sobota, 29 czerwca 2019

Moje letnie królestwo kwiatowe

   Pięknie witam wszystkim miłych gości na moim blogu:)
Dziś lekki temat, bo z kwiatami w roli głównej.
Upały za oknem sprzyjają roślinności, ale nie wszystkim gatunkom.
Doskonale taka sucha, ciepła aura pasuje Różom.
Oto moja kolekcja w ogródeczku. Niepełna, bo reszta w pąkach lub przekwitła chwilowo.

"Możemy narzekać, że różane krzewy mają ciernie lub cieszyć się, że cierniste krzewy zakwitają różami".  Abraham Lincoln


Słoneczną pogodę uwielbiają także Rudbekie. Moje ulubione letnie kwiaty.

/ w towarzystwie Lawendy /

"Człowiek potrzebuje do życia ogrodów i bibliotek".

Cyceron

Zaczynają kwitnąć także Lilie. Duża część jeszcze w pąkach.


Juki także wyrosły w olbrzymie kwiatostany.



Oczy raduje słoneczny Nachyłek lancetowaty.


Balkon w tym roku skromniejszy, ale też kwitnący i zielony.

/Zefirant /

/Szczawik Deppego /

/Szczawik trójkątny /

/ Euphorbia Diamond Fros'/

 / Plektrantus, komarzyca /
 / Begonia bulwiasta /

/ Koleusy /

/ ...szukam nazwy /

/kącik ziołowy/

Motto na dziś:

"Ogrodnictwo to nauka, nauka, nauka. Na tym właśnie polega zabawa. Cały czas się uczysz!" Hellen Mirren

W mieszkaniu także pełny rozkwit.
Na południowym parapecie doskonale czują się Storczyki.


Kwitnie ulubiony Fiołek afrykański, póki co jeden.


Miłych, udanych kolejnych letnich dni życzę i dziękuję za Waszą obecność:)

Motto do zapamiętania:

"Założyć ogród to uwierzyć w jutro".

