niedziela, 28 października 2012

Nasz organizm, to najlepszy lekarz

     Witam pięknie z zaśnieżonej lekko Małopolski:)
Dzisiejszy post będzie poświęcony zdrowiu, a konkretniej, jak postępować, aby nie chorować...?
Otóż, bardzo spodobało mi się zdanie wypowiedziane przez jednego lekarzy, że:"  Silny układ odpornościowy potrafi zdziałać cuda. Bo organizm jest dla siebie najlepszym lekarzem".
Rozpoczyna się okres częstych przeziębień, infekcji, zachorowań. Bo, zaczęło być chłodno, bo organizmy nasze są mało zahartowane, bo nie leczymy wczesnych objawów grypy, bo zbyt mocno przegrzewamy nasze ciało. Nie odżywiamy się prawidłowo, rzadziej przebywamy na powietrzu i częściej stresujemy.
To wszystko czynniki, które zmniejszają naszą odporność i pozbawiają radości życia.
Dlaczego jesteśmy coraz mniej odporni? wyczytałam w ciekawościach medycznych, że: "to wina współczesnego życia. A dzięki czynnikom tj: skażone środowisko, alergie, leki hormonalne, otyłość, używki, nadmiar cukru w diecie, niedobór witamin, niewielka aktywność fizyczna, częściej nasz układ odpornościowy ulega zachwianiu i wówczas chorujemy.
Bardzo ważnym jest częste mycie rąk, wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Tak zalecają infekcjologowie.  Podobnie jest z zasłanianiem ust, podczas kaszlu i nosa, podczas kichania. Niestety niektórym, te wydawałoby się normalne nawyki, przychodzą z trudem. i kichaj, kaszlą na cały świat.
Warto mówić o tym dzieciom i uczyć ich zasad higieny na codzień.
Kolejnym ważnym elementem jest ubieranie się w czasie chłodu. Najlepiej na tzw "cebulkę", czyli warstwowo, bo można w razie konieczności i ciepła, zdjąć  jedną część garderoby.
Układ odpornościowy nie lubi  zbyt niskich temperatur, a za to wysoka temperatura szkodzi błonom śluzowym. Wówczas nasz organizm nie może bronić się przed atakiem drobnoustrojów. Często zatem wietrzmy nasze mieszkania, biura.
Kolejną ważną rzeczą jest przebywanie na dworze, tzn na spacerze, nawet w chłodne dni. Pod warunkiem, że nie pada zbyt mocno i nie wieje silny wiatr.
Lekarze, zalecają zwłaszcza dzieciom, osobom przewlekle chorym i starszym- szczepienia ochronne p/ grypie.
Nie ma jeszcze cudownego środka na całkowitą poprawę odporności. Choć sadzi się, że są to min:  witamina D, magnez, jeżówka purpurowa- Echinacea.
Natomiast lekarze wypowiadają się o probiotykach, że te pożyteczne drobnoustroje, bakterie powodują aktywizację komórek odpornościowych. Zalecają w tym celu powrót do babcinych metod: czyli spożywanie: kiszonej kapusty, ogórków kiszonych, czy picie barszczu z buraków.
Fatalnym w skutkach jest niewyleczenie przeziębienia, czy odwlekanie wizyty u lekarza. Gdy mamy wysoką gorączkę przez kilka dni, silnie kaszlemy, nie możemy oddychać z powodu bólu gardła.
Nie wolno przez długi czas, zażywać samodzielnie leków p/bólowych, p/gorączkowych, ani leczyć się na własną rękę. Zarażamy innych, a wcale nie pomagamy sobie zbyt skutecznie.
Nasza dieta powinna być bogata w tym czasie w:  warzywa, owoce, pieczywo razowe, nabiał, oleje, kiełki, ryby, mięso, pestki słonecznika, orzechy włoskie, rzeżuchę. A także soki i herbatki owocowe, herbatę zieloną, ziołowe: z kory wierzby, kwiatu lipy, suszonej maliny. Pijmy mleko z miodem lub czosnkiem.
Dieta powinna być bogata w witaminy, mikroelementy, błonnik.
Ważnym czynnikiem jest odpowiednia dawka snu, spokojny odpoczynek.
Jeżeli ktoś szuka porad, jak sobie domowymi sposobami pomagać w przeziębieniu zapraszam tutaj.
Wszystkim gościom mojego bloga życzę zdrówka i pogody ducha na najbliższe dni oraz cały chłodny czas:)
Dziękuję za komentarze pod filmem, choć zbyt wielu kinomanów tutaj nie widzę, a szkoda :( bo dobre kino warto oglądać i o nim powiadać.

