piątek, 30 sierpnia 2019

Holenderskie nicnierobienie, czyli niksen

  Witam w deszczowy, przyjemny wieczór ( po fali upałów) wszystkich gości na moim blogu:)
Miło gościć nowe twarze :)
Pisałam o hygge- klik, a teraz na nowe pojęcie, czyli niksen.
Cóż, to takiego?
Z wyczytanych wiadomości wynika, że:
"Niksen, to nowa holenderska filozofia życia. Dosłownie oznacza nicnierobienie.
Staje się coraz bardziej popularna na świecie i zyskuje coraz większą liczbę zwolenników.
Dlaczego? bo  opiera się na bardzo prostym założeniu.
A mianowicie.
Aby praktykować niksen wystarczy zająć się czynnością, która nie wymaga myślenia, a następnie pozwolić umysłowi odpocząć.
Jednym z przykładów może być zwyczajne siedzenie na ławce w parku albo patrzenie przez okno.
A to, wbrew pozorom, nie jest takie proste.
Niksen ma być odpowiedzią na zawodowe wypalenie i związaną z tym fizyczną niemocą.
Koncepcja ta zalecana jest przede wszystkim przepracowanym osobom, których tak mocno pochłaniają obowiązki zawodowe, że zapominają o innym świecie.
Zbyt szybkie tempo, wywarta presja przez otoczenie w pracy, wykonywanie kilku czynności naraz powoduje trudności ze skupieniem, może także zwiększać poziom stresu.
Nicnierobienie, uprawiane nawet parę minut w ciągu dnia, ma pomóc w osiągnięciu spokoju i równowagi".
Według psychologów, tym razem polskich, niksen, to zdrowe, choć trudne do wykonania, zwłaszcza przez Polaków, podejście do życia.
Jesteśmy zapracowanym narodem, wiecznie gdzieś goniącym.
Pracujemy ponad miarę,  długo i mamy coraz większy współczynnik czasowy.
Dopiero uczymy się odpoczywać, choć to niełatwe zadanie.
Nie raz potrzebujemy czasu tylko dla siebie,  nie umiemy niestety go wygospodarować i trzymać się obranych zasad.
Niksem, to lenistwo.
W naszym życiu musi być czas: relaksu, wypoczynku, spokoju, oddechu.
Potrzebne nam to jest po to, abyśmy mogli  dobrze w sposób twórczy, konstruktywny funkcjonować.
Leniuchowanie wcale nie jest negatywne, gdy robimy to razem z rodziną, bliskimi nam osobami.
Polakom szkoda jest czasu na bezczynność, czy stagnację.
Takie "nicnierobienie" może być oazą spokoju.
Pamiętajmy o tym!
U mnie, mam to w genach, nie było takiej opcji. Na wsi jeszcze.
Aby usiąść, lenić się.
Choć obserwowałam, nadal widzę takich ludzi.
Wolno chodzących, nie nieprzemęczających się, pomimo obowiązków zawodowych, czy rodzinnych.
Dziwiłam się, jak można tak żyć.
Było tym ludziom dobrze wżyciu. Bez większego wysiłku, pośpiechu, zamartwiania się o to, czy tamto...
Ja zawsze wszystko musialam mieć perfekt, na "wczoraj", na błysk.
Szkoda mi było czasu, nawet na wolne chodzenie, np. z pracy do domu.
Ech...dziś przystopowałam, zwolniłam tempo życia. Nie jest to zasługa żadnego niksena, tylko choroby.
A, jak jest z Wami? napiszcie proszę.
Kończąc dzisiejszy post, chciałabym z serca podziękować: za Waszą obecność, miłe słowa wsparcia, zrozumienia i za życzliwość:)
Pozdrawiam pięknie na rozpoczynający się weekend oraz pomyślny nowy tydzień, już wrześniowy:)

/ ciasto dla Was /

do posłuchania- klik

/ moje Wrzosy na balkonie /

Cytat na dobry czas:

„Będziesz stale cierpiał, jeśli będziesz reagował emocjonalnie na wszystko, co ludzie do Ciebie mówią. Prawdziwa siła zawiera się w obserwowaniu wszystkiego z boku, ze spokojem i logiką. Jeśli słowa mogą Cię kontrolować, to znaczy, że wszyscy mogą Cię kontrolować.
Oddychaj i pozwól sprawom przeminąć.”
  Bruce Lee

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Samotne spacerowanie ma sens!

