"Mizofonia (nadwrażliwość na dźwięki) to termin, który wywodzi się od dwóch greckich słów: «misos», oznaczającego nienawiść, oraz «phone», rozumianego jako dźwięk. Problem bywa określany również jako zespół SSS, ta nazwa wywodzi się z kolei od angielskiego terminu Selective Sound Sensitivity Syndrome. Po raz pierwszy mizofonia została opisana w 2000 r., której autorami byli audiolodzy P. i M. Jastreboff".
Objawami są nagłe reakcje: złość, płacz z bezradności, czy bezsilności. A zasłyszane dźwięki doprowadzają nas do szału, nadwrażliwości.
Do tej pory nie została znaleziona metoda leczenia mizofonii, której
skuteczność byłaby udokumentowana w badaniach naukowych.
Nie jest to też jednostka chorobowa.
Pomóc pacjentom z mizofonią może psychoterapia poznawczo-bechawioralna.
Hipochondria piękności, to kolejny ciekawy termin.
Nie nowy, bo znany już w starożytnej Grecji.
To proces endogenny, czyli powstający wewnątrz organizmu.
Kiedy możemy o niej mówić?
Gdy nie akceptujemy swojego piękna, boli nas nasz wygląd. Tak!
Większość z nas nie jest do końca zadowolonych ze swojego wyglądu zewnętrznego
lub nie akceptuje swojego ciała.
Na dodatek media: telewizja, prasa, internet przypominają na okrągło o
"kulcie piękna".
Już małe dziewczynki chcą być ładne, atrakcyjne, chwalone za wygląd właśnie.
W Polsce i na świecie są nawet castingi kreujące małe dzieci na przyszłe
modelki, czy aktorki.
Takie dążenie do doskonałości może przerodzić się w patologię!
Współczesne choroby takie jak: anoreksja, jadłowstręt, bulimia, mają swoje
podłoże w psychice przy hipochondrii właśnie.
Osoby (przeważnie kobiety) na nią cierpiące, nałogowo poddają się operacjom
plastycznym i innym zabiegom upiększającym.
Obecnie nie tylko chirurgia plastyczna, ale również medycyna estetyczna, są w
stanie zlikwidować niemal każdą skazę na urodzie.
Zanim podejmiemy jakąś najprostszą nawet decyzję, analizujemy ją po 10 razy, wyolbrzymiamy zagrożenia.
Towarzyszą nam przy tym stres i lęk.
Overthinking swój początek bierze już w dzieciństwie.
Mózg dziecięcy jest bardzo ciekawy świata, a zaczyna nagle być przepełniany racjonalną i konkretną wiedzą.
Chłonie wiedzę, jak przysłowiowa "gąbka".
Pewien pisarz i międzynarodowy konsultant ds. edukacji sir Kenneth Robinson, stwierdził, że:
"Dzieci zatracają swoją umiejętność wnioskowania, gdy tylko przekroczą próg szkół i zaczynają doświadczać systemu edukacji.
Robinson wnioskuje, że stygmatyzacja porażki, betonowy system ocen, skupianie się tylko na akademickich umiejętnościach i parcie na to, by od razu po studiach/szkole mieć pracę sprawia, że system edukacji wywołuje w nas przerażenie, że zaczniemy żyć nieodpowiednim życiem".
Możemy już wtedy mówić o overthinkingu.
Możemy popadać w skrajności, nie myślę- za dużo myślę!
Jak pomagać takim ludziom?
Musimy się starać, aby pomóc sobie samemu.
Zaczynamy od przemyśleń.
Problemem wzmaga samotność i brak kontaktu z otoczeniem.
Psychologowie zalecają zmianę stylu życia, zajęcie się hobby, spędzanie czasu z rodziną, znajomymi.
Polecam z Wydawnictwa RM, bardzo dobrze opracowaną tematycznie książkę, pt."Stop overthinking. Jak przestać tyle myśleć". Autorem jest Chase Hill.
Próby wpływania na ludzki umysł sięgają zamierzchłych czasów.
Autor opisuje udokumentowane przypadki, szczególnie te z ostatnich stuleci.
Motto ku refleksji:
"Jest fontanna młodości: to twój umysł, twoje talenty, kreatywność, którą
wnosisz do swojego życia i życie ludzi, których kochasz. Kiedy nauczysz się
korzystać z tego źródła, naprawdę pokonasz wiek".
Sophia Loren
Kocham ludzi i uwielbiam z nimi rozmawiać także na te trudne tematy. Przez to nigdy nie czuję się sama. Prezentowanej książki Jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńKochana!
