piątek, 26 czerwca 2015

Letnie kucharzenie Morgany

       Witam serdecznie wszystkich miłych gości na moim blogu, także Martę, która obiecała, że będzie czytała moje posty ;)
Dziś pora na kulinarne propozycje na lato, czyli coś smacznego z warzyw i owoców.
Wszystkie przepisy są mojego autorstwa. Niektóre wymyślone na poczekaniu, ale smaczne, takie były opinie gości i domowników.
Pierwsza propozycja, to będzie sałatka.

Sałatka z selera naciowego

400 g selera naciowego
2 wiejskie jajka ugotowane na twardo
100 g sera żółtego
1 średnie jabłko
1 średnia sparzona cebula
2 średnie ogórki konserwowe
100 g usmażonego fileta drobiowego
1/2 pęczka rzodkiewek
50 g orzechów włoskich
140 g kukurydzy z puszki, po odsączeniu
3 czubate łyżki majonezu dekoracyjnego "Winiary"
sól, czarny pieprz- do smaku
Seler naciowy oczyszczamy, myjemy. Usuwamy natkę, którą możemy użyć do zupy. Do sałatki potrzebujemy tylko soczystych łodyg.
Selera kroimy w cienkie plasterki.
Jajka gotujemy na twardo i ścieramy na tarce o dużych oczkach. Tak samo ścieramy ser żółty.
Cebulę kroimy w kostkę, sparzamy wrzątkiem na sitku, studzimy.
Rzodkiewki, ogórka, jabłko- kroimy w kostkę grubszą.
Filet z kurczaka kroimy drobno, obsypujemy przyprawą do drobiu, polewamy oliwą, odstawiamy na ok, 15 min. Smażymy na rumiano, studzimy.
Kukurydzę odcedzamy z zalewy, przelewamy zimną wodą na sicie.
Do dużej szklanej salaterki wsypujemy składniki sałatki. Delikatnie mieszamy, doprawiamy do smaku. Wlewamy majonez. Łączymy z pozostałymi składnikami.
Schładzamy sałatkę w lodówce.
Podajemy samodzielnie z pieczywem, najlepiej upieczonym samemu na zakwasie.
Sałatka jest bardzo syta, smaczna i zdrowa, chrupiąca. 
Uwaga: majonez możemy zastąpić oliwą z oliwek lub jogurtem naturalnym. A pieczone mięso- lekką, drobiową wędliną.
Smacznego :)

Kolejnym przepisem będą pierogi, na szybki jarski obiad lub kolację. Nie tylko smakuje dzieciom.

Pierogi z farszem z truskawek i sera białego

Ciasto na pierogi- ok. 50 szt. 
4 szklanki mąki pszennej
3-4  łyżki oliwy z oliwek
2 żółtka
szczypta soli
1 szklanka letniej wody ( w razie konieczności dolać nieco więcej)
Farsz truskawkowo- serowy:
30 dag świeżych truskawek
30 dag sera białego lub twarogu
3- 4 łyżki cukru- do smaku
4 łyżki  kaszy manny
2 łyżeczki cukru waniliowego
Omasta:
4 łyżki masła klarowanego
1 łyżka bułki tartej 
 Ponadto:
cukier, cynamon- do posypania p[o wierzchu
Na stolnicę wsypujemy przesianą mąkę, robimy dołek.  Wlewamy oliwę, wbijamy żółtka, wsypujemy sól. Lekko zagniatamy, dolewając wodę. Wyrabiamy ciasto, do momentu, aż będzie elastyczne, gładkie. Formujemy kulkę.
Przykrywamy ściereczkę, odstawiamy na ok. 15 min.
Po tym czasie na stolnicę wysypaną mąką przekładamy połowę ciasta pierogowego. Wałkujemy, niezbyt cienko, ale nie za grubo.
Można kroić ciasto na kwadraty albo wycinać krążki, jak kto woli.
Nakładamy na środek farsz. Dokładnie zlepiamy brzegi ciasta, formując pieroga. Dekorujemy falbanką z ciasta brzegi pieroga albo ozdabiamy zębami widelca.
Nastawiamy większy garnek z osoloną lekko wodą. Pierogi wrzucamy partiami na wrzątek. Gotujemy kilka min. , od momentu wypłynięcia pierogów.
Pierogi łyżką cedzakową, od razu wykładamy porcjami na talerze. Polewamy stopionym tłuszczem i posypujemy cukrem z cynamonem.
/ jarski obiad / 

Teraz pora na zupę. Może, to być pierwsze danie obiadowe lub gorąca przystawka na przyjęcie rodzinne.