Audrey Hepburn

/Frezje na balkonie/

wtorek, 25 czerwca 2019

Wesela wczoraj, a dziś- refleksja

           Witam wszystkich miłych gości na moim blogu, zwłaszcza nowych czytających i komentujących:)
W niedzielę byliśmy na weselu w rodzinie i taka naszła mnie refleksja, aby trochę porównać wesela współczesne, z tymi sprzed lat.
Może zacznę od mojego wesela, czyli od daty 15 sierpnia 1987r.
Ślub, zwłaszcza kościelny ( ja miałam osobno cywilny, takie były czasy) był bardzo ważnym wydarzeniem, dla nowożeńców, ale także Rodziców. Zwłaszcza na wsi, gdzie każdy o każdym wszystko wiedział.
Nie było mowy o życiu razem, bez sformalizowania związku.
Młodzi ludzie bardzo wcześnie się pobierali, nie czekając na  tzw:"odpowiednie warunki": mieszkanie, czy dobrą pracę ( z tą ostatnią nie było źle, zawsze jakaś była).
Wesele było podzielone finansowo. Rodzice Pani Młodej byli odpowiedzialni za zorganizowanie wesela z wyżywieniem ( sala plus jedzenie). A Pana Młodego za: alkohol, orkiestrę, bukiet ślubny i oczywiście obrączki.
Dobrze, jak Młodzi mogli sobie sami sfinansować ubiór. My tak zrobiliśmy, oboje pracowaliśmy.
U nas wesele odbywało się latem, przed domem, pod zadaszeniem.
Nawet o kucharkę (starsza Pani pysznie gotowała i piekła) było wówczas b.trudno.
Rodzina pomagała w kuchni, nawet ja do późnych piątkowych godzin: ucierałam, kroiłam, kosztowałam.
Robiło się domowy makaron, piekło i smażyło mięsa. Kroiło sałatki. Sami robiliśmy ciasta, mało "masowych" kremowych, bo lato.
Nie było wtedy problemu z alkoholem. Szampan i czysta.
Na zadbanie o siebie brak czasu, miałam tylko hennę na rzęsy i brwi, skromny makijaż, zero malowania paznokci, ale za to ładnie upięte włosy w kok.
Ślub cywilny był rano o 10.00. Tylko Rodzice i świadkowie.
Wybrałam z Mamą w butiku na te okazję różowo-amarantowy komplet "piórka" i kwiat we włosy z toczkiem.
A kościelny wieczorkiem o 18.00. Były 2 wesela naraz, jak się okazało z dalszej rodziny mojego Dziadziusia.
Kościół parafialny piękny, duży, zatem w niczym to nie przeszkadzało.
Zdarzało się i kilka ślubów na jednej Mszy.
Obie ceremonie były wzruszające, nasze przemyślane i dojrzałe przysięgi z podłożem emocjonalnym, łezką w oku. U Męża- bardziej widoczne. Ja starałam się nie rozkleić i udało się.
Suknia biała kupiona wcześniej dużo, cała z falban ( dopasowana, byłam szczuplutka) i konieczny wymarzony długi welon z woalką.
Miałam duże problemy z butami, bo wybór w sklepie żaden. Nie były białe (lekko popielate), na dodatek niewygodne. Później przebrałam na wygodne czółenka- beżowe.
Pan Młody- mój Mąż, kupował garnitur w sklepie, jakich wtedy wiele i wszędzie, a tam ten sam asortyment. Mąż miał identyczny garnitur beżowy, jak się okazało, jak jego szwagier.
A bukiet ślubny, zamiast różowych lilii, były czerwone gloriozy ( Pani w kwiaciarni przygotowała inny z powodu braku wybranych kwiatów). Był ładny.
Pogoda do południa na chwilkę b. deszczowa, ale ciepło. Później bezchmurnie.
Auto, mojej Cioci czerwona Łada, była przystrojona nie lalką (wtedy taka moda, ale mnie się nie podobało), ale białymi goździkami. Mąż ( bo "złota rączka") zrobił z drutu 2 obrączki i owinął je żywymi kwiatami. Niestety nikt nie zrobił zdjęcia, nie wiem dlaczego ( mięliśmy 2 fotografów- znajomi mojego Męża), a wyglądało ładnie, inaczej.
Najładniejsze zdjęcia, to te czarno-białe, choć kolorowe i sepii też mamy. Włożone do dziś są w albumie.
Gości ok. 80 osób, bo przyjezdni i nie wszyscy mogli przybyć.
Zapraszało się koniecznie sąsiadów i niezamężne panny.
Świadkami musiały być osoby wolne, zawsze kobieta i mężczyzna. Taki u nas zwyczaj. Nie było druhen.
Mój śp.( dziś ) przewesoły wujek Zygmunt zajmował się roznoszeniem alkoholu.
Orkiestra- koniecznie wtedy, grała do białego rana.
Nie było nieprzyjemnych ekscesów, typu b. pijani, niegrzeczni weselnicy (w tamtych czasach często tak bywało)
Na drugi dzień były poprawiny, ale niestety przyjezdni z daleka goście wcześnie rano wyjechali.
Wesele było udane, wspominane w rodzinie do dziś.
Chętnie od czasu do czasu oglądamy ślubny album, ze wzruszeniem w oku.
A wesele dziś, jak wygląda?
Mięliśmy w rodzinie w minioną niedzielę.
Dawniej wesela odbywały się tylko w soboty.
Teraźniejsze wesela, to przede wszystkim dopasowanie daty do wolnego terminu sali na przyjęcie.
Później wybór sukni, często szyta na miarę.
Obecnie wszystkie ubrania, dodatki są dostępne, dla każdego według gustu. Dawniej nie było tego komfortu.
Młodzi robią sobie wesela coraz częściej sami. Nie angażują, ani fizycznie, ani finansowo- Rodziców, tak było u nas 2 lata temu. Opis na blogu- klik klik
Na ślubie, weselu ( coraz częściej w plenerze) są drony, didżeje, śmieszne wystroje i miejsca przyjęć, np wiejska stodoła, starodawne pojazdy.
Zamiast kwiatów wręcza się: wino, słodycze, książki, zabawki, a nawet kupony Lotka.
Rzadko odbywają się także poprawiny.
Dawniej było skromniej, ale bez "sztuczności".
Mam wrażenie, że dziś jest wszystko na pokaz, a sama ceremonia czy to cywilna, czy kościelna nie ma podłoża emocjonalnego.
Kościelny ślub nierzadko jest tylko na "pokaz", dla rodziny i dla białej (teraz modne także inne kolory) sukni.
Nawet wiek już się wydłużył. Dziś ślub po 30-tce, to normalka, dawniej staropanieństwo i starokawalerstwo.
Obecnie ważnymi są: praca, kariera, finanse, podróże, nie formalność sakrament.
Nawet pierwsze dziecko jest "odkładane" na potem.
Jest uroczyściej, ale czy te decyzje są przeżyte duchowo i do końca przemyślane...
Mam wątpliwości, czego dowodem jest coraz więcej rozpadów i rozwodów młodych małżeństw.
Z resztą obserwuje się zjawisko "zamykania się" ludzi w czterech ścianach. A niektórzy, nawet w rodzinie spotykają się b. rzadko przy specjalnych okazjach, bo tak wypada.
Czekam już tylko na wesela pozostałej dwójki Dzieci.
Najstarszy Synu- pośpiesz się z decyzją:)
To tyle moich refleksji na temat.
Przepraszam, że nie stosownych zdjęć, ale osobistych nie zamieszczam, taką mam zasadę-wybaczcie.