 /na poprawę nastroju/


Motto na dobry tydzień:

"Boże, daj mi pogodę ducha, abym
godził się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniał to, co zmienić
mogę, i mądrość, abym zawsze potrafił
odróżnić jedno od drugiego".
Marek Aureliusz

/dzisiejszy widok za oknem/

piątek, 26 października 2012

Jesienne wzruszające kino- "One day"

Witam cieplutko, w chłodu czas, wszystkich miłośników kina:)
Niedawno obejrzałam bardzo wzruszający film według książki i scenariusza Davida Nichollsa- "Jeden dzień" z 2011r.
To pięknie opowiedziana historia miłości dwojga młodych ludzi.
Akcja rozpoczyna się 15 lipca 1988r., kiedy to główni bohaterowie kończą szkołę.
Ona- Emma ( grana przez utalentowaną i piękną Anne Jacqueline Hathaway) i on- Dexter ( w tę postać wcielił się przystojny James Anthony Sturgess) spotykają się przez 20 kolejnych lat, co roku w dniu swojego poznania, czyli 15 lipca.
Emma zakochana w Dexterze od początku. To spokojna, ułożona marzycielka pragnąca stabilnego,  głębokiego uczucia.
Dexter, to jej przeciwieństwo. Bogaty lekkoduch, szukający przygód i dziewczyn do towarzystwa.
Emma i Dexter, pomimo różnicy charakterów oraz licznych nieporozumień, sprzeczek- wracają do siebie. Choć jest, to tylko przyjaźń, ale bardzo znacząca w życiu obojga.
Los nie jest dla nich łaskawym,  odległość ogranicza kontakty, ale potrzeba rozmowy, wsparcia- jest silniejszą.
Spotykają się, co rok- 15 lipca w różnych momentach swojego życia. Starają poszukać idealnych dla siebie partnerów, czy też odpowiedniej pracy.
Niesety Dexter, pomimo sławy i licznej rzeszy wielbicielek nie szanuje tego, co w życiu ważne, min rodziny. Najpierw zaniedbuje chorą na raka matkę, a później nie umie wcielić się w odpowiedzialną przecież rolę ojca i męża.
Wyniszczają go używki, samouwielbienie, brak stabilności.
Emma swoje uczucia lokuje w nieodpowiedzialnym Stevenie, w porę jednak odchodzi od niego.
Dextera zdradza żona Allison, wypala się także w pracy, popada w pijaństwo.
Wtedy los, po trudnych życiowych przejściach, połączy Emmę i Dextera. Uświadamiają sobie, jak bardzo są sobie potrzebni, wierni w przyjaźni, wreszcie zakochani.
Postanawiają być razem na zawsze, na dobre i złe. Choć początki nie są łatwe, powoli wychodzą na prostą.
I wtedy- los karze ich okrutnie...
Ale, nie zdradzam już więcej szczegółów i zachęcam do obejrzanie tego ciekawego, bardzo pouczającego w swej wymowie filmu.
Warto zadać sobie pytanie: co w życiu jest ważne, istotne, czym jest przyjaźń i jakie wartości są priorytetowymi?
Dodam jeszcze, że film jest pięknie oprawiony muzycznie- Rachel.Portman, z cudnymi zdjęciami- Benoît Delhomme.
No i najważniejsza kobieca reżyseria- Lone  Scherfig, co wyczuwa się na każdym kroku.
 Zachęcam Was do oderwania się od codzienności i poświęcenia choć chwilki na przemyślenia.
Spokojnego, miłego weekendu życzę wszystkim odwiedzającym mojego bloga :)
Graszy 44 z serca dziękuję za uznanie i przyznanie mi blogowej nagrody :)

/kadr z filmu, fot. z sieci/


Cytaty z filmu:

"Kocham Cię bardzo, ale już Cię nie lubię".

"Rozwiązłość nie zastąpi mi czułości, ani nie zajmie się Tobą na starość".

"Nie zaczynaj użalania się nade mną. Nie jestem samotna, tylko sama".