Barszcz biały z kurkami
4 białe kiełbaski
garść świeżych lub mrożonych kurek
1 średnia marchewka
1 średnia cebula
2- 3 ząbki czosnku
ok. 250 ml barszczu białego
1 torebka barszczu białego w proszku
4 jajka na twardo
sól, pieprz czarny
1 duży liść laurowy
świeże zioła: pietruszka, majeranek

Do garnka wrzucamy kiełbasę, dodajemy obraną i pokrojoną na słupki marchew, a cebulę w kostkę. Jeśli mamy mrożone, blanszowane kurki wrzucamy je teraz. Jeśli świeże, obieramy je, przesmażamy na maśle. Wlewamy wodę, ok. 4- 5 szklanek. Gotujemy do miękkości warzyw. 
Pod koniec gotowania wlewamy proszek wymieszamy z zimną wodą. Doprawiamy do smaku. Zgniatamy czosnek. W razie potrzeby dolewamy wodę. Zupa nie powinna być, ani za gęsta, ani za rzadka.
Osobno gotujemy jajka na twardo. Studzimy, obieramy.
Zupę rozlewamy na porcje. Na każdy talerz dajemy, po 1 kawałku kiełbasy, 4 cząstki jajka na twardo.
Wsypujemy świeże zioła bezpośrednio na talerze.
Zupę podajemy na gorąco z pieczywem, najlepiej domowym na zakwasie.
/ pachnący lasem, kurkowy barszczyk /

Pora teraz na słodkość, czyli ciasto. Idealne do kawki, na podwieczorek i uroczystości w gronie znajomych, przyjaciół.


 Drożdżowiec z truskawkami i posypką cynamonową
 
Ciasto drożdżowe:
1 kg mąki pszennej
1 łyżka cukru waniliowego
2 jajka wiejskie
3 żółtka
1 szklanka cukru
1 1/2 kostki masła

Zaczyn drożdżowy:
1 szklanka mleka
5 dag świeżych drożdży
1 łyżka mąki pszennej
1 łyżka cukru

Posypka cynamonowa:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka cukru
1/2 kostki masła
2 duże łyżki cynamonu

Ponadto:
75 dag świeżych truskawek
2- 3 łyżki grubego cukru
  Do dużej miski przesiewamy mąkę, wsypujemy cukier waniliowy.
Odkładamy 1 łyżkę mąki i  1 łyżkę cukru na zaczyn. 
Letnie mleko, rozkruszone drożdże, cukier, mąkę- razem mieszamy w rondelku lub miseczce. Przykrywamy ściereczką, odstawiamy w cieple miejsce do wyrośnięcia. 
Resztę cukru roztrzepujemy z jajkami i żółtkami. Masło roztapiamy, schładzamy. 
Do mąki wlewamy wyrośnięty zaczyn. Wlewamy do ciasta przestudzone masło. Dodajemy roztrzepane jajka. Wyrabiamy ręką szybko ciasto drożdżowe. Ciasto po wyrobieniu powinno być gładkie, elastyczne. 
Myjemy truskawki, osuszamy. Kroimy na plasterki. Układamy truskawki na cieście drożdżowym. Lekko przygniatamy. Ciasto od razu wykładamy na blaszkę wyłożoną pergaminem.
Z podanych składników na posypkę robimy rozsypującą się kruszonkę. 
Posypką cynamonową posypujemy truskawki na cieście. Wierzch posypujemy grubym cukrem. Lekko wgniatamy. 
Ciasto pieczemy w 170 stop C przez ok. 45 min.  Blacha ma wymiary 23x33 cm. 
Sprawdzamy patyczkiem, czy już upieczone. Wyjmujemy ciasto z pieca, studzimy. Zdejmujemy pergamin. 
Ciasto kroimy na niewielkie kwadraty, układany na ozdobnym talerzyku lub paterze.
Dobre rady: wszystkie składniki na ciasto powinny mieć temp. pokojową. Sypkie- przesiewamy.
Kolor ciasta zależy od jajek, ja użyłam wiejskich.
Pamiętajmy, aby nie zaparzyć drożdży, tzn nie wolno ich zalewać gorącym mlekiem !
Ciasto drożdżowe po wyrobieniu nie wymaga wyrastania.
Idealne na wycieczkę, piknik, czy przyjęcie na powietrzu.
Jest smaczne, puszyste, aromatyczne od owoców i posypki z cynamonem. Bardzo smakuje dzieciom.

