środa, 12 czerwca 2019

Dojrzałe relacje partnerskie

      Witam słonecznie w kolejnym czerwcowym dniu, wszystkich miłych gości na moim blogu:)
Miło, że odwiedzają mnie wciąż nowe osoby:)
Dziś zatrzymam się na chwilkę przy parach, małżeństwach z długoletnim stażem.
Z moim Mężem znamy się od ponad 33 lat, a małżeństwem jesteśmy prawie 32 lata.
Była to szybka na odległość znajomość, poznanie, a potem ślub.
Wtedy były inne czasy, nie było telefonów komórkowych (rzadko kto miał stacjonarny), pozostawały listy.
Mąż pracował wówczas za granicą, zatem randki były rzadkie i krótkie.
Nasza relacja od początku była poważna, dojrzała, przemyślana. Oboje mieliśmy już swoje lata.
Dojrzałe relacje partnerskie, a tym powinny towarzyszyć: miłość, przyjaźń, wzajemne zaufanie i zrozumienie.
Ale i w takich związkach zdarzają się: tzw" ciche dni", niezauważanie codziennych potrzeb partnera, przejmowanie się głupstwami i detalami, nadmierne kontrolowanie, wypominanie przeszłości.
Niektóre pary, aby unikać kłótni wprowadzają w życie "ciche dni".
Psychologowie nawet radzą, aby nie "jątrzyć", a lepiej wyjść z domu, na spacer, z psem, czy tak po prostu.
Kto pierwszy ma przeprosić? to też dylemat, bo żadna ze stron się do tego nie poczuwa.
Przyznam się szczerze, że u mnie z wiekiem zdarzają się  takie dni. Trochę "obwiniam" za to moją chorobę, nie radzę sobie z nią nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.
Stałam się mnie sprawna, czynna, a irytują mnie drobiazgi dnia codziennego, zwłaszcza, gdy nie mogę im sprostać, np. podczas jakiejś domowej czynności.
Nawet teraz, gdy to piszę, przed chwilką miałam taką sytuację.
Na obiad chciałam zmielić ser biały. Myślę sobie zrobię moim Panom, bo lubią- knedle serowe z truskawkami. I co, nie dam rady!
Moje dłonie odmawiają posłuszeństwa. Mam je bardzo słabe, ból nie pozwala spać nawet w nocy.
Czekanie, proszenie domowników o pomoc i moja niecierpliwość ( kiedyś radziłam sobie, zawsze musiałam mieć wszystko na już- teraz), to powody do kłótni.
Wolę być cicho, pomilczeć, niż "wydzierać" się bez sensu i oczekiwać na rezultaty.
Z wiekiem jestem mocno drażliwa, czasem uraża mnie byle bzdura, śmieszny, niby żart.
Druga rzecz, to w dojrzałych relacjach ciągle jeszcze bagatelizujemy nasze wzajemne potrzeby.
Złości nas, gdy mąż, np. ogląda wiadomości sportowe lub zaczyta się w swoich popularnonaukowych czasopismach albo ma swoje "pół godzinki dla słoninki".
Natomiast żona koniecznie musi mieć czas na swoje seriale, przyjaciółeczki.
Najlepiej żeby partnerzy siedzieli z nami w domu i zajmowali się nami. Tak sobie myślimy po cichu.
A, to błąd, bo każdy człowiek potrzebuje wolności, czasu tylko dla siebie,odpoczynku od codzienności, choć na chwilkę.


Kolejny problem, to zwracanie szczególnej uwagi na drobiazgi. A, to że: ubrania leżą na krześle ( choć zawsze tak było), a okna  i lustra nie umyte ( kiedyś lśniły), zmywarka jest, ale myjemy ręcznie naczynia.
Rzec by można "pierdoły", ale drażnią.
Najlepiej wrzucić sobie na starość na luz, nie przejmować się nadmierną pedanterią, przyzwyczajeniami naszych partnerów.
Przymknąć oko i  uśmiechnąć się, powiedzieć w duchu widocznie "ten typ tak ma".
Lepiej wypić razem lampkę wina, przytulić się, powspominać wesołe historie.
Występuje jeszcze w związkach nadmierna troska, tzw. "matkowanie". Tylko ta przesadna jest męcząca.
Bo opieka w chorobie pomaga i podnosi człowieka na duchu.
Nie można wiecznie zadawać pytań, typu: gdzie byleś tak długo, dlaczego często dzwonisz, przesiadujesz przy komputerze, z kim rozmawiałeś na ulicy? sprawdzać telefony, e-maile.
Dorośli ludzie, to nie dzieci. Nie wychowujemy już siebie wzajemnie, nie pouczamy na każdym kroku, nie zamęczamy tymi samymi pytaniami.
Znamy siebie od dłuższego czasu, zatem starajmy się kontrolować nasze zachowania, trzymać emocje na smyczy, zwłaszcza te pochopne, nagłe, gwałtowne.


