piątek, 31 sierpnia 2012

Wakacyjny seans filmowy

     Witam już weekendowo wszystkich miłych gości ma moim blogu:)
Odpoczęłam fizycznie i duchowo.
A, to co lubię, to min dobre kino.
Dziś kilka propozycji filmowych, które pozostawiły ślad w mej pamięci.
Pierwszy film oglądałam z wielkim wzruszeniem, bo kino z udziałem dzieci jest szczególnie wymowne.
To "Chłopiec w pasiastej piżamie" z 2008r. w reżyserii i według scenariusza Marka Hermana.
Historia niemieckiej rodziny, zakończona dramatem.
Lata 40- te, wojna, dwa różne światy, inne mentalności ludzkie, Niemiecki 8- letni chłopiec Bruno zaprzyjaźnia się z żydowskim Szulem. Pierwszemu chłopcu nie wolno opuszczać domu bez pozwolenia, ale intryguje go co jest za ogrodzeniem. Wymyka się jednak  i tam poznaje Szula, który mieszka w obozie, razem z innymi Żydami. Dla Szula, to ciekawy świat , gdzie panuje rodzinna atmosfera i "beztroskie" na pozór życie.
Nie chcę zdradzać szczegółów, ale zachęcam do obejrzenia filmu. Doskonała gra dzieci, w roli Bruno wystąpił Asa Butterfield, a Szula- Zac Mattoon O'Brien.
/kadr z filmu, fot. z sieci/

Drugi film, to "Babel" z 2006r. w reżyserii i wg scenariusza Alejandro González Iñárritu.
Atutem jest główna rola Brada Pitta. Lubię tego aktora, ma kilka bardzo dobrych ról na swoim koncie.
To opowieść z trzema wątkami, które połączone są w całość. Dramatyczna historia dzieje się w Maroko, gdzie bronią bawią się tamtejsi chłopcy, jeszcze dzieci, czego skutkiem jest postrzelenie turystki z Ameryki. W tej roli Cate Blanchett. Jej mąż Richard- Brat Pitt porusza niebo i ziemię, aby ratować jej życie i wrócić czym prędzej do swojego domu. W obcym kraju, to nie takie proste. Policja USA podejrzewa, że to atak terrorystyczny. 
W Ameryce Susan i Richard zostawili dwoje dzieci pod opieką meksykańskiej niani, a sami wybrali się w podróż. Niania wyrusza w rodzinne strony na ślub syna, nie ma z kim zostawić dzieci, więc zabiera je ze sobą.  W drodze powrotnej czeka nich dramatyczna przygoda z policja w tle.
To wątek drugi filmu.
Broń, z której została ranna Susan pochodzi z Japonii, podarowana kiedyś ojcu chłopców przez Japończyka, który tam polował.. To kolejny wątek- jego głuchoniemej córki. Nie może ona poradzić sobie uczuciowo po samobójczej śmierci  matki.
Film dający do myślenia, pokazujący odmienności świata, ludzi, kultur, języków.
/fot. z sieci/

Propozycja filmowa numer trzy, to "Oszukana" z roku 2008 w reżyserii Clinta Eastwooda.
Prawdziwa historia, znów dramatyczna, której akcja dzieje się w 1928r. w Los Angeles. Matka- telefonista
Christine Collins, w tej roli Angelina Jolie, musi zastąpić w pracy chorą koleżankę i na kilka godzin zostawia swego synka samego w domu. Po powrocie okazuje się, że ślad po dziecku zaginął. 
Policja w mieście nie cieszy się dobrą renomą, zatem szuka dziecka, gdzie może, aby poprawić statystyki wykrywalności przestępstw i zaginięć. Udaje im się zatrzymać bezdomnego chłopca, który "rzekomo" jest synem Christine. Po osobistej konfrontacji matki z dzieckiem, okazuje się, że to pomyłka. Matka zmuszona przez policję, po wcześniejszym zastraszeniu, zabiera dziecko do domu. Przy pomocy dobrego pastora- w tej roli doskonały, jak zawsze- John Malkovich. i innych mieszkańców udaje jej się dowieść prawdy. Choć, to droga długa, żmudna, ciężka. Oparta o szpital psychiatryczny, areszt, brutalność policjii amerykańskiej.
Nie zdradzam, jak to zawsze u mnie- całej treści, ani finału.
Film polecam z serca. Dostarcza wzruszeń, ukazuje obraz społeczeństwa amerykańskiego z tamtym lat. Pokazuje, jak ważną, niezastąpioną, oddaną jest rola Matki w życiu każdego dziecka.
I jeszcze moje cieple słowo o roli Angeliny Jolie. Pomimo, że nie podoba mi się ona jako kobieta, muszę przyznać, ze aktorką jest bardzo dobrą.
/zdjęcie z sieci/