           Dzień dobry w nowym dniu, kolejnego sierpniowego tygodnia:)
Po dłuższym okresie, powróciłam do samotnych spacerów.
Byłam na takowym w sobotę po południu.
Kierunek- pobliski las.
Cel- uspokojenie myśli.
Czas: 2 godz.
Kiedyś owe spacery były ucieczką od codzienności, ukojeniem stanu psychicznego, idealnym "wypełniaczem" wolnego czasu i naturalnym lekiem na bezsenność.
Ktoś zapyta, dlaczego spaceruję samotnie?
Ludzie mnie przytłaczają, a bliscy nie mają czasu- zajęci swoimi obowiązkami.
Moje spacery, to potrzeby: serca, duszy, ciała.
A teraz  zapraszam na fotograficzną relację z miło spędzonego czasu w malowniczym miejscu, przy pięknej pogodzie:)
Najpierw przechodziłam sobie spokojnie, wolno przez park.

 / fragment parku /


/ ławeczka w parku /
 Później już dróżką, przy polach.

 / Nawłoć pospolita /

Skubnęłam jeżynkę, ale kwaśna, że hej! Chociaż rośnie w pełnym slońcu. 


W tym roku nie zrobię soku z dzikiego bzu, bo choroba nie pozwala. A teraz byłby ten moment, bo dojrzały już.
/ Bez czarny /

Nareszcie jestem w lesie, ale tym prawdziwym:)
Sucho, bo upały u nas na powrót. Grzybów brak.

/ idę sobie /

 W jedną stronę nie mijam nikogo po drodze, tylko własny cień mi cały czas towarzyszy.

/ tam nie poszłam! /


"Szumi las, ma czas".
Seneka Młodszy

Miło się spaceruje, szumią liście, ptaszki świergolą, szyszki spadają, pachnie grzybnią.
 

"Jeden spacer po lesie więcej uczy o naturze świata, niż grube książki miejskich intelektualistów, którzy spędzili dziesięciolecia zamknięci w czterech betonowych ścianach".
Adam Wielomski


"Wpatruj się w niebo i śpiewaj z radości, gdyż słońce otula cię ciepłem i opromienia światłem - za darmo".
Phil Bosmans 


"Pewien uczony, całkiem niegłupi,
Z Oksfordu
Czy może z Wrocławia,
Twierdzi, że paproć ogromnie lubi,
Kiedy się do niej przemawia.
Lubią paprocie głos pieszczotki
I rosną wręcz jak szalone -
Koniecznie powinien hodować paprotki,
Kto gadatliwą ma żonę."
Ludwik Jerzy Kern

/ las paproci /

Czas na powrót. To tylko zdjęcia takie ciemniejsze, nie było jeszcze późno, bo 18.30.
Tym razem przebiegła jakaś Kobieta, dbającą o kondycję fizyczną. 
Minęłam parę rowerzystów, młode dziewczynki na spacerze i Pana doktora z psem.


Dopiero pod koniec czułam ból lewej podeszwy, bo oczywiście niewłaściwe buty ubrałam.
Było troszkę kamienistej drogi.
To było bardzo pożytecznie spędzone popołudnie.
Jeszcze zobaczyłam się z Najstarszym Synem, który wracał do Krakowa, z Mamy smakołykami.
Obiecałam sobie, tak spacerować, przynajmniej raz na tydzień.
A miejsc takich, w moim miasteczku jest wiele.
A jeszcze jedno. Nie myslalam, podczas spacerowania o rzeczach negatywnych z przeszłości, o bólu, o niczym smutnym.
To był czas relaksu:)
A Wy, czy lubicie czasem pobyć sami ze sobą?
Dobrego tygodnia, uśmiechu i  spokojnego czasu Wam życzę:)

do posłuchania- klik
 

 Motto do zapamiętania:

„Zmień swoje myśli, a zmienisz swój świat” 
 Norman Vincent Peale
 

czwartek, 22 sierpnia 2019

O zapachu perfum rzecz będzie

    Dziś przygotowałam dla moich blogowiczów temat lekki, przyjemny, relaksacyjny, miły.
Na początek trochę wyczytanej teorii. A rzecz będzie o perfumach.
Znano je już w Starożytności. Były synonimem luksusu i pożądania. 
Wyróżniamy następujące koncepty zapachowe: cytrusowe, kwiatowe, paprociowe, leśne, szyprowe, ambrowe, skórzane.
Nowe perfumy tworzy się od kilku do kilkunastu miesięcy. 
Jeżeli utrzymują się na rynku 10 lat noszą nazwę "klasycznych".
Zapach perfum powinien pasować idealnie do osobowości kobiety lub mężczyzny.
Gwiazdy kina, czy ekranu mają swoje własne, opatrzone nazwiskiem.
Przed zakupem nowego flakonika zapachu, musimy je przetestować.
W wyborze kierujemy się kilkoma koniecznymi zasadami. 
Za jednym razem nie wąchajmy więcej niż 3-5 zapachów.
Aby wyostrzyć swoje powonienie, dobrze jest przed-  powąchać ziarenka kawy. 
Zacząć należy test od zapachów cytrusowych, a później przejść do orientalnych czy korzennych.
Nasz nos jest najbardziej wrażliwy przed południem.
Rozróżniamy nuty zapachowe, tj: głowy, serca i głębi-bazy. 
To kompozycje zapachowe, tzw. mieszaniny esencji.
Oto kilka przykładów doboru perfum do osobowości kobiety.
Kobietom kusicielkom, niepokornym, uwodzącym, prowokującym spodobają się zapachy z dodatkiem: czarnej porzeczki, brzoskwini, owoców egzotycznych albo fiołka alpejskiego, piwonii królewskiej, bawełny i ambry.
Kobiety świadome własnej atrakcyjności z gorącym temperamentem wybiorą zapachy:kwiatowo— piżmowe, owocu litchi, passiflory, wiśni, piżma, paczuli. 
A dla pań, które mają niepowtarzalny styl są delikatne, pasują: drzewo sandałowe,
paczula i wanilia.
Romantyczki, eleganckie, kobiety z klasą, wybiorą zapachy: wisterii, jaśminu
róży, czarnego fiołka.
Marzycielkom pasują zapachy orzeźwiające: z zielonego mango, gruszki, konwalii, fiołka i białego piżma.
Moje ulubione, to te z nutką drzewa sandałowego. Zwłaszcza w męskich perfumach.
Na wielkie wyjścia używam perfum z nutką: cyklamenu, imbiru, jaśminu, miodu, neroli, pomarańczy, sandałowca, wanilii. 
Miałam okazję poczuć ten pomarańczowy kwiatowy zapach, będąc w Toskanii w kwietniu, parę lat temu. Cudny, mocny, słodki, nieziemski. 
Szukałam krzewu jaśminu ( podobnie pachnie), zadarłam głowę, stałam pod drzewkiem pomarańczy. Spadł nawet na ziemię kwiatek. To było to!
Na co dzień zaś preferuję: gruszkę, melona, wanilię, goździka, magnolię, mandarynkę.
Dawniej przeważnie kobiety dbały szczególnie o ładny zapach ciała.
W dzisiejszych czasach, przy dużej dostępności w świecie, przemyśle kosmetyczno-perfumeryjnym, Panowie dorównują nam w świetnym doborze zapachu i odpowiedniej pielęgnacji.
Zatem, skrapiajmy swoje skronie nie tylko od święta. 
Nie tylko dla ukochanej osoby, ale przede wszystkim dla siebie samych, ale za to zawsze wyczuciem dobrego gustu. 
Dla poprawy nastroju, dla rozpieszczania naszego ciała, dla bycia atrakcyjną osobą.
Najpiękniejsze perfumy to takie, które najbardziej nam się podobają. To te, które działają na nasze samopoczucie, podkreślając osobowość, styl życia i temperament.
Z ciekawostek: wdychane aromaty mają wpływ na nasze decyzje, zdrowie, samopoczucie.
Opowiada, o tym doskonale film "Pachnidło".
Woń wpływa także na pracowników na popełniane, bądź nie- błędy. Cytrusy są tymi eliminującymi.
Zaś lilia i mięta pieprzowa wzbudza w nas czujność.
Męskie zapachy działają pobudzająco na kobiety. Mogą przyśpieszyć owulację i zwiększyć płodność, min. dzięki feromonom, tj: Androstadienon, Hipokamp,
Estratetraenol.


Niespodzianki, która kobieta ich nie lubi. Ja także lubię je sprawiać:)
Napiszcie proszę o swoich ulubionych zapachach.
Miłych letnich, jeszcze wakacyjnych dni życzę:) 
Dziękuję za Waszą obecność, witam serdecznie nowe twarze:) 

do posłuchania- klik


Cytat do zapamiętania: 

"Kto ma władzę nad zapachami, ten ma władzę nad sercami ludzi".
Patrick Süskind- "Pachnidło" 

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Poniedziałkowa kobieca refleksja