Smacznego :)
Na koniec wypada mi życzyć wszystkim smacznego :) udanych kulinarnych inspiracji w kuchni letniej :)
Pozdrawiam słonecznie na kolejne czerwcowe, dla niektórych wakacyjne, urlopowe dni ;)

do posłuchania- klik

 Cytat o zapamiętania:

„Najlepszy sposób zachowania zdrowia – nie jeść, gdy się nie chce i przestać jeść, gdy jeszcze jest chęć do jedzenia”.
Sadi z Szirazu
 

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Tatusiu- kocham Cię !

  Witam pięknie wszystkich miłych gości na moim blogu:)
Post dzisiejszy specjalny, bo dedykowany wszystkim Ojcom, Tatusiom:)
Na początek mądre opowiadanie.
 
FATHER FORGETS

"Posłuchaj synu: mówię to, gdy śpisz, z rączką pod policzkami
i z blond włoskami rozsypanymi na czole.
Sam wszedłem do twojego pokoju. Przed kilku minutami, gdy usiadłem w bibliotece,
by poczytać, ogarnęła mnie fala wyrzutów i pełen winy zbliżam się do twego łóżka.
Myślałem o swoim postępowaniu: dręczyłem ciebie, robiłem ci wymówki,
gdy przygotowywałeś się, aby wyjść do szkoły, gdyż zamiast umyć się wczoraj,
jedynie otarłeś sobie twarz ręcznikiem i zapomniałeś wyczyścić sobie buty.
Zwymyślałem cię, gdy zrzuciłeś coś na podłogę.
W czasie śniadania też wytykałem ci twoje uchybienia, że spadło ci coś na na serwetkę,
że przełykałeś chleb niczym zagłodzony zwierzak, że oparłeś się łokciami o stół,
że zbyt grubo posmarowałeś masłem chleb.
Gdy bawiłeś, ja przygotowywałem się do wyjścia na pociąg.
Oderwałeś się od zabawy, pokiwałeś mi rączką i zawołałeś:
Cześć tatulku! A ja zmarszczyłem brwi i powiedziałem: Trzymaj się prosto.
Wszystko zaczęło się na nowo późnym popołudniem.
Gdy przyszedłem z pracy, bawiłeś się klęcząc na ziemi.
Zobaczyłem wtedy dziury w twych skarpetkach.
Upokorzyłem cię przed kolegami , wysyłając cię do domu.
Skarpety kosztują, mówiłem, gdybyś musiał je kupić je sam,
obchodziłbyś się z nimi bardziej ostrożnie.
Przypominasz sobie, jak wszedłeś nieśmiało do salonu,
ze spuszczonymi oczami, drżąc cały po przeżytym upokorzeniu ?
Gdy uniosłem oczy znad gazet, zniecierpliwiony twym wtargnięciem,
z wahaniem zatrzymałeś się przy drzwiach.
Czego chcesz? - zapytałem ostro.
Ty nic nie powiedziałeś, podbiegłeś do mnie,
zarzuciłeś mi ręce na szyję i ucałowałeś mnie,
a twoje rączki uścisnęły mnie z miłością, którą Bóg złożył w twoim sercu,
a która - choćby i nie odwzajemniona - nigdy nie więdnie.
Potem poszedłeś do swego pokoju, drepcząc wolno po schodach.
Otóż synu, zaraz potem, gdy z ręki wysunęła mi się gazeta,
ogarnął mnie wielki lęk.
Co się ze mną dzieje?
Przyzwyczajam się do wynajdowania win, do robienia wymówek.
Czy to ma być nagroda za to,
że nie jesteś osoba dorosłą, że jesteś tylko dzieckiem ?
Dzisiejszej nocy tylko tyle.
Przyszedłem tu, do twojego łóżka i uklęknąłem pełen wstydu.
Wiem, że to jest nędzne wynagrodzenie ,
że nie zrozumiałbyś tych spraw, gdybym ci o nich powiedział, gdy się obudzisz.
Ale jutro będę dla ciebie prawdziwym tatusiem.
Będę ci towarzyszył w twoich zajęciach i zabawach ,
będę czuł się niedobrze, gdy tobie będzie źle
i śmiać się będę, gdy ty będziesz się śmiał.
Ugryzę się w język, gdy do ust cisnąc mi się będą słowa zniecierpliwienia.
Będę ciągle powtarzał sobie:
" On jest jeszcze dzieckiem, małym chłopczykiem! ".
Boję się naprawdę, że dotąd traktowałem cię jak osobę dorosłą .
Tymczasem, gdy teraz widzę cię, synu,
skulonego w łóżeczku, rozumiem że jesteś jeszcze dzieckiem.
Wczoraj twoja główka spoczywała bezbronnie na ramieniu mamusi.
Zawsze wymagałem od ciebie zbyt wiele
Wymagamy zawsze zbyt wiele...od innych".
 Bruno Ferrero