OdpowiedzUsuńZadałaś sobie nie lada trud, aby pochylić się na taką tematyką. Przyznam ze wstydem, że nie miałam pojęcia o takich zaburzeniach... oczywiście dźwięk paznokcia po tablicy przeszywa mnie na pół. Nie mogę też znieść dźwięku noża ostrożnego na ostrzałce, takiej w której pomiędzy dwoma kawałami metalu umieszcza się ostrze i przesuwa.. już pisząc o tym, mam dreszcze. Dlatego mąż mój ostrzy noże gdy nie ma mnie w domu 😉. Ale o tym że wielokrotnie rozmyślanie i analizowanie wszystkiego też jest jednostką chorobową to nie miałam pojęcia! I tak teraz myślę, ale chyba nie mam z tym problemu, wiadomo że ważne decyzje muszę przemyśleć i przeanalizować najlepsze rozwiązanie ale nie tak konwulsyjnie...
Serdecznie Cię pozdrawiam i bardzo dziękuję za ten mądry wpis 😘
Może nie cierpię na mizofonię, ale wrażliwość na dźwięki nie jest mi obca, dlatego nie przepadam za oglądaniem filmów w kinie, bo jest tam dla mnie za głośno!
OdpowiedzUsuńZ każdego z tych zaburzeń odnajduję coś w sobie. Najbardziej nadwrażliwość na takie dźwięki jak: mlaskanie, żucie gumy, a nade wszystko chrapanie. Pozdrawiam Penelopa
OdpowiedzUsuńWspółczuję osobom z mizofonią. Mimo, że nie choruję na tę chorobę, cenię ciszę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitaj! Dziękuję za garść ciekawostek. Zawsze można u Ciebie znaleźć coś interesującego. Bardzo podobał mi się ostatni cytat. Pozdrawiam serdecznie 🤗
OdpowiedzUsuńNietuzinkowa tematyka blogowa muszę przyznać, moja siostra cierpi na mizofonię - dostaje szału jak ktoś zbyt głośno, je mlaszcze, wydaje dźwięki, chrupie, coś przegryza etc
OdpowiedzUsuńFascynujący jest człowiek zawsze, tylko dopiero teraz jest tyle nazw dla specjalizacji medycznych.
OdpowiedzUsuńNie znałam Sofii Loren z tej strony. Ciekawe miała myśli, spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńO mizofonii słyszałam, o pozostałych pojęciach z ciekawością przeczytałam. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCiekawie tu jest, postaram się odwiedzać. Serdeczności dla Ciebie 💐
OdpowiedzUsuńJakie ciekawostki! O overthinking słyszałam, pewnie też nieraz "uprawiałam", o reszcie niewiele lub wcale. Dziękuję za przybliżenie, pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie flowersblossominthewintertime.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe i interesujące informacje. W tej mizofonii odnalazłam trochę siebie, bo choć nie mam aż tak rozwiniętej niechęci do niektórych dźwięków, czasem tak bardzo potrzebuję ciszy, że nawet zwykłe, codzienne dźwięki zaczynają doprowadzać mnie do szału i muszę uciec w ciszę.
OdpowiedzUsuńAle o wszystkim przeczytałam z wielkim zainteresowaniem.
Ja zdecydowanie jestem "overthinkerem". Wielokrotnie daję się złapać na przesadnym i przez to bezsensownym rozmyślaniem nad rzeczami na które albo nie mam wpływu, albo ich waga jest na tyle mała, że koniec końców nie niesie ze sobą żadnych benefitów lub konsekwencji. Potrafi to zamknąć wiele drzwi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Znalazłam sporo ciekawostek i powiem szczerze, że nie wiedziałam, że nietolerancja dźwięków ma swoją jednostkę chorobową.
OdpowiedzUsuńHałas mnie irytuje, rozprasza i męczy. Najbardziej przeszkadzał mi w pracy i były sytuacje kiedy musiałam wyjść żeby nie wybuchnąć. Na odpoczynek wybieramy miejsca wyciszone maksymalnie.
Teraz już wiem, że nie jestem sama w swoich reakcjach na dźwięki:)
witam Kochana💚
OdpowiedzUsuńjak zawsze interesujący post.. określenia 'mizofonia' nie znałam .. odkąd pamiętam mam nadwrażliwość słuchową ..zawsze mówiłam, ze mam 'nadsłuch' .. duży hałas, działa na mnie destrukcyjnie .. zbyt głośne dźwięki wywołują ból uszu a nawet głowy, drażniące są mlaskania, chrząkania, nie mówiąc o odgłosach drapania, skrobania powierzchni i jeszcze wiele innych..
- uwielbiam ciszę!💗
.. inne pojęcia znam, słyszałam o nich, ale chętnie je przeczytałam ..
dziękuję za garść ciekawostek i polecenie książki 'Stop overthinking. Jak przestać tyle myśleć' Chase Hill..
.. pozwolę sobie przytoczyć z uśmiechem dwa cytaty :
'Tylko w życiu wszystko się postarza, wiecznie młoda jest tylko fantazja.' - Friedrich Schiller
'Po czterdziestce zaczyna się starość młodych, a po pięćdziesiątce młodość starych.' - Victor Hugo
- pozdrawiam cieplutko, ogrom zdrówka Ci życzę Kochana,
pięknych dni i uroczych chwil 🍀🌞🥰😊💐🍃
Witaj już sierpniowo Morgano
OdpowiedzUsuńJak zawsze trochę nowych informacji dla mnie przedstawiłaś.