"Tęskniłam za Tobą. Ja za Tobą też. Nie znikaj więcej. Ty też nie".

czwartek, 25 października 2012

Gorące, syte danie na chłodniejsze dni- kotlety a'la gołąbki

    Dzień dobry:)
Kiedyś jadłam podobne kotleciki, tj. gołąbki bez zawijania u mojej siostry. Posmakowały mi.
Postanowiłam sama je wykonać i podzielić sie z Wami przepisem.
To syte danie, w sam raz na zbliżające się chłodne dni. Moim domownikom bardzo posmakowało.
Dla córki, która je jada mięsa, zrobiłam z farszem grzybowym, tj. zamiast mięska- pieczarki.
Gołąbki doskonale smakują także odgrzane. Z tej porcji wychodzi ich sporo, zatem do kuchni zapraszam i do wspólnego gotowania.

Kotlety a'la gołąbki

1/2 kg kapusty białej
1/2 kg mięsa wołowo- wieprzowego
1 większa cebula
2 jajka
20 dag ryżu
1 duży ząbek czosnku
4 łyżki kaszy manny
mały słoiczek koncentratu pomidorowego
masło do smażenia
sól, pieprz czarny, Vegeta- do smaku
bułka tarta do obtaczania

Białą surową kapustę drobno szatkujemy, solimy. Odstawiamy do zmięknienia na ok. 1 godz. 
 Odciskamy wówczas z soku.
Ryż gotujemy na sypko w osolonej wodzie.
Mięso wolowo- wieprzowe mielimy.
Na maśle przesmażamy lekko posiekaną cebulkę. Czosnek miażdżymy w prasce.
Wszystkie składniki łączymy razem, tj: kapustę, ryż, mięso, czosnek, cebulę. Wsypujemy kaszę mannę. Wbijamy całe jajka. Wyrabiamy krótko. Przyprawiamy do smaku.
Formujemy większe kotlety. Obtaczamy w bułce tartej. 
 Smażymy na rozgrzanym tłuszczu na rumiano z obu stron. 
W rondlu do 5 szklanek wody dodajemy mały koncentrat pomidorowy. Przekładamy kotlety i dusimy na małym ogniu przez ok. 1 godz.. 
 Kotlety a la' gołąbki podajemy na gorąco z wytworzonym sosem oraz pieczywem.
 Smacznego życzę:) 

Pozdrawiam wszystkich blogowych smakoszy bardzo ciepło w chłodu czas:)


Motto na dziś :

"Oto dewiza człowieka o wyszukanym smaku: znaleźć to, co najlepsze, a o czym inni nawet nie słyszeli".
Paulo Coelho

niedziela, 21 października 2012

Dorośli też popełniają błędy- "Okaleczona"