Niestety dzisiejsze, niełatwe czasy wymagają od rodziców, zwłaszcza Ojca- głowy rodziny, całkowitego poświęcenia. Aby zapewnić godziwy byt, Ojciec musi pracować, nie rzadko na dwa lub więcej etatów. Stąd nie raz jego zmęczenie, "naburmuszony" nastrój, niechęć do rozmowy.
Tatusiowie, nie zawsze umieją, potrafią okazywać swoje uczucia- dzieciom. To wina męskich cech.
Mój 76- letni Tato Henio, mieszka daleko, już dawno wysłałam Mu kartkę z życzeniami. Sercem jesteśmy zawsze przy sobie.
Zawdzięczam swojemu Tacie dużo: trud wychowania w niełatwych czasach, szacunek do ludzi, estetykę oraz porządek, pracowitość, bezinteresowną pomoc innym, dobre smaki kulinarne.
Niedługo się zobaczę z Rodzicami. Uwielbiam te spotkania, zawsze ciepłe, serdeczne, wesołe, nadal przepełnione troską, dbałością i miłością i zdaję sobie sprawę, że  wszyscy się starzejemy i te więzi dorosłe są najmocniejszymi.
Tato kocham Cię ! z serca dziękuję za cudowne przeżyte, moje ponad 52 lata ;)
Pamiętajmy, że rodzice, to Mama i Tata. Należny im szacunek, troska i opieka na stare lata. A na co dzień: życzliwość, uśmiech i bezinteresowna pomoc.
Wszystkich naszym kochanym Tatkom: dużo zdrówka, więcej wolnego czasu dla swoich pociech oraz pogody ducha i nieustającej miłości :)
Bardzo proszę opiszcie swojego Tatę w kliku słowach, za co go kochacie i co Was nauczył?
Pozdrawiam gorąco i życzę udanych, rodzinnych kolejnych dni:)

ponadczasowa "Arka Noego"- klik

Cytat do zapamiętania:

"Ojcem może zostać każdy, ale trzeba być kimś wyjątkowym, żeby zostać Tatą".

czwartek, 18 czerwca 2015

Każdy ma prawo do miłości- recenzja książki: "Wieczna wiosna"

      Witam serdecznie na moim blogu stałych gości oraz nowe twarze:)
Dzisiaj lektura kobieca na sezon letnio- urlopowy.
Książkę "Wieczna wiosna" Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak poleciła mi moja miła Pani bibliotekarka. Poprosiłam o coś kobiecego, nie nudnego. Zna już moje gusta, zatem wie, co lubię i kiedy, czego mam przesyt.