Następnym grzechem jest "odgrzebywanie przeszłości".
Każdy z nas popełnia w życiu błędy, niektóre nie dają nam spokoju, wloką się za nami, a my chcemy je wymazać z pamięci, zatrzeć po nich ślad.
Ale nie, bo nasz partner, wciąż nam o nich przypomina.
I co z tym fantem zrobić?
Powiedzieć raz, a dobrze, że nas to boli, nie czujemy się z tym dobrze i chcemy o niechlubnej przeszłości zapomnieć.
Broń Boże nie mścić się słownie i nie szukać zemsty.
Dojrzałe relacje partnerskie powinny już być mądre i spokojne, nie "szczeniackie". Oparte na zaufaniu, stabilności, bezpieczeństwie.
Nie zapominajmy o miłych gestach, słowach: kocham, dziękuję, jestem szczęśliwa, jest mi z Tobą dobrze, jak pięknie, że Ciebie mam!
Kochani, a jak jest w Waszych stałych związkach?
Dziękuję z góry za szczerość w komentarzach:)
Pozdrawiam serdecznie na kolejne dni, życząc uśmiechu i pogody ducha:) 
Wszystkie fotografie kwiatowe, to Zawilce  z mojego balkonu.

 do posłuchania- klik


Motto na dziś:

"Chcę Cię kochać bez ucisków, doceniać bez osądzania, dołączyć do Ciebie bez napierania, zaprosić Cię bez żądania, zostawiać bez winy, wyrażać ocenę bez obwiniania, i pomagać Ci bez obrazy. Jeśli mogę mieć to samo od Ciebie, wtedy możemy prawdziwie się spotkać i wzbogacać siebie nawzajem".
Virginia Satir

24 komentarze:

  1. Boskie kwiaty, no boskie, ślicznie je sfotografowałaś. :) Ja się nie wypowiadam, bo też się nie znam. Wiem za to, że cały tekst jest przepełniony mądrością. Niech wypowiedzą się, Ci co się znają. hehe Ja Wam życzę dużo dobra. Niech te paskudne choroby idą sobie, niech znikają!!!! Zdrówka całym sercem życzę. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy to są Twoje kwiatuszki ?
    Piekne.
    Mądrze napisalas jednak to temat rzeka. Mysle że poczatki są trudniejsze. Z biegiem czasu relacje są juz bardziej stonowane.
    W chorobie nerwy puszczają, znam to.
    Pozdrawiam gorąco ❤️❤️❤️💚💛💙

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że historia jak moja. Poznaliśmy się z moim mężem w wakacje, a w styczniu już się do niego wprowadziłam. Ślub wzięliśmy w kolejne wakacje, czyli też po roku od poznania się. Od samego początku dzieliło nas 1200 km. Mąż był już w Szwajcarii, a ja musiałam zdecydować, czy chcę z nim żyć, czy też nie, bo miłość na odległość (na początku związku zwłaszcza) jest bardzo ciężka.

    To co piszesz tym, że lubiłaś mieć wszystko na już, przypomina mi moją teściową. Kiedy ona o coś prosi, ma to być gotowe natychmiast. Zdarza się, że wywołuje to kłótnie.

    Wolność w związku też jest bardzo ważna, ale zauważyłam, że często kobiety o tym zapominają. Też widziałam ostatnio taki przykład. Mój mąż akurat umawiał się z przyjacielem na ryby, jadą sami. Żona przyjaciela strzeliła focha.
    My z mężem gdy przyjeżdżamy do Polski, często się rozdzielamy. Prawdopodobnie jadę na koncert, tam bym męża nie ciągnęła, bo go to nie interesuje. Nie wszystko musimy robić razem, wydaje mi się to naturalne. Ale jak widać, nie dla wszystkich jest.

    Nie kontrolujemy się z mężem. Znamy swoje zwyczaje, na co dzień też są takie momenty, że zostawiamy siebie w spokoju, on ma swoje sprawy, ja swoje.