    Dzień dobry:)
Jesienne wieczorki są długie, zatem mam dla Was propozycję książkową.
To już druga moja przeczytana książka autorki "Skrzywdzonej" Cathy Glass. Opisywałam na blogu tę pierwszą, pora na kolejną z życia wziętą, opartą na faktach.
Zatem- "Okaleczona", to prawdziwa historia życia Dawn.
Autorka, wraz z mężem Johnem stanowi dla opuszczonych, potrzebujących dzieci- rodzinę zastępczą.
Pierwszym, jakim się zaopiekowała był chłopiec o imieniu  Jack. To nastolatek, inteligentny,  nie sprawiający kłopotów wychowawczych, wrażliwy.
Wkrótce potem Cathy sama zachodzi w upragnioną ciążę.  Jack wraca do biologicznego ojca.
A Cathy i Johnowi rodzi się Adrian- dziecko miłości. Kiedy ten miał zaledwie 4 miesiące zaproponowano rodzinie, aby zajęli się 13- letnią Dawn.
I książka ta, to historia jej niełatwego losu.
Dawn Jennings nie lubi szkoły, jest zbuntowaną nastolatką. Ale niekoniecznie ze swojej tylko winy.
Była jedynaczką, na przemian przybywała raz u ojca, raz u matki. Brak kontroli rodzicielskiej, kłopoty nastolatki sprawiły, że trafiła do ośrodka opiekuńczego dla młodzieży.
Na początku dziewczyna chętnie trzymała się zasad panujących w domu rodziny zastępczej. Była grzeczna, chętna do rozmowy. Do czasu...
Dawn wieczorami zaczyna lunatykować, a w ciągu dnia opuszcza lekcje w szkole.
Zaniepokojeni rodzice zastępczy szukają pomocy u kuratorki i matki dziewczynki. Dowiadują się, że to trudna nastolatka, nie lubiąca szkoły. Na dodatek okaleczająca swoje ciało przy pomocy ostrych narzędzi..  Tnie sobie ręce, czym popadnie. Czego dowodem są liczne blizny.
Zaniepokojona, tym faktem Cathy martwi się o życie nie tylko Dawn, ale swojej rodziny, a zwłaszcza malutkiego synka Adriana.
Pani kurator wyjaśnia, że samookaleczenie wśród młodzieży jest w  dopiero na etapie badań. I sama nie wie do końca, co jest tego przyczyną.
Zaznaczam, że książka jest pisana w czasach, gdy niewiele uwagi i zaangażowania poświęcało się dzieciom skrzywdzonym. Nawet odpowiednio do tego przygotowane organa społeczne, nie interesowały losy podopiecznych, często bezbronnych i małoletnich.
Cathy z całą swoją  wrażliwością pragnie pomóc Dawn  normalnie żyć. Rozmawia z nią na temat dzieciństwa. I tu dowiaduje się, że nie pamięta ona okresu od 3 do 9 roku życia. Albo nie chce powracać wspomnieniami do tamtego, jak się później okaże traumatycznego czasu.
A, co wówczas się stało?, to zachęcam już do lektury.
Stali moim blogowi znajomi wiedzą, że nie zdradzam całej treści, czy do książki, czy filmu. Zachęcam tylko do sięgnięcia po oryginał i do przemyśleń, często na trudne tematy.
Dziecko, to istota słaba, niewinna, kochana. Tak powinno być. Często los niestety doświadcza młode organizmy zbyt dramatycznymi przeżyciami. Rzutują one na całe przyszłe życie, a niejednokrotnie niszczą psychikę i negatywne postrzeganie innych ludzi.

/okładka książki/

Autorka Cathy Glass, to bardzo szczera, dobra, opiekuńcza, wyrozumiała, pełna poświęcenia matka zastępcza. Zasługuje na wielki szacunek.
Opisywane przez nią historie są poruszające, ale i uświadamiające społeczeństwu o ciemnych stronach z życia dzieci. Nie wolno wobec nich przechodzić obojętnie, bez zainteresowania, czy opieki i troski.
Polecam książki Cathy Glass, jako refleksję na długie jesiennie wieczory.
To nie są łatwe, co prawda tematy, ale życie, to nie tylko jasne, ciepłe barwy.
Życzę wszystkim miłym blogowym gościom słonecznego, spokojnego całego tygodnia:)



Cytat na dobry tydzień:

"Troska o dziecko jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka".
Papież Jan Paweł II

czwartek, 18 października 2012

Artyzm i wrażliwość- Andrzej Piaseczny

      Witam najsłoneczniej wszystkich miłośników muzyki:)
Na wstępie słówko do blogowego dobrego znajomego-Nitagerze, jak tu nie kochać jesieni !!! jest cudna, barwna, cieplutka :)
A teraz przechodzę już do tematu dzisiejszego posta. 
Będzie muzycznie, uczuciowo, sentymentalnie oraz wrażliwie. Bo mowa o moich ulubionym piosenkarzu, na dodatek krajanie- Andrzeju Piasecznym.