/okładka książki/

Choć tematyka powieści nie należy do łatwych, ani przyjemnych, książkę czyta się szybko.
Główna bohaterka Łucja, 40- sto paro letnia mama i żona dowiaduje się pewnego dnia, że jest chora na raka piersi.
Jej dotychczasowe, zdawałaby się poukładane rodzinne życie, zaczyna powoli się "walić".
Niespełniona zawodowo, artystyczna dusza. Zaczęła studia na ASP, ciąża, rychły ślub przerwały jej marzenia.
Na początku pochłonięta macierzyństwem, domowymi obowiązkami, niewiele czasu miała tylko dla siebie. Dobra sytuacja materialna, zapewniony przez męża Marka-znanego i cenionego lekarza transplantologa, na wysokim poziomie byt,  nie dawały jej szczęścia. A zajęte swoimi sprawami dorosłe, studiujące  dzieci córka Kornelia i syn Mikołaj nie potrzebowały już troski i opieki, mieszkały po za domem.
Kiedy dowiedziała się z ust przyjaciela rodziny onkologa Leona, o swojej ciężkiej, nieuleczalnej chorobie, przed oczami stanęło jej całe życie.
Młoda jeszcze sercem, nie otrzymała od życia tego, co jeszcze by chciała. Dawno zgasłe, wypalone  mężowskie do niej uczucie, jakże potrzebne było w tej ciężkiej chwili. Niestety mąż od dawna nie adorował żony, nie mówił o miłości, nie przytulał. Wciąż zajęty tylko swoją odpowiedzialną pracą,  każdy wolny czas spędzał z kolejnymi kochankami.
Łucja za namową przyjaciela lekarza oraz dzieci poddaje się operacji i leczeniu chemioterapią.
Wyniszczony chorobą organizm Łucji potrzebował rekonwalescencji, najlepiej z dala od zgiełku stolicy. Wtedy, to w pewien majowy dzień, Kornelia z Markiem postanowili wysłać ją na rehabilitację do Bukowiny Tatrzańskiej, do jej ulubionych górskich klimatów.
Niestety Łucji pomysł nie przypadł do gustu, ale postanawia wyjechać sama do góralskiej chaty w Murzasichlu.
I tam...po czasie osamotnienia, poznaje miłość swojego dojrzałego u schyłku życia- artystyczną duszę, ponad 60- letniego Edwarda.
Po latach doznaje pięknych uczuciowych przeżyć i wzruszeń, czuje się kochana i sama kocha.
Nawet pozuje mu  nago, bez skrępowania, pomimo okaleczenia po chorobie, do niezwykłej rzeźby.
A na resztę... zapraszam już do lektury książki.
Młoda pisarka ma  lekkie pióro, dlatego powieść czyta się jednym tchem.
Warto zastanowić się nad swoim życiem, cieszyć chwilką i drobiazgami, bo nie wiadomo, co nas jeszcze czeka, na co może być kolejnego dnia za późno.
Pozdrawiam serdecznie na kolejne dni i życzę słońca i uśmiechu:)

/książka, kawka-duet idealny/

słucham sobie- klik

Cytat do zapamiętania:

"Aby zna­leźć miłość, nie pu­kaj do każdych drzwi. Gdy przyj­dzie two­ja godzi­na, sa­ma wej­dzie do twe­go do­mu, w twe życie, do twe­go serca".
Bob Dylan