Zapraszam na projekcję filmową i zachęcam do podzielenia się wrażeniami, po obejrzeniu przedstawionych wyżej filmów.
Miłego, spokojnego weekendu Wam życzę, pozdrawiam serdecznie:)


 Cytat na dobry weekend:

 "Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko. Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć, jak wiel­kim cu­dem jest życie, gdy będziemy go­towi przyjąć nies­podzian­ki, ja­kie niesie nam los".
Paulo Coelho

środa, 29 sierpnia 2012

Aronia w roli głównej

          Powracam do tematów codziennych, zatem kulinaria dziś poszły na pierwszy ogień.
Witam wszystkich smakoszy oraz znawców trunków.
Aronia, jakże cenna, choć do końca niedoceniana. Pochodzi z rodziny różowatych, a spokrewniona jest min z jarzębiną.

 
Owoce aronii, to bogaty surowiec leczniczy. Regularnie spożywane wzmacniają nasz organizm oraz poprawiają stan zdrowia. A to dzięki zawartym mikroelementom, witaminom, tj: antocyjany, kwasy organiczne, flawonoidy, garbnik, cukry, witaminy (C, PP, B2, B6, E, P, A), mikroelementy (mangan, molibden, bor, jod, miedź, żelazo), błonnik, pektyny.
Owoce aronii: regulują ciśnienie krwi, utrzymują w dobrej kondycji naczynia krwionośne, a antocyjany wykazują właściwości przeciwutleniające, opóźniają efekty starzenia oraz zwiększają ochronę przed nowotworami. Zapobiegają miażdżycy, mają właściwości przeciwkrwotoczne, poprawiają trwanie oraz ogólnie zwiększają naszą odporność. 
Aronię możemy przerobić na: soki, kompoty, dżemy, konfiturę, przecier oraz nalewki.
I na tę ostatnią podam dziś smaczny, sprawdzony przepis. Moja nalewka jest już w trakcie tworzenia. Mam w niewielkim ogródeczku jej krzaczki, zatem surowiec jest.
Nalewkę robię co roku, jest doskonałym napitkiem na różne uroczyste okazje, ale także "wspomagaczem" w czasie zmarznięcia i chandry. To doskonały prezent dla miłych gości. Oj rozdałam jej już wiele.

Nalewka z aronii

1 kg dojrzałych owoców aronii
300 liści aronii ( tylko te najbardziej pasują i dodają odpowiedniego smaku)
1 1/2 kg cukru
2 cytryny
1 litr spirytusu
2 litry wody
cukier wanilinowy

Aronię myjemy, osuszamy i koniecznie musimy zamrozić w celu puszczenia soku w trakcie przetwarzania. 
Aronię, liście i wodę zagotowujemy 15 min. Pozostawiamy na 24 godz.
Po tym czasie odcedzamy. Do soku wsypujemy cukier, cukier wanilinowy
 wlewamy sok z cytryn oraz spirytus.
 Dokładnie mieszamy. 
Rozlewamy do butelek. 
 Odstawiamy w chłodne miejsce na ok. 3- 4 miesiące.