    Witam wszystkich gości na moim blogu, w to upalne poniedziałkowe południe, nowe twarze także:)
Nowy dzień, nowy tydzień, zatem wszystko powinno być rozpoczęte na nowo, czy tak jest w rzeczywistości?
Powracam do tematu, przypomnienie ostatniego posta na ten temat, tutaj- klik
Co zmieniło się w moim życiu od 20.08.2018r.
Wiele...
Ale po kolei.
Nie dotyczy mnie, póki co, kwestia wstawania do pracy, bo przebywam nadal na L-4.
Choć przebudzam się regularnie ok. 5 00, leżę jeszcze chwilę, nie zasypiam ponownie.
W nocy nie zawsze dobrze śpię, zdarzają się dłuższe przerwy.
Wtedy rozmyślam, najczęściej o rzeczach mniej przyjemnych.
Nie wiem, dlaczego, ale nasz mózg ( dowiedziono, to naukowo) wymazuje szybko przyjemne rzeczy.
Rano nigdy nie wstaję lekka, rześka, uśmiechnięta, zadowolona.
Od razu towarzyszy mi ból.
Najbardziej męczy i dokucza mi prawy nadgarstek. Jest bezwładny.
Później, zaczynam od ziół, czyli siemienia lnianego.
Nie bardzo przechodzi mi przez gardło lekki "glut", ale chory żołądek, trzeba czymś wzmocnić.
Jeśli jest ładna pogoda piorę, zmywam balkon, podłogi, podlewam kwiaty, wynoszę pościel.
Następnie pora na śniadanie, choć nie zawsze mam na nie ochotę, ale mus, bo garść tabletek trzeba przełknąć.
W międzyczasie śniadaniowa telewizja i ...

/ duża kawka z ekspresu /

Pora nastawić obiad.
Lubię moją krzątaninę w kuchni. Pomimo bólu, chętnie: kroje, mielę, siekam, mieszam, przyprawiam, dogadzam moim Bliskim.
Staram się gotować smacznie, zdrowo i nie monotonnie.
W sezonie, takim, jak obecnie, moja kuchnia obfituje: w warzywa, owoce, świeże zioła.
Dania są: lekkie, mało kaloryczne.
Chętnie piekę domowy chlebek i bułeczki na zakwasie.


 Wróciłam trochę do wypieków- dla Męża, bo lubi ciasto do kawki. Syn nadal unika cukru.

/ Ptasie mleczko /
 / ciasto z borówką /

Czasem wybieram się sama na mniejsze zakupy. Większe robię z Rodzinką.
Nie wolno mi dźwigać! z resztą mam niesprawność rąk.
Rzadko wychodzę do południa, bo ZUS i możliwa kontrola!
Obiad gotuję na 15 00, wtedy przychodzi z pracy Mąż.
Później szybka z nim kawka i zostaję sama w domku. Idzie pomagać Dzieciom na budowie.
Syn wraca o różnych porach.
Jak w miarę dobrze się czuję, nie bolą mnie bardzo nogi, tj. śródstopie ( ból nie pozwala chodzić!) wybieram się na popołudniowy spacer, nierzadko z moją P. Marią.
Ale...nie są, to już miłe, wesołe rozmowy, jak dawniej.

/ moje malownicze, zielone miasteczko /

Pani Maria ma 80 lat, mieszka samotnie i taką samotność ma już w sercu i głowie.
Jest rozdrażniona, rozgoryczona, sfrustrowana, zmęczona życiem.
Jest mi jej żal, ale ja muszę mieć spokój ( przede wszystkim psychiczny), aby móc wygrać z chorobą.
Ostatnio nie mam jakoś weny na czytanie książek.

  / książki od Stokrotki- dziękuję /

A mam listę poleconych tytułów do przeczytania.
Lubię obejrzeć jakiś film, posłuchać muzyki.