czwartek, 11 czerwca 2015

Kraj biedaków i bogaczy

      Witam wszystkich miłych gości na moim blogu, serdecznie- nowe twarze, min Ultrę i Wandaliusza :)
Dzisiejszy post chciałabym poświęcić na zastanowieniu się, skąd w naszym kraju, nie za bogatym, jest tylu milionerów?
Niedawno na dzień dobry, usłyszałam w wiadomościach radiowych, że w Polsce przybywa milionerów, ale i coraz więcej ludzi żyjących na skraju nędzy i ubóstwa.
Powrócę na chwilę do dawnych lat. Pamiętam, jak w domu  rodzice, aby coś móc kupić, albo wybudować dom- oszczędzali nań długo. Mieli tzw "kupki", czyli odłożone pieniądze. Nie brano wówczas kredytów, pożyczek. Radzono sobie jakoś. Rodziny bywały często wielodzietne. Pracowano się wtedy, bo pochodzę ze wsi, na roli i w fabrykach. Ludzie pomagali sobie wzajemnie, Dziadkowie wychowywali wnuki, sąsiedzi pomagali w polu. W razie losowych nieszczęść zawsze cała wieś szła z pomocą materialną i finansową.
Owszem byli bogaci, przeważnie Ci, co ciężko pracowali , a mieli plantacje, czy hodowle.
Ale z pewnością nie chodzili z zadartymi głowami, nie obnosili się dumą, ani pogardą dla tych niższych statutowo.
Przede wszystkich żyła w naszym kraju w tamtych czasach, klasa średnia. Za pracę była uczciwa płaca.
Czasy to były ciężkie, bo brak żywności, dostępu do techniki, wszędzie cenzura.
Ale za to, ludzie życzliwsi, uprzejmi, pomocni, zaradni, nie pazerni za wszelką cenę na pieniądze.
Nie było się "wilkiem" dla brata, sąsiada, czy kolegi z pracy.
A dziś?, co mamy dziś? milionerów mnóstwo, ale jakim kosztem?
Zastanawiam się ostatnio często, skąd Ci milionerzy mają tyle kasy, dóbr materialnych, bogactwa?, czy zawsze z uczciwej, ciężkiej, trwającej latami pracy? czy może z przekrętów, oszustw prawnych i finansowych?
A, gdzie w tym wszystkim jest człowiek, pracownik, katolik, obywatel?
Bogactwo często nie uznaje i nie szanuje: drugiego człowieka, nawet bliskiej rodziny, otaczającej innych krzywdy, ubóstwa, niezaradności.
Życie ponad stan rządzi się swoimi "prawami" i obraca w tym samym kręgu.
W Polsce żyje nam się coraz trudniej, biedniej, smutniej. Nie wińmy zatem naszych dzieci, bliskich, że szukają chleba za granicą.
Jestem Polką, kocham swój kraj, nie wyjadę już stąd nigdzie. Ale rozumiem i nie potępiam, tych którzy myślą inaczej i żyć chcą godniej.
Obyście tylko, tam na obczyźnie,  nie wypierali się polskich historycznych korzeni oraz przynosili chlubę naszemu krajowi- tego Wam z serca  życzę :)
Opiszcie proszę swoje przemyślenia na temat, z serca za szczerość dziękuję :)
Pozdrawiam słonecznie na nadchodzący weekend :) dziękuję za wszystkie komentarze i Wasze odwiedziny na moim blogu
:)

słucham z przyjemnością- klik

/w moim przyblokowym ogródeczku/

Motto na dziś:  

"Pan Bóg naj­wi­doczniej bar­dziej od bo­gatych ukochał so­bie bied­nych, sko­ro stworzył ich tak wielu". 
Abraham Lincoln 

sobota, 6 czerwca 2015

Przemija uroda w nas...