/ moja weselna kreacja /

Czekam na Wasze spostrzeżenia i opisy Waszych ślubów i wesel. Z góry za wszystkie dziękuję:)
Pozdrawiam serdecznie na kolejne udane dni:)

 /dekoracja stołu weselnego z niedzieli /

do posłuchania, oczywiście weselnie- klik

 Motto do zapamiętania:

"Małżeństwo jest planetą, gdzie on jest biegunem północnym, ona południowym, dzieci zwrotnikami, a szczęście równikiem".

Honoré de Balzac"

sobota, 15 czerwca 2019

Propozycje filmowe Morgany

        Witam w to gorące czerwcowe popołudnie wszystkich miłych gości:)
Aby troszkę odpocząć od upałów za oknem proponuję kilka filmów, które obejrzałam.
Pierwszy z nich, to obsypana Oscarami w tym roku : "Bohemian Rhapsody". z 2018r.
Główny bohater filmu, czyli Rami Malek genialnie wcielił się w postać Freddiego Mercury'ego.
Otrzymał zasłużenie najważniejszą nagrodę filmową, czyli Oscara.
W sumie film zdobył 4 statuetki, także: za montaż, montaż dźwięku i dźwięk.
Reżyserią zajął się Bryan Singer, scenariusz napisał Anthony McCarten.
Film biograficzny, bardzo przejmujący o życiu i karierze muzycznej znanego muzyka, wokalisty zespołu wszechczasów- "Queen".
Farrokh Bulsara, to prawdziwe imię i nazwisko Freddiego Mercury'ego.

 / kadr z filmu, zdj. z sieci /

Muzyki tego zespołu słuchałam z przyjemnością jako nastolatka. Teraz słuchają jej moje dorosłe Dzieci.
Nie interesowałam się do tej pory historią zespołu, niewiele (oprócz choroby- AIDS) wiedziałam o wokaliście.
Jego głos był niezwykły. Śpiewał czysto, zmieniał tonacje, miał ogromną skalę.
Przeprowadzono nawet badania. Wynika z nich, że wokalista w powszechnym przekonaniu dysponował tenorem, w rzeczywistości posługiwał się jednak barytonem.
A średnia częstotliwość jego głosu, to 117.3 Hz.
Odrzucił nawet zaproponowaną mu pracę w operze, bo bał się, że będzie nierozpoznawalny przez ludzi.
Fredie podczas śpiewu poruszał nie tylko fałdem głosowym, ale również fałdem przedsionkowym.
Ciekawostką jest, że drugi z wymienionych nie bierze udziału w procesie tworzenia głosu, ponieważ mógłby zakłócić jego prawidłową artykulację. Naukowcy wspominali w tym wypadku o „niezwykłej anomalii”.
Szybkość wibracji w gardle Mercury’ego była nieosiągalna nawet dla genialnego Pavarottiego.
Co by było gdyby, koleje losu zmieniły bieg. Gdyby Freddie się ożenił z pierwszą miłością życia Mary Austin, zaśpiewał jednak w operze, poukładał życie rodzinne...
Artyści nie myślą o przyszłości, żyją i cieszą się chwilą, sławą, bogactwem. Wspomagają się używkami, uciechami świata.
Często w chwilach zwątpienia, choroby pozostają jednak osamotnieni, niezrozumiani.
Tak łatwo nam oceniać innych ludzi, nie znając ich przeszłości.