Nadal sprawia mi przyjemność opiekowanie się moimi roślinami, kwiatami w mieszkaniu, na balkonie. 
Nie raz mam w tygodniu kilka wizyt lekarskich, czy badań.
Taki jest ten właśnie, codziennie ( do środy włącznie) lekarze.
Moje dni, jeden podobny do drugiego, tydzień umyka za tygodniem, itd...
Aha, jeszcze wizyta u fryzjera, nowy kolor- poprawiają nastrój!
Tak było dzisiaj. Lubię ostatnio rudości i taki mam teraz odcień włosów:)
Podobne modne w tym roku!
Jedyne, co mnie cieszy i trzyma przy życiu, to Bliscy.
Jest im dobrze, realizują swoje plany, spełniają marzenia.
Córka z Zięciem cieszą się z nowo wybudowanego domu. Urządzają już wnętrza.
Wszystko oczywiście kosztem czegoś, ale jest ich, własne.
Mąż dużo pomaga, ja (niestety) tylko się przyglądam. A tak bardzo chciałabym cokolwiek tam zrobić.
Chłopcom także wiedzie się dobrze.
Bardzo brak mi wyjazdowych spotkań z Rodzicami i Rodziną.
Na dalekie podróżowanie nie mam siły i zdrowia.
Czasem pytam siebie, Boga... dlaczego ta starość tak mocno siadła mi na karku, placach i przytłacza coraz mocniej, przygniata do ziemi?
Cóż, każdy podobno dźwiga swój krzyż tu na ziemi, dlaczego zatem ja mam mieć inaczej.
Kochani dziękuję za Wasze: e-maile, ciepłe słowa, myśli, a także prezenty w postaci widokówek ( uwielbiam je otrzymywać, te z Waszych podróży) oraz za książkę.
Szczególnie dziękuję: Ani, Jadzi, Joasi, Kasi i Madzi :)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytających mojego bloga i życzę udanego, uśmiechniętego całego tygodnia:)

/ dojrzała jarzębina /

do posłuchania- klik

Cytat na pomyślny tydzień:

"Każdy ra­nek da­je szansę na to, by wie­czo­rem móc po­wie­dzieć: to był szczęśli­wy dzień".
Małgorzata Stolarska
 
 

sobota, 17 sierpnia 2019

Rodzinne świętowanie!

       Witajcie kochani:)
Dziękuję za Waszą obecność, miło mi gościć nowe osoby:)
Sierpień w mojej rodzinie obfituje w różne uroczystości, tj: 14-imieniny młodszego Syna klik nasza 32 już rocznica ślubu  klik, a 18 urodziny najstarszego Syna. W tym roku okrągłe, bo 30-te!
I o tym ostatnim słów kilka.
Tak pisałam przed laty, dokładnie 18 sierpnia 2007r. na blogu:
"Dziś wielkie Święto mojego najstarszego syna.
Wkracza w wiek dorosły,kończy 18 lat !
Dokładnie pamiętam dzień jego narodzin.
Ciąża była najpiękniejszym stanem w moim życiu.
Syn urodził się jako moje pierwsze, upragnione dziecko.
Kocham dzieci, zwłaszcza niemowlęta.
Synek dorastał zdrowo, spokojnie, szybko przyswajał wiedzę. Był (i nadal jest) spokojnym, mądrym chłopcem- ot, już mężczyzną.
Imię, to mój wybór, z sympatii  do pewnego znanego piosenkarza.
Nawet byliśmy wspólnie, po latach, na jego koncercie, mamy wspólne fotki, autografy.
Dziś świętujemy, upiekłam jak zawsze ulubiony tort, będą smakołyki, prezenty, życzenia 100 lat...
Chciałabym, aby mój dorosły już syn miał piękne życie, bogate w :uśmiech, szczęście, radość, dostatek. Aby ziścił swe marzenia i aby pozostał nadal mym kochającym i kochanym synkiem. Synku całuski od nas wszystkich.
Szczęśliwa mama.
W tym dniu wejścia w dorosły świat, niech wszystkie smutki odejdą w dal. Niech się śmieje do Ciebie świat, blaskiem długich i szczęśliwych lat..."

A, jak jest dziś?
 Wiele słów mogłabym powtórzyć sprzed 12 lat.
A mianowicie, Syn jest nadal: mądrym, spokojnym, rozważnym i odważnym,  dążącym do celu Mężczyzną.
Skończył szkołę średnią( i swoją wymarzaną informatykę),  studia, pracuje, zarabia, usamodzielnia się. 
Nie mieszka już z nami, znalazł miłość swojego życia, myśli o założeniu rodziny, byciu tatą.
Syn spełnił wiele swoich marzeń: wyjechał za granicę, nauczył się perfekt języka angielskiego ( samodzielnie), kupił upragniony motor ( jeździ rozważnie, z głową!), zrobił prawo jazdy na samochód (od niedawna jeździ także autem). 
Spełnia się zawodowo i prywatnie.
Ma od lat, grono, tych samych przyjaciół.
Nie sposób wychwalać swoje dziecko, bo wiadomo dla Mamy- zawsze był, jest i będzie, tym Naj!
Jakie dziś złożyłabym życzenia, mojemu 30-latkowi? (Boże, jak ten czas leci!).
Synku mój!  życzę Ci przede wszystkim: zdrowia (wiem ostatnio, na własnej skórze doświadczyłam, jakie jest cenne!), stabilności życiowej, nadal odwagi w podejmowaniu ważnych, czasem trudnych- decyzji, szczęścia i miłości w związku, awansu i zadowolenia w pracy, pięknego podróżowania i poznawania ciekawych miejsc, uśmiechu każdego dnia!
Bądź nadal dla mnie, dla nas (Rodziców, Rodzeństwa) kochający i kochany!
Tort ( ulubiony mojego Synka) jest w tracie pieczenia ( co roku piekę je sama dla Bliskich), jest specjalna dekoracja ( niespodzianka) i prezenty, a całe przyjęcie już jutro.

