na szkoleniach. Kołcz od razu rzuca taką propozycję a bywa, że biorą w nich udział i pracownicy i ich szefowie i wtedy jest to bardzo niezręczna sytuacja. Ja przechodzę na "ty" z kobietami i mężczyznami, w których towarzystwie czuję się dobrze. Sama nie lubię tego wobec osób starszych ode mnie, ale nie mam nic przeciw, jeśli młodsi zwracają się do mnie po imieniu, pod warunkiem, że ja to zaproponuję. Pozdrawiam Penelopa 🙂
OdpowiedzUsuńNie mam problemu z tym aby, ktoś młodszy mówił mi na "ty", jeśli to zaproponuję. Sama jednak muszę się przełamać aby komuś sporo starszemu "tykać". Zależy to od wielu czynników i jak duża jest ta różnica wieku. W internecie raczej zwracam się po imieniu, nawet do nieznanych osób, ale to specyfika tego miejsca.
OdpowiedzUsuńCiekawe tytuły książek zaproponowałaś. Mam teraz dwa tomy: Saga rodziny Polakowskich Agnieszki Jeż. Tematyka wojny i życia na Kresach, książki z tych od których trudno się oderwać.
Ten nieproszony gość to samo może powiedzieć o nas ludziach, zabieramy im tereny do swobodnego życia i często zapuszczają się blisko siedzib ludzkich. U nas tak robią łosie i dziki.
Sama rzadko proponuję przejście na ty osobie starszej ode mnie. Osobom w moim wieku, młodszym, znajomym tylko z internetu od razu mówię na ty :) Temat bardzo subiektywny, każdy z pewnością spojrzy na niego inaczej. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo to ja jestem chyba jakimś dziwolągiem, bo pomimo starszej daty (lata pięćdziesiąte), nie lubię formy Pan/Pani. Czuję się młodo, doskonale czuję się wśród młodych ludzi i od razu proponuję przejście na Ty. Naokoło mam młodych sąsiadów, naprawdę młodych. I ja, i mój mąż jesteśmy ze wszystkimi na Ty, zresztą na naszą prośbę, nie lubię formy oficjalnej, dla mnie jest sztuczna i niewygodna, w moim pojęciu czyni ze mnie jakąś taką sztywną matronę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Panią cieplutko :) To żarcik oczywiście...
Witaj Morgano
OdpowiedzUsuńTrudny czasem problem. Wszystko zależy rzeczywiście od osób i sytuacji. U mnie w pracy wszyscy są na ty. Nir jest ważne, czy masz 20, czy 60 lat. Jak zaczynałam pracę, to było inaczej. Czy lepiej? Nie wiem. Ale nie lubię gdy ktoś kto pierwszy tego proponować nie powinien, od razu mówi mi na ty.
Pozdrawiam rozkwitającymi hortensjami
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJa zostałam nauczona, że forma Pan/Pani jest oznaką szacunku. Zawsze zwracam się tą formą do starszych od siebie, a także do osób w podobnym do mojego wieku, dopóki nie ustalimy, że możemy przejść na ty.
Czasami specyfika pracy wymusza mówienie wszystkim na ty, jednak nigdy wobec pracodawcy- myślę, że to odbiera mu część autorytetu.
Mam sąsiada, starszego pana, który koniecznie w Sylwestra chciał, żebym zaczęła mówić mu po imieniu- byłoby to dla mnie niezręczne, więc uzgodniliśmy, że zamiast Pan, będę mu mówić Dziadziu :)
Pozdrawiam serdecznie,
Alina z LC
Zapomniałam wspomnieć w poprzednim komentarzu, że zaintrygowała mnie jedna z poleconych przez Ciebie książek- "Zaginiony sztetl". Wrzucam na półkę i będę szukać, mam nadzieję, że uda mi się złapać i przeczytać :)
OdpowiedzUsuńAlina
Z wiekiem coraz łatwiej jest mi przechodzić na Ty, może dlatego, że w wielu relacjach to ja jestem tą starszą stroną. Ale czekam aż to właśnie starsza osoba zaproponuje. W nowej pracy mam kolegę, który od początku mówił mi po imieniu, albo cześć, ale nigdy nie zaproponował wprost, żebyśmy byli na Ty. I przez 1,5 roku czułam się niezręcznie. Jakiś tydzień temu zażartowałam, że ja chętnie, ale może by wyartykułowałby to głośno. I poszło. Ale są osoby, z którymi mimo propozycji nie jestem w stanie przejść na Ty. Szczególnie ważne dla mnie np. mój profesor historii z liceum. Mój mąż jest z nim na Ty, mi również proponował, ale nie potrafię. To mój mistrz i jak tu do niego mówić po imieniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyrażenie Waszego zdania, w tym temacie💝🌹🤗
OdpowiedzUsuń