Teraz pora na książkę biograficzną, którą wypożyczyłam właśnie.
Freddie Mercury odszedł zbyt wcześnie, bo 24.11.1991r. w wieku 45 lat.
Film bardzo polecam:)
Kolejnym filmem, który obejrzałam jest: " Boy Erased-Wymazać siebie" z 2018r., a oparty na faktach.
Znany dotąd jako dobry aktor Joel Edgerton, stanął na wysokości zadania i podjął się reżyserii i napisał scenariusz.
To historia nastoletniego chłopca, który wyznaje, że jest gejem.
Jared Eamons- główny bohater, w tej roli bardzo dobry aktor młodego pokolenia- Lucas Hedges, pochodzi z bardzo konserwatywnej rodziny. Ojciec ( Russell Crowe) jest szanowanym pastorem i nie zgadza się z odmienną seksualnością swojego syna.
Wysyła go w tym celu do rygorystycznej szkoły "naprawczej". Ma się "wyleczyć", wyzbyć grzechu .
Niestety wychowankowie owej szkoły poddawani są terrorowi psychicznemu i dziwnym rytuałom.
Matka Jareda ( doskonała Nicole Kidman) kocha syna, ale chce jednocześnie być posłuszna mężowi.
Seksualność, to zawsze trudny temat dla dzieci i rodziców.
Film polecam:)

/ fotos z filmu, zdj. z sieci /

I jeszcze jeden film: " Relatos salvajes- Dzikie historie" z 2014r.
Twórca reżyserii i scenariusza Damián Szifrón w sposób dramatyczno-komediowy przedstawia sześć oddzielnych historii.
Różni ludzie, inne miejsca, statusy społeczne, a emocje podobne.
Przypadki ludzi, można by rzec dramatyczne, którzy dostają od losu to, na co zasłużyli.
Gorzkie opowieści, które łączy jedno "uśpiona" agresja.
Podobno każdy człowiek ma ją w sobie i czasem wystarczy tylko jedna chwilka, aby ją uwolnić.
Przeradza się wtedy w ciąg niekontrolowanych, niebezpiecznych, zgubnych zachowań.
Uśmiałam się zdrowo, ale to śmiech przez łzy. 
Koniecznie obejrzyjcie:)

/ zdj. z sieci, kadr z filmu /

Kochani, to moje propozycje filmowe. A, co Wy ostatnio oglądaliście godnego uwagi?
Jak znosicie upały?
Pozdrawiam serdecznie na udane, pełne uśmiechu kolejne dni czerwca:)

do posłuchania moja ulubiona piosenka: "Who Wants To Live Forever"- klik , 
 a także ciekawe wykonanie- klik

Cytat do zapamiętania:

"Talent- to robić z łatwością to, co trudne dla innych. Robić to, co niemożliwe dla talentu- oto geniusz".
 Henri Frederic Amiel