Smacznego-na zdrowie życzę:)


Cytat do zapamiętania:

"Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli jesteś smutny, ponieważ nigdy nie wiesz, kto może się zakochać w twoim uśmiechu".
Gabriel García Márquez

wtorek, 7 sierpnia 2012

Kącik kwiatowy- Zantedeschia elliottiana.

      Witam miłych gości na moim blogu 😀🍀
Dziś kwiatowy post i roślinka ostatnio zakupiona, a wymarzona od dawna.
Zantedeschia elliottiana pochodzi z rodziny Cantedeskia, czyli obrazkowych. Ma ciemnożółtą pochwę kwiatostanową oraz nakrapiane, biało plamiste liście.

Jej pochodzenie, to tereny bagniste południowej, zwrotnikowej Afryki.
Potocznie nazywamy ja Kallą.
Skoro tak, to w okresie wzrostu potrzebują bardzo dużo wody, zarówno do gleby, jak i zraszania liści.
Ważne jest nawożenie w tym czasie, koniecznie raz na tydzień.
Stanowisko dla tych roślin, to słoneczny balkon, ale nie ostre słońce lub miejsce w ogrodzie, gdzie zakopujemy ją razem z doniczką.
Cantadeskia dorasta do 80 cm, a kwiaty- kwiatostany, kolby, w zależności od rodzaju są koloru od białego, po żółty, do czerwonych, czy ciemnofioletowych. Zaś strzałkowate, mięsiste, ciemnozielone liście, nakrapiane wyrastają z kłącza. I z niego też poprzez podział, można rośliny rozmnażać.

Bardzo istotne jest  zapewnienie roślinie stanu spoczynku. W tym celu od maja do lipca. Odstawiamy po kwitnieniu w uboczne miejsce i zapominamy o niej na pewien czas. Kiedy Cantedeskia zacznie wypuszczać nowe liście, przenosimy ją w słoneczne miejsce i zaczynamy podlewać.

W październiku wnosimy ja do pomieszczenia,  stawiamy w chłodne miejsce o temp. 8- 10 stop. C, aby w grudniu przenieść do temp. 12- 15 stop. C. Wtedy , aż do okresu kwitnienia trzymamy w ciepłym miejscu.
Zimą ograniczamy podlewanie.
Cantadeskię przesadzamy w październiku, po wniesieniu rośliny do domu. W ziemi umieszczamy ją na taką sama głębokość, jak rosła poprzednio.
Niestety atakują ją czasem choroby oraz szkodniki, tj:  zgnilizna kłączy, plamistość pierścieniowa i smugowa, mszyce, przędziorki, wełnowce i wciornastki.
Roślina ta nadaje się na kwiat cięty, często używana ostatnimi czasy w wiązankach na różne okazje, te wesołe i smutniejsze także. Ze względu na piękne kwiaty oraz ich trwałość.
Uwaga: podobno sok zawarty we wszystkich częściach rośliny, powoduje podrażnienia skóry u osób wrażliwych,  a także brudzi ubrania. Nie miało to miejsca u mnie, dlatego piszę prawdopodobnie.
Zachęcam do uprawy tych pięknych roślin.
Pozdrawiam wszystkich miłośników przyrody oraz kwiatów bardzo kolorowo🌺😊🌸🌷🌼


                                     słucham sobie- Amos Lee


Cytat na dziś:

"Poetyczna, namiętna miłość jest najpiękniejszym kwiatem naszej miłości, naszego życia; niewielu ludziom dane jest ją przeżyć, a jeśli - to tylko jeden raz".
Antoine de Saint-Exupe'ry

niedziela, 5 sierpnia 2012

Dobre wychowanie na co dzień- przechodzenie na "Ty"