Pozdrawiam radosnym dla mnie szumem deszczu za oknem
U Ciebie też wiele ciekawostek. O nadwrażliwości na dźwięki słyszałam, ale nie znałam terminu mizofonia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie :)
Znam świetny lek na mizofonię. Nazywa się "stopery". tylko nie należy ich łykać, jak uczynił to Lloyd Bridges w "Hot shot"
OdpowiedzUsuńO proszę to ci ciekawostka.Nadwrazliwosc tak ale jak termin się nazywa nie wiedziałam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzasem te problemy są powiązane z innymi zaburzeniami. Mam koleżankę cierpiącą na nerwicę i dwa pierwsze problemy również jej dotyczą. Ja za to z depresją i fobia społeczną mam również problem z nadmiernym analizowaniem wszystkiego i barkiem decyzyjności.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za podzielenie się z nami książkami o tematyce psychologicznej na temat z wiązany z manipulacjami i overthinking, czyli wiecznym analizowaniu. Wracając do tematu związanego z hipochondria piękności, często wspomniane przez Ciebie "objawy" także mają ugruntowaną przyczynę związaną z niskim poczuciem własnej wartości i samooceną. Jedną z metod radzenia sobie z tym, to odwracanie czymś uwagi. To są problemy, które można rozwiązać poprzez psychoterapię, podobnie jak problemy związane z niską samooceną i poczuciem własnej wartości.
OdpowiedzUsuńCzęsto zamartwianie się czymś staje się dużym problemem. Wiele rzeczy, o których się zamartwiamy, jest duże prawdopodobieństwo, że raczej się nie wydarzą. Jak mówił Seneka Młodszy, że „Więcej cierpimy w wyobraźni niż w rzeczywistości.” Co do poczucia własnej wartości i samooceny, warto pracować nad tym obszarem. Ja mówił Marek Aureliusz, że "Najlepszym sposobem zmniejszenia cierpienia jest przestać pragnąć tego, czego nie masz i zacząć doceniać to, co już posiadasz".
Warto odwrócić swój punkt widzenia na okazywanie wdzięczności. Warto zacząć ćwiczyć odpuszczanie tego, czego nie możemy kontrolować i nie mamy wpływu, a także zmienić zamartwianie się czymś na działanie. Warto zadać sobie pytanie: Jaki jest krok, jaki mogę podjąć, aby pokonać nadmierne rozmyślanie?
Na koniec jeszcze podzielę się jeszcze jednym bardzo inspirującym do myślenia cytatem psychologiczno-filozoficznym Epikteta, grecko-rzymskim filozofem: "Jest tylko jedna droga do szczęścia - przestać się martwić rzeczami, na które nie masz wpływu.".
Tym cytatem chciałbym zakończyć moje rozmyślenia na temat związany z niniejszym wpisem.
Kochana Morgano, mizofonie mam od kilkudziesięciu lat, chociaż nazwę poznałam kilka lat temu i popełniłam post na ten temat. Uciążliwa jest mizofonia jak radziecki odkurzacz, ktoś kiedyś tak napisał. Zgadzam się z tym ale wyeliminowałam wiele niedoskonałości przez przeprowadzkę na wieś. Mieszkam w domku z ogrodem, w którym nic nie zakłóca mojego spokoju, nawet latające samoloty. Zaakceptowałam siebie i swoje schorzenie, staram się wyeliminować wszystkie denerwujące czynniki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.:))
Cześć:)
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś bardzo ciekawe tematy... Nie wiedziałam, że to, co czasem odczuwam ma jakąś nazwę:)
Bywa tak, że pewne dźwięki są dla mnie nie do zniesienia, zwłaszcza powtarzające się i rytmiczne. Moją reakcją jest nagły stres, chęć ucieczki, czasem agresja i chęć płaczu. Miałam taką sytuację latem zeszłego roku, że po drugiej stronie rzeki naprzeciwko moich okien była budowa i zainstalowano tam alarm, który ciągle wył. Brzmiał jak alarm samochodowy- wyło jakiś czas, uciszało się na chwilę, i znowu wyło. Po kilku nocach myślałam, że zwariuję, musiałam spać z zamkniętym oknem i stoperami w uszach, a mimo to ten dźwięk się do mnie przebijał. Na szczęście mnogość skarg mieszkańców sprawiła, że zatrudniono ochroniarza, który wyłączał to cholerstwo.
Pozostałe pojęcia też nie są mi obce, towarzyszyły mi w depresji.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Alina z LC
Pięknie Wam dziękuję za pozostawione komentarze na temat😊💝🌼
OdpowiedzUsuń