    Jedziemy na wczasy. On będzie spędzał czas na rybach, ja w stajni.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz całkowitą rację z tymi cichymi dniami. Bywa, że człowiek rozdrażniony, bo coś mu się nie uda, a Koleżanka Małżonka, zamiast daś mi chwilę spokoju, zaraz rozpoczyna swoje intensywne śledztwo. "Ale o co ci chodzi? Ale na kogo jesteś zły? Na mnie jesteś zły? A co ja ci zrobiłam, że jesteś na mnie zły? I ciągnie to tak długo, dopóki człowiek nie trzaśnie drzwiami. Zwykle mówię wtedy: "Nie byłem na ciebie zły, ale już jestem!".
    A najgorsze, że zawsze jest tak samo. Już od wielu lat. Na szczęście, bardzo rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  5. mądrze napisane, ja już doszłam do tego etapu, że wiem, że nie warto się obrażać, denerwować, spierać o byle co.... lepiej porozmawiać, pośmiać się, pożartować, czasami poprosić, czasami pochwalić a czasami dac sobie i jemu odpocząć.... miłego dnia Morgano :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, sporo lat małżeństwa i życzę kolejnych pięknych lat :)
    Co do cichych dni to zdecydowanie się zgadzam, niestety takie milczenie oddala zamiast zbliżać. Ja na początku naszego związku, byłam taką osobą, która potrafiła się obrazić o małą, nawet nic nie znaczącą pierdółkę, ale później udało mi sie nad tym popracować i teraz szkoda mi czasu na obrażanie i wolę wyjaśniać sprawę od razu niż czekać aż urośnie. Za to niestety Sebek ostatnio miał ciche dni, ba nawet tydzień i to ja musiałam być osobą, która od niego wyciąga te informacje, później się śmialiśmy,że chyba powielił moje zachowanie z początku związku, ale na szczęście obiecał, że zamiast zamykać się w sobie podczas problemów, będzie ze mną rozmawiał niż uciekał i mnie unikał, bo ciężko zrozumieć jest kogoś, kto bez powodu milknie.

    Co do naszego związku, to wszystko poszło szybko, poznaliśmy sie w grudniu, zamieszkaliśmy w połowie lutego, Sebek oświadczył mi sie w kwietniu, a ślub wzieliśmy w październiku, także 10 miesięcy od naszego poznania. I w tym roku będziemy dwa lata po ślubie. Więc powoli uczymy się naszych charakterów, ciągle się poznajemy i w tym roku pierwszy raz jedziemy do Polski osobno, ale myślę, że taki czas będzie dla nas dobry, bo tak to często musimy iść na kompromisy jak jesteśmy w Polsce, bo między naszymi rodzinnymi miastami jest spora odległość, bo prawie 700 km więc trzeba zdecydować jak rozłożyc nasze wakacje, żeby z wszystkimi się zobaczyć, także teraz będzie na spokojnie bo ja pojadę w swoje strony, a Sebek w październiku w swoje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpasowałaś się z tymi refleksjami akurat w nasza rocznicę, w niedziele mija 35 lat naszego małżeństwa, a znamy się, odkąd skończyłam 16.
    zawsze starałam sie postępować wedle zasady - kochać to nie znaczy patrzeć sobie wiecznie w oczy, ale raczej spoglądać w tym samym kierunku i wspierać swoje pasje i marzenia... warto tez byc tolerancyjnym, bo same tez nie jesteśmy idealne.
    Zdrowia i cierpliwości Ci życzę:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wytrwaćrazem tyle lat to prawdziwy sukces.
    Mnie się wydaje, że właśnie w małżeństwie najtrudniej zachować swoją indywidualność, siebie samego, bo przenikamy się miłością
    Zdaje się że nawet powinniśmy pozwolić sobie na focha

    OdpowiedzUsuń
  9. Pobraliśmy się mając po dwadzieścia kilka lat, a znamy 35. W tym roku obchodziliśmy 32 rocznicę ślubu. Naszemu spotkaniu towarzyszyły zabawne zbiegi okoliczności, które zaczęły się dziać kilka lat wcześniej. W każdym razie poznaliśmy się dzięki platonicznie zakochanej w pewnym chłopcu mojej przyjaciółce.

    Mamy wspólne upodobania, które dzielimy ze sobą odkąd się znamy. Ale każdy ma też "swój kawałek podłogi". Nie byliśmy i nie jesteśmy papużkami nierozłączkami. Wspieramy się w naszych dążeniach, ale źle bym się czuła, gdybyśmy wszystko zawsze mieli robić razem, coś sobie narzucali, mieli pretensję, że któreś z nas chce inaczej (cokolwiek). Mąż ma podobne zdanie.
    Nie lubimy się kłócić ani "cichych dni". Jeśli mamy jakiś problem, to rozmawiamy. A gdy któreś z nas da się ponieść zbytnim emocjom, kończymy rozmowę. Wracamy do niej kiedy indziej. Tak, spacer jest świetnym sposobem na ochłonięcie, czasem wystarczy wyjść do drugiego pokoju.