   Witam wszystkich gości na moim blogu:)
Temat dzisiejszego posta podsunęło codzienne życie, a właściwie, to praca i jedna z koleżanek.
Ale nie byle jaka, bo sama Pani kierownik. Jak już wcześniej wspominałam, ale to na starym blogu, zatem nie wszyscy go czytali, jestem w pracy najstarsza. Za rok świętować będę 50- urodzinki.
Natomiast w pracy, druga po mnie wiekowo jest wspomniana kierowniczka , młodsza o 9 lat. Pozostałe koleżanki mają blisko 30- tki.
Ja tak mam od zawsze, że bardzo nieśmiało przechodzę z kimkolwiek na "Ty", z Panami- rzadko. Chyba, że ktoś jest moim rówieśnikiem i znamy się od bardzo dawna.
Uważam, że w pracy odpowiednią, najlepszą dla nas formą grzecznościową jest "Pan, Pani".
Otóż pewnego dnia, a często rozmawiamy z kierowniczką, bo i ona i ja mamy wspólne tematy: dzieci, rodzina, codzienne sprawy, tj gotowanie, zakupy, szkoła. Ale wracając do tematu, Pani kierownik powiedziała wprost otwarcie, że ona nie rozumie, dlaczego nie mówię jej na "Ty", skoro pozostałe koleżanki mówią. Przeprosiłam ją, wyjaśniając od razu kwestię jw.
Przypomniała mi się od razu sytuacja ze swojej pierwszej pracy. Moja Pani kierownik, mam do nich szczęście, do tej pory na 3 prace, to same Panie mną rządziły. Otóż ta Pani Ewa powiedziała zdanie, które zapamiętałam. Ona wówczas była ode mnie starsza o 15 lat. To te słowa: "pamiętaj, że przechodzenie na "Ty" zezwala na wiele, nie ma pohamowań, czasem zapomina się o szacunku  W pracy zwłaszcza można komuś zbyt dużo "wygarnąć" bez żadnych skrępowań, ani ogródek".
Mam takie samo zdanie. W pracy bywa różnie, a kierownik, to funkcja zarządzająca resztą.
Pisałam także na pierwszym blogu o nieciekawej sytuacji w mojej pracy. O nierzadkiej bezczelności koleżanek, zatem przejście na "Ty" pogorszyło by tylko sytuację. U nas ta zasada się sprawdza, niestety.
Poszukałam w "Poradniku dobrego wychowania" o przechodzeniu na "Ty", z kim, kiedy i dlaczego w miejscu pracy?
Tak jest napisane:" Zgodnie z zasadami etykiety, z propozycją rezygnacji z tytułowania per Pani/ Pan, powinna wyjść na gruncie towarzyskim: osoba starsza do młodszej, kobieta do mężczyzny, a na gruncie zawodowym: szef do swojego podwładnego, pracownik zajmujący w strukturze firmy wyższe stanowisko do zajmującego niższe, klient do swojego kontrahenta/ doradcy /usługodawcy. 
Oczywiście nie mamy obowiązku przechodzić na „Ty” z każdym, kto nam to zaproponuje. I z drugiej strony, jeśli to my jesteśmy osobą w wyższej randze, również nie mamy obowiązku proponować każdemu zmiany sposobu zwracania się do siebie. 
Jeśli jednak ktoś nam proponuje przejście na Ty, a my czujemy, że jeszcze nie jest to dobry moment na zmianę sposobu zwracania się do siebie i wiemy, że będziemy czuły się skrępowane zwracając się w ten sposób do danej osoby, możemy delikatnie odmówić np. w ten sposób „proszę wybaczyć, ale nie godzi się do Pani/ Pana zwracać się w ten sposób. Jeśli natomiast propozycja wychodzi od mniej dostojnej osoby np. od kolegi z pracy, możemy spróbować takiej np. odpowiedzi: Będzie jeszcze lepsza okazja, aby to zrobić.
Pozostawania z kimś na "Pani", "Pan" ma swoje plusy. Obydwie strony składają sobie w ten sposób rodzaj uszanowania. Mogą być sobie bliskie, lubić się, a jednak utrzymywać ten minimalny towarzyski dystans. Zdarza się, że na "Pan" są ze sobą długoletni, autentyczni przyjaciele".
Ja tak też uczyniłam, przeprosiłam Panią kierownik i powiedziałam, że może kiedyś będzie na to lepszy czas.
Nadal w pracy z koleżankami jestem na dystans, bo tak jest najlepiej w danym momencie.
A, jak jest u Was w pracy? czy od razu łatwo przechodzicie na "Ty"?
Kiedy zaczynałam pisać swój pierwszy blog, także do nowych osób zwracałam się przeze "Pani, Pan".
Wyśmiano mnie, a bolało zwłaszcza, gdy wpisywali się bardzo młodzi ludzie, bez ogródek pisząc na "Ty", na dodatek często z malej litery:(
Mnie od dziecka uczono szacunku do ludzi starszych i grzeczne kłanianie się i mówienie właśnie "Pani, Pan".
Pozdrawiam serdecznie moich blogowych gości:) życzę udanego tygodnia:)
Zauważyłam przed chwilką, na liczniku blogowym ponad 10100 odwiedzin, to miłe, zwłaszcza, że jestem tu od niespełna 4 m-cy:) 
/kwiaty zawsze są grzeczne/