środa, 12 czerwca 2019

Dojrzałe relacje partnerskie

      Witam słonecznie w kolejnym czerwcowym dniu, wszystkich miłych gości na moim blogu:)
Miło, że odwiedzają mnie wciąż nowe osoby:)
Dziś zatrzymam się na chwilkę przy parach, małżeństwach z długoletnim stażem.
Z moim Mężem znamy się od ponad 33 lat, a małżeństwem jesteśmy prawie 32 lata.
Była to szybka na odległość znajomość, poznanie, a potem ślub.
Wtedy były inne czasy, nie było telefonów komórkowych (rzadko kto miał stacjonarny), pozostawały listy.
Mąż pracował wówczas za granicą, zatem randki były rzadkie i krótkie.
Nasza relacja od początku była poważna, dojrzała, przemyślana. Oboje mieliśmy już swoje lata.
Dojrzałe relacje partnerskie, a tym powinny towarzyszyć: miłość, przyjaźń, wzajemne zaufanie i zrozumienie.
Ale i w takich związkach zdarzają się: tzw" ciche dni", niezauważanie codziennych potrzeb partnera, przejmowanie się głupstwami i detalami, nadmierne kontrolowanie, wypominanie przeszłości.
Niektóre pary, aby unikać kłótni wprowadzają w życie "ciche dni".
Psychologowie nawet radzą, aby nie "jątrzyć", a lepiej wyjść z domu, na spacer, z psem, czy tak po prostu.
Kto pierwszy ma przeprosić? to też dylemat, bo żadna ze stron się do tego nie poczuwa.
Przyznam się szczerze, że u mnie z wiekiem zdarzają się  takie dni. Trochę "obwiniam" za to moją chorobę, nie radzę sobie z nią nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.
Stałam się mnie sprawna, czynna, a irytują mnie drobiazgi dnia codziennego, zwłaszcza, gdy nie mogę im sprostać, np. podczas jakiejś domowej czynności.
Nawet teraz, gdy to piszę, przed chwilką miałam taką sytuację.
Na obiad chciałam zmielić ser biały. Myślę sobie zrobię moim Panom, bo lubią- knedle serowe z truskawkami. I co, nie dam rady!
Moje dłonie odmawiają posłuszeństwa. Mam je bardzo słabe, ból nie pozwala spać nawet w nocy.
Czekanie, proszenie domowników o pomoc i moja niecierpliwość ( kiedyś radziłam sobie, zawsze musiałam mieć wszystko na już- teraz), to powody do kłótni.
Wolę być cicho, pomilczeć, niż "wydzierać" się bez sensu i oczekiwać na rezultaty.
Z wiekiem jestem mocno drażliwa, czasem uraża mnie byle bzdura, śmieszny, niby żart.
Druga rzecz, to w dojrzałych relacjach ciągle jeszcze bagatelizujemy nasze wzajemne potrzeby.
Złości nas, gdy mąż, np. ogląda wiadomości sportowe lub zaczyta się w swoich popularnonaukowych czasopismach albo ma swoje "pół godzinki dla słoninki".
Natomiast żona koniecznie musi mieć czas na swoje seriale, przyjaciółeczki.
Najlepiej żeby partnerzy siedzieli z nami w domu i zajmowali się nami. Tak sobie myślimy po cichu.
A, to błąd, bo każdy człowiek potrzebuje wolności, czasu tylko dla siebie,odpoczynku od codzienności, choć na chwilkę.


Kolejny problem, to zwracanie szczególnej uwagi na drobiazgi. A, to że: ubrania leżą na krześle ( choć zawsze tak było), a okna  i lustra nie umyte ( kiedyś lśniły), zmywarka jest, ale myjemy ręcznie naczynia.
Rzec by można "pierdoły", ale drażnią.
Najlepiej wrzucić sobie na starość na luz, nie przejmować się nadmierną pedanterią, przyzwyczajeniami naszych partnerów.
Przymknąć oko i  uśmiechnąć się, powiedzieć w duchu widocznie "ten typ tak ma".
Lepiej wypić razem lampkę wina, przytulić się, powspominać wesołe historie.
Występuje jeszcze w związkach nadmierna troska, tzw. "matkowanie". Tylko ta przesadna jest męcząca.
Bo opieka w chorobie pomaga i podnosi człowieka na duchu.
Nie można wiecznie zadawać pytań, typu: gdzie byleś tak długo, dlaczego często dzwonisz, przesiadujesz przy komputerze, z kim rozmawiałeś na ulicy? sprawdzać telefony, e-maile.
Dorośli ludzie, to nie dzieci. Nie wychowujemy już siebie wzajemnie, nie pouczamy na każdym kroku, nie zamęczamy tymi samymi pytaniami.
Znamy siebie od dłuższego czasu, zatem starajmy się kontrolować nasze zachowania, trzymać emocje na smyczy, zwłaszcza te pochopne, nagłe, gwałtowne.


Następnym grzechem jest "odgrzebywanie przeszłości".
Każdy z nas popełnia w życiu błędy, niektóre nie dają nam spokoju, wloką się za nami, a my chcemy je wymazać z pamięci, zatrzeć po nich ślad.
Ale nie, bo nasz partner, wciąż nam o nich przypomina.
I co z tym fantem zrobić?
Powiedzieć raz, a dobrze, że nas to boli, nie czujemy się z tym dobrze i chcemy o niechlubnej przeszłości zapomnieć.
Broń Boże nie mścić się słownie i nie szukać zemsty.
Dojrzałe relacje partnerskie powinny już być mądre i spokojne, nie "szczeniackie". Oparte na zaufaniu, stabilności, bezpieczeństwie.
Nie zapominajmy o miłych gestach, słowach: kocham, dziękuję, jestem szczęśliwa, jest mi z Tobą dobrze, jak pięknie, że Ciebie mam!
Kochani, a jak jest w Waszych stałych związkach?
Dziękuję z góry za szczerość w komentarzach:)
Pozdrawiam serdecznie na kolejne dni, życząc uśmiechu i pogody ducha:) 
Wszystkie fotografie kwiatowe, to Zawilce  z mojego balkonu.