/tort "Ambasador"- taki będzie/

Kochani! bądźcie i Wy szczęśliwi  i dumni ze swoich rodzin, dzieci i bliskich:)
Pozdrawiam najserdeczniej i życzę kolejnych udanych, spełnionych, miłych letnich dni:)
Wybaczcie, że nie będzie zdjęć, ale tych osobistych, po prostu nie wstawiam.

 /na zdrowie, za zdrowie/

 do posłuchania- klik

Motto do zapamiętania:

"Najważniejsza rzecz w życiu to rodzina. Najpierw ta, w której się urodziłeś, później ta, którą sam stworzyłeś".
Peter Sellers



wtorek, 13 sierpnia 2019

Wizyta u lekarza!

    Witam serdecznie w to letnie pochmurne południe, wszystkich miłych gości, nowych- także:)
To, że pada deszcz, to bardzo dobrze, po po kilku upalnych dniach, znowu sucho się zrobiło.
Dawno nie było u mnie o chorowaniu (pewnie  powie ktoś z sarkazmem), przepraszam stałych odwiedzających.
Ale, toż to samo życie.
Na początek prośba do Was kochani.
Zależy mi szczególnie na komentarzach od osób związanych blisko ze służbą zdrowia. Chodzi o fachowe wyjaśnienie sprawy.
Ale po kolei...
Niespełna tydzień temu byłam na wyczekanej wizycie ( to było, w tym dniu, kiedy spacerowałam szybciutko po Krakowie) u specjalisty moich dolegliwości, czyli  u REUMATOLOGA.
Wielkie litery są specjalnie napisane.
Kim jest ów specjalista?
Tutaj zasięgnęłam wiedzy medycznej, encyklopedycznej:
"Reumatolog diagnozuje, leczy, a także prowadzi działania profilaktyczne mające zapobiegać schorzeniom reumatycznym kości, stawów oraz chorobom zapalnym tkanki łącznej.
Reumatolog zajmuje się bardzo liczną grupą jednostek chorobowych związanych ze zwyrodnieniowymi i zapalnymi schorzeniami tkanki łącznej, kości i stawów. 
Reumatologia jest dziedziną medycyny wewnętrznej, a z pomocy lekarza tej specjalizacji korzystają osoby doświadczające nawracających i intensywnych bólów stawów, ścięgien czy mięśni, którym towarzyszą także inne objawy i które nie chcą się poddać działaniu leków zaproponowanych przez lekarza pierwszego kontaktu. 
Specjalista w dziedzinie reumatologii leczy bardzo wiele rodzajów chorób. 
Wśród nich znajdują się: reumatoidalne zapalenie stawów, łuszczycowe zapalenie stawów, gorączka reumatyczna, zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa, przewlekłe stany zapalne tkanki łącznej, osteoporoza, sarkoidoza, fibromialgia.
Z jakimi objawami udajemy się do reumatologa: bolą mięśnie stawy i kości, ból jest nawracający i intensywny; często pojawia się nie tylko w jednym, ale kilku stawach - z czasem choroba przybiera postać symetryczną - objawy występują w stawach po obu stronach ciała; bólowi towarzyszą: stan podgorączkowy, obrzęk, wysypka, zaczerwienie skóry; gdy odczuwamy dolegliwości również w obrębie jamy brzusznej i nie są one spowodowane kłopotami z żołądkiem czy jelitami; po przebudzeniu stawy są zaczerwienione i odczuwamy ich sztywność; sprawia nam problem utrzymanie w palcach przedmiotów ;sprawia nam problem schylanie się, podnoszenie przedmiotów; stawy stają się zniekształcone i opuchnięte".
A, jak jest w praktyce, jak było u mnie?
Sprawa się dzieje na NFZ!
Ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu, po zarejestrowaniu, odczekaniu w kolejce, przybyłam pod wskazany adres do konkretnego Pana doktora-reumatologa..
Zasięgnęłam opinii w internecie, o tym lekarzu. Niewiele ich było, raczej pozytywne.
Specjalista wiekowy, bo Akademię Medyczną skończył w 1965r.
Wzięłam, jak zawsze ze sobą teczkę ( jest już gruba) z dokumentacją medyczną.
W tym dniu b. gorącym, czułam się wyjątkowo źle. Nie wiem, czy to działanie leków, czy skutki postępującej wciąż choroby.  Mam mroczki przed oczami, zaniki widzenia, miękkość nóg, chwilowe prawie omdlenia.
Pojechał, więc ze mną Mąż.
Najpierw przeprowadzono ze mną wywiad. Zaczęłam zatem od początku opowiadać o mojej chorobie, dolegliwościach.
Pierwsze pytanie, jakie usłyszałam od Pana doktora to:" dlaczego akurat do niego przyszłam? 