          Witam na moim blogu wszystkich miłych gości w piękny, słoneczny dzień:)
Od dawna nachodzi mnie myśl, czy uroda pomaga, czy też przeszkadza w życiu człowieka?
Postanowiłam zagłębić się w temacie.
Każdy człowiek, a zwłaszcza płeć piękniejsza- my Panie, chciałybyśmy czarować wdziękiem, gracją, powabem. Miła aparycja, ładna buzia, smukła sylwetka, puszyste, falowane włosy, ale czy tylko? czy to jedyne atuty dobrego wyglądu?
Dochodzą jeszcze: modne ubrania,  nieskazitelne maniery, szczery, promienny uśmiech.
Kiedy przychodzi na świat malutki człowieczek jest on najpiękniejszym dla swoich rodziców, zwłaszcza młodej mamy. Dorasta, zamienia się w uroczą nastolatkę lub przystojnego młodzieńca. Zaczyna o siebie szczególnie dbać, aby być zauważonym w swoim środowisku, grupie, zaimponować towarzystwu, rozkochać w sobie płeć przeciwną.
Dziewczęta sięgają po środki upiększające, ubierają buty na obcasie, noszą modne ciuchy, biżuterię. Zaczynają mocniej pachnieć. Zmieniają fryzury i kolory włosów w zależności od nastroju, panującej mody.
Chłopcy włosy raczej zapuszczają lub strzygą na bardzo krótko, słuchają dynamicznej muzyki. Także szczególnie dbają o wygląd.
Czym dla nich wtedy jest uroda? Indywidualnym podkreślaniem swoich atutów, zakrywaniem niedoskonałości. Liczy się przeważnie lub tylko to, co na zewnątrz.
Wiek dorosły, pierwsza praca, zatem i chęć przypodobania się, pokazania, jak najkorzystniejszego wizerunku u pracodawcy.
Istnieją jednak takie zawody, gdzie nieprzeciętna uroda miast pomagać, trochę przeszkadza.
Weźmy na ten przykład bardzo przystojnego, zadbanego księdza. Tutaj uroda nie jest żadnym atutem, bo kapłan, to nade wszystko powołanie, czystość, posłuszeństwo. Tak przynajmniej powinno być. Ale, czy to nie pokusa dla młodych dziewcząt?  słyszy się często o takich przypadkach, niestety.
A bardzo atrakcyjna młoda sekretarka. Pracodawca nie raz dostrzega walory zewnętrzne, zamiast umiejętności zawodowych.
Uroda, to nie  piękno zewnętrzne, ale cala głębia zarówno uczuć, jak i  osobistych walorów, jakże często ukrytych.
Podam przykład. W pierwszej swojej pracy pozwalam kobietę 30- paro letnią. Ja miałam wówczas niespełna 20 lat. Polubiłyśmy się nawzajem. Byłyśmy dla siebie miłe, choć zupełnie inne. Ja nieśmiała, ona gaduła. Zaprosiła mnie na kawkę, opowiedziała o swoim niełatwym życiu. Mieszkała u teściów, miała męża, dwoje dzieci. Rodzina na pozór, jak jedna z wielu- bez zastrzeżeń. Ale, było jedno ale- uroda, a raczej jej brak :( tak uważali teściowie.
Nigdy specjalnie nie przyglądałam się Danusi. Dla mnie była sympatyczną koleżanką, szczerą, uczynną.
Kiedy pewnego razy spotkała mnie z nią znajoma była w szoku : "jak można być tak brzydką",  to jej późniejszy komentarz dotyczący wyglądu Danusi. Może faktycznie była lekko przygarbiona, piegowata, przy tuszy, z rozbieganymi oczami. Ale ja tego nie zauważałam na pierwszym planie. Dla mnie była miłym człowiekiem, dobrym, opiekuńczym w stosunku do dzieci, ludzi starszych. Dobrze piekła, gotowała, robiła cudeńka na drutach i szydełku. To Danusia towarzyszyła mnie, a ja jej w pierwszym przekłuciu uszu, choć obie panicznie się bałyśmy. A potem z tego faktu śmiałyśmy się do łez. Obie lubiłyśmy żartować i często się śmiać, co przysparzało nam tylko sympatii. Los nas dawno rozdzielił, ja wyjechałam, ona została, ale płakałyśmy przy pożegnaniu, jak bobry. Zawsze życzyłam jej dobrze, a ona- mnie.
Inny przykład, to tym razem mężczyzna, także nieurodziwy, ale pełen dobroci, ciepła i miłości do ludzi i świata. Dostrzegałam w nim, tylko zalety, pomimo, jak się później okazało- licznych nałogów. To była dawna, przeszła przyjaźń, ale raczej z tych "fałszywych" z jego strony. Maskował się doskonale i dawał polubić od pierwszego spotkania. Pomimo zewnętrznej brzydoty miał w sobie, to coś, co się dostrzega w pierwszej chwili.
Na koniec mądre słowa mojej śp Babuni, powtarzała je często: " pamiętaj dziecko, że przystojny mąż jest zawsze pokuszeniem dla cudzej żony".
Jakże często młodzi zwłaszcza- ludzie patrzą oczami, nie sercem. Szukają ideałów, idoli według wzorców filmowych.
Nie oceniajmy człowieka po wyglądzie tylko, starajmy się poznać jego poglądy, przekonania, zapatrywania. Wygląd, wizerunek można zmienić, a wnętrze, serce człowieka- już nie.
Dla mnie człowiek piękny, to ten: zawsze uśmiechnięty, szczery, z dobrymi manierami i szacunkiem.
Pozwoliłam sobie na ten refleksyjny temat z okazji wolnego weekendu.
Podzielcie się proszę Waszymi uwagami na temat urody, piękna, a może brzydoty. Z góry za szczere komentarze dziękuję.
Miłych, kolejnych słonecznych czerwcowych dni  Wam życzę:)


/piękno natury- Passiflora, Męczennica /

do posłuchania ulubiony "The Rasmus" - klik

 Motto na dziś:

"Jes­teś piękny. Jes­teś cu­dow­ny i wszys­tko, co ro­bisz, jest cu­dow­ne, bo ty to ro­bisz. Jes­teś tą sil­niej­szą stroną. Możesz zro­bić coś źle i wie­dzieć, że to jest złe, al­bo zro­bić coś dob­rze i wie­dzieć, że to jest dob­re, ale to coś nie może ci nicze­go zro­bić. Ty, to cały czas ty".
Melvin Burgess