 do posłuchania- klik


Motto na dziś:

"Chcę Cię kochać bez ucisków, doceniać bez osądzania, dołączyć do Ciebie bez napierania, zaprosić Cię bez żądania, zostawiać bez winy, wyrażać ocenę bez obwiniania, i pomagać Ci bez obrazy. Jeśli mogę mieć to samo od Ciebie, wtedy możemy prawdziwie się spotkać i wzbogacać siebie nawzajem".
Virginia Satir

piątek, 7 czerwca 2019

Fenomen popularności podróżników- część 2

       Witam serdecznie w ciepły czerwcowy czas, wszystkich miłych gości na moim blogu:)
Odkąd pamiętam cała moja rodzinka lubiła oglądać filmy przyrodnicze, podróżnicze.
Moje pokolenie, czyli 50 + fascynowało się takimi postaciami, jak: Stanisław Szwarc-Bronikowski,  Tony Halik, Elżbieta Dzikowska. To dawna dobra szkoła dokumentu i reportażu.
Później nastąpiła epoka: Wojciecha Cejrowskiego, Beaty Pawlikowskiej, Marka Kamińskiego, Martyny Wojciechowskiej, Elżbiety i Andrzeja Lisowskich, Przemka Kossakowskiego.
A zagraniczni znani podróżnicy, to:  Sir David Attenborough, Steve Irwin, Tim Noonan.
Jak jest w tytule posta, to część 2, na pierwszą zapraszam tutaj- klik
Dziś zatrzymam się i napiszę parę ciepłych słów o Panu Przemku Kossakowskim.
Miałam niezmierną przyjemność być na spotkaniu autorskim z tym znanym i lubianym dziennikarzem, podróżnikiem w moim miasteczku.
Pan Przemek lubi dużo mówić, ale nie jest to "gadka-szmatka", ale ciekawe, bogate w treść opowieści przez duże "P".
Pamiętam pierwsze programy, które prowadził i współtworzył Pan Przemek, tj:  "Kossakowski- szósty zmysł:, potem był "Kossakowski- być jak" i" Kossakowski- inicjacja",a teraz jest Kossakowski- wtajemniczenie".
Pierwsza seria "Szósty zmysł", to podróż po Polsce, Ukrainie, Rosji, Bałkanach w poszukiwaniu metod leczenia medycyną ludową i niekonwencjonalną.
Oczywiście Pan Przemek testował, te " uzdrowicielskie" metody na własnym ciele, skórze.
Nie zapomnę drastycznych scen ze: stawiania pijawek, upuszczania krwi z głowy, przypiekania gorącymi kamieniami.
W programie "Być jak" Pan Przemek "wcielał" się w życie i skórę postaci znanych ludzi tj:  R. Biedroń, J. Kret, D. Michalczewski,  K.Rusin, K. Rutkowski, N.Siwiec, M.Wiśniewski.
Natomiast w "Inicjacji" nasz dziennikarz brał czynny udział w eksperymentach, tj: akcja porodowa, otyłość, bezdomność, niepełnosprawność, świat urody i piękna, czy za kratami.
I "Wtajemniczenie", w których to Pan Przemek poszukuje tajemniczych inicjacji, starych rytuałów, tajemniczych uzdrowicieli i szamanów.
Nasz niecierpliwy i wnikliwy dziennikarz dociera do odległych miejsc, odciętych od świata.
Na swej drodze w poszukiwaniu przygód, nie zawsze spotyka życzliwych ludzi i przebywa w bezpiecznych miejscach.
Zaś autorskie spotkanie, na którym byłam, było poświęcone podróży Pana Przemka do tajemniczych i odległych Indii.
To bardzo dziwny kraj z tradycjami dla nas niewyobrażanymi, np tj:  pochówek zmarłych.
Dla Hindusów śmierć jest radosnym i pozytywnym zjawiskiem.
Zwłoki niesione zatłoczonymi ulicami, w upale zostają skremowane blisko jakiejś rzeki, na drewnianym stosie.
Najczęściej przez najstarszego syna zmarłego lub innego bliskiego krewnego, zawsze mężczyznę. Kobiety w Indiach są gorzej traktowane.
Prochy wrzuca się do rzeki, ale  po paru dniach najstarszy syn zmarłej osoby zabiera kości, aby je zakopać.
Na dalsze ciekawostki zapraszam podczas oglądania programów.
Wielkie brawa za trud i odwagę dla całej ekipy, która podróżuje z Panem Przemkiem.!
Poniżej fotografie z pokazu slajdów.