Ja na to, zgodnie z prawdą, że ze skierowaniem, po uprzednim zarejestrowaniu, na określony termin.
Trochę mnie "potrzepało" już!
A, dlaczego nie chodzę do wcześniejszego swojego reumatologa?
Tak się składa, że u mojej Pani doktor ( polecanej, dobrej) na NFZ, miałam wizyty odlegle 1 na rok. 
Na dodatek w szpitalu, w którym pracuje ma zbyt wielu pacjentów i już mnie nie przyjmie. 
Taki przepis, bowiem przerobiono oddział  na przychodnię tylko dla "swoich", czyli pacjentów z Krakowa.
Pan doktor powiedział, że go to nie obchodzi, bo on też ma dużo pacjentów!
Miałam już ochotę wyjść, łzy napłynęły do oczu.
I już na wstępie Pan Doktor ripostował, w ten oto sposób wszystkie moje odpowiedzi na jego pytania, co mi dolega.
Zaczęłam od początku, czyli łokcia, itd...
Cytuję:" łokieć mnie nie interesuje, co dalej? ból, sztywnienie, brak czucia w dłoniach ( faktycznie wizualnie nie najlepsze, mam już widoczne guzki reumatoidalne), ostry ból śródstopia ( to nie moja działka, tylko ortopedy!) bóle, skrzypienie kolan ( to mnie nie interesuje) pogrubienie obojczyka- tu zatrzymał się na chwilę ( ale mam mieć wkrótce rezonans, zatem przeszedł dalej z pytaniami),  bóle silne, nawet w nocy kręgosłupa (a, skoro Pani leczona u specjalisty, to nie moja działka), bardzo silne bóle mięśni ( to mnie nie interesuje), ogólne osłabienie organizmu, stany depresyjne( to mnie nie interesuje).
Dokumentację przejrzał Pan doktor pobieżnie, zabrał kopie do swojej teczki.
Przyczepił się tylko do opinii lekarki z Poradni Bólu, co do fibromialgii. Co, to za głupia choroba, to bzdura! 
Ja już ze łzami w oczach, czerwona, zdenerwowana.
Leków nie przepisał żadnych, bo miałam. Nie wnikał kompletnie, czy są dla mnie odpowiednie, w ich skład, czy stosowanie. A nadmieniłam, że mam  problemy z żołądkiem ( mam zatwierdzoną nadżerkę).
W sumie Pana doktora niewiele interesowało!
Kolejna wizyta wyznaczona na koniec października, to Pan doktor sam wybrał datę.
Byłam ok. 30 min., w tym dłuuuuuugie Pana doktora pisanie, a zaledwie kilku słów dla lekarza kierującego.
Pan doktor roztrzepany, ciągle mu coś ginęło na biurku,  nawet mnie posądził o zabranie jakiegoś papierka!
Tego było już za dużo, ale ja-jak to ja, milczałam i tyle!
Włączony wentylator wszystko wydmuchiwał, na to nie wpadł!
Wyszłam z płaczem, roztrzęsiona, do czekającego na mnie na  korytarzu Męża.
Zadałam mu tylko jedno pytanie: "Kochanie, czym się zajmuje lekarz-reumatolog?".
Mąż popatrzył na mnie zdziwiony, po czym przytulił mocno.
Czuł, co tam się wydarzyło w pokoju lekarskim. Nie jeden raz wychodziłam, w takim stanie.
Mój Mąż jest b. spokojnym, ułożonym, kulturalnym i cierpliwym człowiekiem.
Nie, nie zrobił awantury.
A ja? cóż, znowu muszę szukać dobrego reumatologa!
A choroba sobie postępuje, ja się załamuje, itd, itp.
Mam już dosyć lekarzy, traktowania  pacjenta- lekce!
Podobno, żeby wyleczyć ciało, trzeba mieć zdrową, spokojną "głowę". 
A, jak w takiej sytuacji można mieć, no jak?... 
Aha, pewnie ktoś napisze, czemu nie idę prywatnie?
Chodzę do prywatnych lekarzy, na badania, tak od listopada. 
Wydałam mnóstwo pieniędzy.  
Nie mam niestety napełnionego pieniędzmi "worka bez dna"!
Nadmienię tylko, że od tego czasu do teraz, przebywam na zwolnieniu lekarskim. 
A pracuję tylko a 1/2 etatu za najniższą krajową. Niech sobie ktoś wyliczy, ile dostaję na "czysto".
Dlaczego lekarze na NFZ, wykonują inaczej swoją pracę, niż prywatnie?
Nie rozumiem, nie umiem tego pojąć!
Dlaczego ten proceder trwa i nikt się, tym nie zajmuje, aby sprawę zbadać!
Tylko proszę  o niepolitykowanie.
Bo było tak, od zawsze i jest nadal!
Może macie namiar na dobrych reumatologów w Krakowie, bardzo proszę o info na e-maila, z góry dziękuję:)
A, czy Was spotkały niemile scysje podczas wizyt lekarskich? 
Napiszcie proszę parę słów na temat.
Życzę wszystkim zdrowia, bo ono jest bezcenne!
Pozdrawiam serdecznie na kolejne letnie dni i dziękuję za Waszą obecność na moim blogu i nie tylko)