                                              

Cytat do zapamiętania:

"Życie nie jest tak krótkie, by nie było w nim czasu na uprzejmość".
Ralph Waldo Emerson

czwartek, 2 sierpnia 2012

Nic w życiu nie dzieje się przypadkiem

                                           Witam gości bardzo serdecznie na moim blogu :)
Według psychologów, nie tylko przypadek rządzi, kieruje naszym życiem.
Przecież "jesteśmy kowalami własnego losu". To my świadomie podejmujemy decyzje i wybieramy dobro nad złem. Sami tworzymy rzeczywistość, skupiając szczególną uwagę, a dzięki energii oraz przeróżnym sposobom, realizujemy swoje pomysły, zamiary.
Przykład- praca. Jeżeli nasz szef jest rozzłoszczony, to energetycznie, negatywnie "ładuje" przy okazji swoich pracowników.
Jak zatem radzić sobie np. ze złością?
U tu znów posłużę się psychologią. Według niej, każda emocja generuje energię. Czyli, złość musimy rozładować sami, aby dzięki niej coś w życiu zmienić na lepsze, coś co jest nam potrzebne. 
Nie wolno nam absolutnie w złości "tkwić", nią się napawać !!! co niektórzy mają w zwyczaju, niestety.
Musimy głęboko się zastanowić, dlaczego się złościmy  i wtedy odpowiednio zareagować doń.
Dobrze jest poradzić się terapeuty, gdy sami z problemem nie umiemy się uporać.
Najważniejsze, aby unikać złych sytuacji, wywołujących u nas negatywne uczucia. A często tak jest na własne, nasze życzenie.
Innym przykładem jest tworzenie naszej tożsamości przez innych ludzi. Wybranych lub nie, przez nas samych. Takie zjawisko nosi nazwę determinizmu. A głosi:
"Determinizm zakłada, że człowiek uwarunkowany jest biologicznie, społecznie, kulturowo. Wikła jednostkę w konkretną płeć, czas historyczny, religię. Jednocześnie umieszcza go w przestrzeni gęstej od alternatyw. Alternatyw tworzonych przez ludzi różnej rasy, o wielości wyznań religijnych, mnogości poglądów i różnorodności warunków życia".
Warto czasem  poczytać o ciekawych rzeczach z punktu widzenia psychologii.
A na letnie wieczory polecam Paniom przeczytanie książki Macieja Bennewicza "Wszystkie kobiety u Don Huana".
A ja... mam nowy kolor włosów, nowy aparat fotograficzny, jest dobrze :) do pełni zadowolenia brakuje mi tylko wolnych dni- urlopu...
Miłego weekendu życzę :) a wiernym czytelnikom- dziękuję za pamięć i regularne komentarze :)
Przepięknie, serdecznie dziś dziękuję Miśce- Gżegżółce za otrzymaną nagrodę- "Versatile Blogger" :) dla takich chwil warto tu być i pisać dla Was :)


                                                

Motto na dziś:

"Życie nie oferuje wyjaśnień czy przeprosin. To my je wymyślamy".
Jonathan Carroll