Pewnie czekacie z niecierpliwością na sprawozdanie z koncertu? oto pokrótce, co się działo.
Dla stałych blogowiczów, to nie nowość, a dla nowych wiadomość- nie zamieszczam na blogu osobistych zdjęć: moich, rodziny, znajomych.
Mój blog, to mój zamknięty, osobisty świat.
Jestem tutaj Morganą i niech tak pozostanie.
Wracając do koncertu...
Kilka dni wcześniej obserwując na Fb koncerty "The Rasmus" w Polsce poznałam fanów tego zespołu, tj: Agę oraz Basię. Napisałam, aby było mi raźniej, bo ja na koncert szłam sama.
Aga była na koncercie w Warszawie, a Basię i jej męża Adama spotkałam w Krakowie. Polubiliśmy się bardzo i nadal mamy ze sobą kontakt, bardzo serdeczny z resztą.
Tak, jak pisałam w poprzednim poście, przygotowałam się solidnie, odpowiednia rockowa fryzura, profesjonalny makijaż, koszulka z logo zespołu.
Zabrałam ze sobą upominki, dobry humor i pozytywne emocje.
Brakowało tylko aparatu fotograficznego, bo moim zamiarem było skupienie się na muzyce, nie fotkach.
Mam kilka zdjęć, dzięki uprzejmości Basi i jej męża.
Od 18.00 czekaliśmy w klubie na support, tzn dwa zespoły.
Pierwszy, który jest kolejnym moim ulubionym, słucham od środy dosyć często jest " The Weyers".
Doskonała muzyka, rockowa, ale w dobrym, niezbyt głośnym wydaniu- klik
Bardzo mili, uśmiechnięci członkowie zespołu, dwaj bracia: Adi i Luke Weyermann z Zurychu, skradli moje serce.
/ Adi i Luke- fot. z sieci /
A ta piosenka, od koncertu chodzi za mną, słyszę ją ciągle w uszach -klik
Drugim supportem była kapela o bardzo ciężkim, mocnym brzmieniu włoski "KLOGR". Oto próbka ich muzyki- klik
/ zespół KLOGR- fot. z sieci /
No i o 21.00 wystąpił wyczekiwany przez wszystkich fanów zgromadzonych licznie w klubie 'Kwadrat" w Krakowie "The Rasmus"- klik
/ Lauri- fot. z sieci /
Śpiewom, aplauzom nie było końca.
Ja skupiłam się na muzyce. Widoczność miałam dobrą. Choć duszność i tłum przyprawiały o zawrót głowy i momenty słabości.
Ale miałam obok siebie niezawodnych przyjaciół: Basię i Adasia!
Zespół wykonał piosenki z nowego albumu "Dark Matters”, a także przypomniał stare przeboje.
/zdjęcie z koncertu, dzięki uprzejmości Adasia/
Podczas koncertu wokalista żartował, a publiczność entuzjastycznie reagowała brawami.
A mnie oczywiście mocno palpitało serce, bo muzyka działa na mnie bardzo emocjonalnie, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Koncert dobiegł końca i po 22.00 tłum fanów ustawił się pod sceną. Czekaliśmy na spotkanie z członkami zespołu.
Wyszli tylko perkusista Aki Hakala oraz basista Eero Heinonen. Obaj sympatyczni, chętnie rozmawiali, pozowali do zdjęć i rozdawali autografy. Na dodatek bardzo przystojni.
Poprosiłam, aby Aki podarował prezent Lauriemu.
Wspomnienia z koncertu pozostaną na zawsze w mej pamięci. Mam także płytę z autografami.
A moim Mężczyznom- Synom dziękuję za tak wspaniały dar w postaci biletu.
Warto mieć marzenia, dla ich spełnienia warto żyć! Mam już kolejne.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę miłego nowego tygodnia:)
Opiszcie proszę Wasz koncert marzeń.
Cytat do zapamiętania:
"Nikt nie jest za stary na marzenia. Tak jak marzenia nigdy się nie starzeją".
Lucy Maud Montgomery