Wczoraj wybraliśmy się z Mężem do lasu, aby zobaczyć, jak pani jesień pokolorowała liście, zmieniła przyrodę na krasną.
Oto kilka zdjęć z tego długiego i miłego spaceru.
Godziny były popołudniowe, zatem światła coraz mniej, ale było ciepło i ze słoneczkiem.
Liście już przybrały mocno jesienne barwy, od żółci po odcienie borda, cudnie.
Kocham od zawsze las za te niepowtarzalne: ciszę, spokój i zapach.
Nawet ( ja pedantka) czasem lubię szaleństwo i nie przeszkadza mi przedzieranie się po w lesie wśród powalonych gałęzi, konarów, krzaków.
Spacer po szeleszczących pod stopami liściach może być nawet urokliwy.
Nawet udało mi się znaleźć, pewnie ostatnią w tym roku, Kanię czubajkę.
Takie spacerowanie z Mężem , to przede wszystkim rozmowa: spokojna, refleksyjna i miła.
Czas powrotu zbliżał się nieuchronnie, ale jeszcze kilka wdechów czystego powietrza i łapanie promyków słoneczka...
I tak wyglądało moje sobotnie spacerowanie z Mężem i piękną, złotą, polską jesienią.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wielu cudnych przeżytych chwil w życiu:)
I na koniec strofki o jesieni.
Jak nie kochać jesieni...
"Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,
Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.
Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły,
Czekając na swych braci, za morze lecących.
Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.
Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,
Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty.
Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,
Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.
Chryzantemy pobieli, dla tych, których nie ma.
Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.
Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,
Tego, co królowanie blaskiem świec rozpocznie.
I w swoim majestacie uczy nas pokory.
Bez słowa na cmentarze wzywa nas corocznie".
Tadeusz Wywrocki
/Sumak octowiec- widok z mojego balkonu/
Liście jesienne
"Liście jesienne leżą po brzegach dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich barw.
W stawie drżą złote plamy. Rząd drzew odbija się w nim różnie: wierzba - mgłą siwą, czerwona leszczyna - skrzydłem motyla, topole - ciemnymi kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku wodzie, odbijają się w gląb i w przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną przez głębinę jak czarne płotki, małą gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej miłości, zdradzi się z nią w taki dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze spodziewać, tej Wiosny Niezależnej, zarówno w zimie, jak i w setnym choćby roku życia".
Maria Jasnorzewska Pawlikowska
"Liście jesienne leżą po brzegach dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich barw.
W stawie drżą złote plamy. Rząd drzew odbija się w nim różnie: wierzba - mgłą siwą, czerwona leszczyna - skrzydłem motyla, topole - ciemnymi kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku wodzie, odbijają się w gląb i w przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną przez głębinę jak czarne płotki, małą gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej miłości, zdradzi się z nią w taki dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze spodziewać, tej Wiosny Niezależnej, zarówno w zimie, jak i w setnym choćby roku życia".
Maria Jasnorzewska Pawlikowska
do posłuchania- klik