/leki- pomagają, czy szkodzą?/

do posłucha- klik

Cytat do zapamiętania:

"Czy to nie smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności życia".
Jostein Gaarder

sobota, 10 sierpnia 2019

Szybki spacerek po Krakowie

     Witam w letnie południe wszystkich miłych gości na moim blogu, nowe osoby także:)
Ostatni temat był dla Was ciężki, trudny (życie, to nie tylko róż i radość, pamiętajmy o tym !), zatem dziś lekko, spokojnie będzie.
Wyjaśniam od razu tytuł posta.
Szybki... bo tylko po drodze do lekarza ( z czymże, by innym stolica Kraka może mi się ostatnio kojarzyć!).
Zatem przemierzając rozkopany Kraków zatrzymywałam się, co krok ( choć czas gonił, bo umówiona byłam na konkretną godzinę), aby podziwiać przyrodę,  robić fotki.
Oto kilka z nich.

 /Niecierpek Waleriana/

 Liliowców cały gąszcz
/ Liliowce ogrodowe/
 
 A teraz gama kolorów cudnych Hibiskusów, rosnących sobie przy bloku


/Astry krzaczaste, zwane Marcinkami/

Są i kaczki z gołębiami w Parku Krakowskim im. Marka Grechuty


Na koniec zaś, wyszukałam mądre rozważania, proszę przeczytajcie i przemyślcie.

"Kawałek życia został Ci włożony w ręce.
Twojego własnego życia.
Twoje umykające istnienie
każdego dnia dawane jest ci od nowa.
Czy naprawdę chętnie przeżywasz dzisiejszy dzień?
Czy go rozpoczynasz z ochotą?
Czy przyjmujesz niczym ołowiany ciężar,
który cię przygniata?
Nikt z ludzi nie potrafi tego zmienić, jedynie ty sam.
Nie ma bowiem na świecie nikogo, kto
mógłby ten dzień przeżyć za ciebie.
Przyjmij ten podarunek, a nie zapomnij,
że każdy dzień dany ci jest jak wieczność.
Abyś był szczęśliwy!!!!
Każdego dnia zaczynaj życie od nowa!!!
Życie znowu wstępuje w ciebie, gdy się dziwisz,
że każdego poranka pojawia się światło.
Jesteś szczęśliwy, ponieważ twoje oczy widzą,
twoje dłonie czują, a twoje serce bije.
Jesteś jak nowo narodzony, gdy zdajesz sobie sprawę, że żyjesz".
Phil Bosmans 

Życzę Wam kolejnych dni: udanych, z pozytywnym nastawieniem, pogodnych ( tych w sercu także) oraz pełnych radości i uśmiechu:)
Pięknie dziękuję tym, którzy odwiedzają mojego bloga systematycznie:)


do posłuchania- klik

Motto ku refleksji:

"Czasem dopiero na skrzyżowaniu
człowiek zaczyna zastanawiać się - dokąd idzie".
Władysław Grzeszczyk