Kilka zdjęć  zrobionych przez znajomą i udostępnionych za jej zgodą.


Sala wypełniona po brzegi przez sympatyków znanego dziennikarza-podróżnika, zadawane pytania i obszerne, ciekawostki, to finał 2-godzinnej pogawędki.
Wszystko przebiegało w bardzo miłej atmosferze, pomimo ulewnego deszczu za oknem.
Zapraszam do oglądania programów Pana Przemka, bo są: prawdziwe, ciekawe, pełne tajemniczości, magii, emocji, odwagi, ale i odkrywcze.
Wiem, że kolejna podróż już zakończona, tym razem do Portugalii.
Czekam zatem na nowe odcinki  "Wtajemniczenia".
Nie każdy może podróżować w tak odlegle miejsca, ale dzięki dostępności medialnej możemy się przenieść w każdy zakątek świata i przeżyć wiele niezapomnianych chwil.
Dzięki takim osobom, jak Pan Przemek Kossakowski, możemy poznać: tradycje, obyczaje, kulturę, język innych narodów oraz starać się zrozumieć, że nie każdy człowiek musi być taki sam.
Panie Przemku! życzę zdrowia, siły- dziękuję za całokształt i proszę na siebie uważać:)
A, jakich Wy lubicie podróżników i dlaczego?
Pozdrawiam słonecznie na kolejne dni:)

do posłuchania muzyka relaksacyjna- klik 

Motto do zapamiętania:

"Nie podążaj tam, gdzie wiedzie ścieżka. Pójdź tam, gdzie jej nie ma i wytycz szlak".
Ralph Waldo Emerson

wtorek, 4 czerwca 2019

Czerwcowe spacerowanie z Mężem

        Pięknie, bo bardzo słonecznie, witam wszystkich miłych gości na moim blogu:)
Ostatnio pogoda iście letnia, wysokie temperatury, słońce, zatem pora na spacery.
A, gdzie? oczywiście do lasu.
Niedzielny wolny, świąteczny dzień, Mąż w domku, dlatego postanowiliśmy sobie pójść przed siebie. 
A, że okolice miasteczka malownicze, zielone, spokojne, to był miły relaks.


"O ile możliwe jest w ogóle niebo na ziemi, to tylko można je znaleźć w szczęśliwym małżeństwie".
                                                  Marie von Ebner-Eschenbach


Nasze spacerowanie, to rozmowy o wszystkim: o teraźniejszości, ale i wspomnieniowe także.
Oto fotograficzna relacja.
 /w oddali nasz klasztor/

Nasza wędrówka prowadzi przez las, gdzie tylko szum drzew, śpiew ptaków i ten niepowtarzalny mój  ulubiony zapach grzybni.

/ulubiona brzoza/

Zawsze wypatruję, jakie kwitną zioła, kwiaty polne.

/Stokrotki zerwane na syrop/

/delikatna Firletka poszarpana/

Kwiaty róży różowej już przerobiłam na nalewkę.
/dzika róża różowa/

/dzika róża biała/

Rozpoczyna swoje kwitnienie bez dziki. 
 
Będę musiała wybrać się ponownie, ale pozrywać baldachy do zasuszenia.
Znalazłam w ustronnym miejscu ładny krzaczek kwitnącej czeremchy amerykańskiej.
Kiedy zaowocuje przyjdę po piękne jagody na sok i nalewkę.
Podziwiałam przy drodze błękitną polną niezapominajkę. 
I tak cudnie spędzone popołudnie z Mężem na wspólnym spacerku dobiegło końca.

/Daglezja zielona/
 
 Pozdrawiam serdecznie życząc kolejnych pięknych, pogodnych, udanych czerwcowych dni:)

do posłuchania- klik
Motto na temat:

"Małżeństwo jest planetą, gdzie on jest biegunem północnym, ona południowym, dzieci zwrotnikami, a szczęście równikiem".
Honoré de Balzac