    Choroba to trudny sprawdzian dla małżeństwa. Akurat ja choruję przewlekle z okresami wyciszenia i ostrych ataków. Na szczęście przeważa wyciszenie. Ale znam ból, który nie daje wycisnąć pasty na szczoteczkę do zębów. W krytycznych chwilach wolę być zostawiona w spokoju. Mąż troszczy się i pomaga. Ale nienatrętnie, nie zamęcza pytaniami. Ja zaś nie mam wyrzutów sumienia, że wtedy praktyczne nic nie mogę robić. Fizycznie nie jestem w stanie i mieliśmy wystarczająco dużo czasu, aby to zaakceptować. Teraz trwa błogie wyciszenie, jedynie w bardzo gorące dni czuję się pozbawiona sił, więcej śpię. Żartujemy, że znowu w domu jest niemowlę :)

    Z wiekiem na pewno stałam się mniej drażliwa, mniej rzeczy mnie dotyka, więcej rozbawia. "Pierdoły" nie kłują nas w oczy. Inna sprawa, że po tylu latach wiemy, co komu przeszkadza, sprawia przykrość i staramy się tego nie robić. "ten typ tak ma" w duchu mówię ja i mąż też, jestem tego pewna :)

    Pozdrawiam i życzę Ci zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Po moich wspólnych prawie 43 latach wiem, że bardzo ważne jest aby się lubić wzajemnie. Miłość, to duże słowo i dość pojemne. Z wiekiem fizyczność zaczyna odgrywać mniejsza rolę, a bardzo ważna staję się ta cała sfera ducha. W dobrych, szczęśliwych związkach ludzie lubią być ze sobą, rozmawiać, nigdy się ze sobą nie nudzą, a wspólne poczucie humoru potrafi rozładować często trudne sytuacje. Od emerytury jestem prawie cały czas z mężem, który pracuje w domu. Dobrze nam razem. A jeszcze lepiej jest nam na wspólnych wyjazdach. Pomnażamy wrażenia dzieląc się nimi :) Ale gdyby nie wspólna wola bycia razem i przezwyciężania wspólnie trudności codzienności przez te wszystkie lata, to nie byłoby udanego związku. W dzisiejszych czasach młodzi za wcześnie "odpuszczają", nie walczą o związek, za wiele ambicji, za dużo egoizmu, lenistwa i pójścia na łatwiznę. A rzadko spotyka się idealną swoją połówkę. Czasem wymaga to jednak starań. I oczywiście wszystkiego tego, co rozumiemy przez miłość!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam Twoje posty. Zawsze są pełne mądrości. Czytam je z wielką przyjemnością.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Najważniejsze, aby zaakceptować, że partner to nie lustro, a reszta ułoży się sama.

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie 32 lata :-) Tak jakoś dopiero dojrzewam. Uczę się męża na nowo, a on mnie. Jest dziwnie, czasem trudno, czasem cudownie. Życie.
    Więcej widzę i uczę się akceptować to, że inni widzą mniej, albo inaczej.
    Trafiłam od Ismeny, też spojrzałam na dziwne imię :-D
    Morgana, to od króla Artura?

    OdpowiedzUsuń
  14. Długi staż w małżeństwie powoduje, że jeśli relacje były dobre to teraz mogą być tylko dobre i chyba nawet coraz lepsze. Razem dojrzewamy i starzejemy się. Cały czas poznajemy się i uczymy się siebie - bez końca. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny, mądry i wzruszający post.
    Życzę Wam wszystkiego dobrego. Niech zdrowie i szczęście Wam towarzyszy.
    Może kiedyś opiszę moją historię...
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ciekawy i mądry post. Ciekawie się go czytało. Życzę dużo szczęścia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dziękuję za Wasze zdanie i komentarze na temat:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ciekawe przemyślenia! Ja, z 35-letnim stażem, doszłam już jakiś czas do takich wniosków. I relacje z mężem mamy bardzo dobre. Po co marnować sobie dni, jak można je przeznaczyć na coś przyjemnego. Życzę Ci dużo siły i samozaparcia! Wszystkiego najlepszego:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ps. A kwiaty cudne. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękne kwiaty :)
    Ciężko o związek bez nieporozumień i cichych dni :) Ja przez pracę często w domu jestem nerwowa i tez złoszczę się o byle pierdoły, ale mój D. w takich sytuacjach jest wyrozumiały i po prostu czeka az mi przejdzie. Jednak kiedy sie pokłócimy, to tak jak napisałaś, jest odwieczny problem, kto pierwszy ma wyciągnąć rękę na zgodę, każde jest przekonane, że ma rację. Zazwyczaj po kilku dniach jakoś samo przechodzi.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo dobre rady i sama prawda.Trzeba mieć czas dla drugiej osoby ale Też czas dla siebie. Nie zatracać się. Myślę że te rady przydadzą się parąw każdym wieku Jednak tak faktycznie jest, że dopiero po latach człowiek rozumie, że nie ma sensu o pewne rzeczy się czepiać �� Dużo miłości ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie, widzę kilka komentarzy bez podpisu.
      Bardzo proszę o zostawianie komentarzy z podpisem.
      Dziękuję za wypowiedż na temat:)

      Usuń