/fot. z sieci/

Na starym swoim blogu miałam podział na kategorie poszczególnych tematów.  Był tam link pt.: "ludzie godni zauważenia, opisania". 
Było wiele portretów moich ulubieńców: aktorów, piosenkarzy, podróżników, pisarzy. A nawet zwykłych, nieznanych ludzi z piękną artystyczną duszą.
Do wrażliwców śmiało mogę zaliczyć Pana Andrzeja. 
Dał mi się poznać jako członek grupy "Mafia", założonej w 1992r. w Kielcach, a od 1998r. z wokalem Pana Andrzeja.
Nie chcę tutaj streszczać biografii, bo to nieistotne, tylko wspomnieć o moim sentymencie do osoby i piosenek artysty.
Ten 41- letni dziś piosenkarz rozpoczął solową karierę, kiedy jego zespół odnosił największe sukcesy.  I  osobna droga artystyczna opłaciła się solennie. Do dziś wszystkie piosenki stały się przebojami. Piosenkarz nadal rozwija się artystycznie, współpracuje z najznakomitszymi kompozytorami, piosenkarzami tj: Seweryn Krajewski, Robert Chojnacki, Wojciech Karolak, Stanisław Sojka, Ewa Bem, Natalia Kukulska, Kayah, Krzysztof Krawczyk.
Andrzej Piaseczny, to nie tylko znakomity piosenkarz, kompozytor, autor słów piosenek. To przede wszystkim bardzo wrażliwy człowiek, który nie wstydzi się łez, gdy dogłębnie się wzruszy muzycznie.
Pięknie opowiada o muzyce, w sposób bardzo osobisty, wyrazisty, sentymentalny. 
Czuje się w nim prawdziwego, uczuciowego, ale trochę nieśmiałego i dogłębnie oddanego swej pasji, jaką jest muzyka- artystę.
Kiedy słucham, z przyjemnością piosenek w wykonaniu Pana Andrzeja, przenoszę się w świat, o którym śpiewa, wczuwam w rolę wiernego słuchacza, odbiorcy i mogę śmiało nazwać go Przyjacielem. Choć nie mogę mu popatrzeć w oczy, porozmawiać blisko, to dzięki przekazowi muzycznemu nie raz z pochmurnej twarzy zniknęły łzy, a pojawił się uśmiech. 
Teksty piosenek Pana Andrzeja, to samo życie, ale i zawsze zaduma nad nim oraz chwilka refleksji. Tak bardzo potrzebne nam na co dzień.
To prawda, że muzyka może wiele zdziałać, bo dzięki niej stajemy się wrażliwsi, zauważamy ludzi wokół i otulamy uczuciem oraz minimalną choćby, dawką nadziei na lepsze jutro, piękniejszy świat.
Pan Andrzej pomaga charytatywnie osobom potrzebującym, wspiera fundacje i ochrania środowisko oraz przyrodę. Promuje młode talenty.
A ja wiernie kibicuję drużynie Pana Andrzeja w "Bitwie na glosy".
Za swoje zasługi artystyczne zdobył wiele nagród i wyróżnień, zarówno od wytwórni i twórców muzycznych. Ale te najcenniejsze, to zawsze- od słuchaczy, bo szczere i od serca. Tak powtarza.
Miałam, to szczęście być na niezapomnianym, najpiękniejszym koncercie w moim życiu, kilka lat temu w Krakowie.
Moje dzieci znają moje "słabostki" artystyczne, zatem kupiły bilet i wydelegowały samotnie na występ Pana Andrzeja Piasecznego z ukochanym idolem sprzed lat- Panem Sewerynem Krajewskim.
Wzruszeniom nie było końca, serce się uradowało, usta śpiewały głośno. Pozostała pamiątka w postaci płyty, autografów oraz ta jedyna, najcenniejsza, bo serdeczna- w duszy.
Oglądam z przyjemnością filmy z udziałem Pana Andrzeja, programy rozrywkowe, czy muzyczne. Lubię z nim wywiady. Są zawsze kulturalne, szczere, liryczne, takie od serca.
Na dodatek, to bardzo przystojny, zawsze modnie, elegancko ubrany mężczyzna.
Mam nadzieję na dalszą, równie udaną,  muzyczną passę. Czego mu z całego serca życzę:)
Panie Andrzeju- niech Pan śpiewa nadal, zaskakuje nas nowościami artystycznymi i  uśmiecha się tak uroczo, jak dotąd :) i te Pana oczy- zawsze pełne dobroci i ciepła:)
Cenię Pana za przyznawanie się do swoich korzeni  oraz rozsławianie przepięknej, malowniczej Ziemi Kieleckiej:)
A ludzi wrażliwych, spokojnych rozmiłowanych w muzyce jest na dzisiejszej scenie niewielu.
Proszę o komentarze tylko na temat, nie obrażających nikogo. Dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie w piękny jesienny dzień:)


Teks z piosenki:

"Między wszystkie rzeczy
Które mamy wciąż do nadrobienia
Gdzie często nowe kładę, gdzie kurzą się te stare
Wszystkim dzisiaj czoła stawię

Między tamte, których
Często bałem się powtarzać głośno
Które im bardziej błyszczą, tak gasną równie szybko
Wchodzę dzisiaj, powiem wszystko".


/fot. z sieci, dwaj Panowie z artystyczną duszą Krajewski- Piaseczny/

wtorek, 16 października 2012

Jesienne danie- knedle ze śliwkami

          Witam pięknie, bo smacznie w jesienny, barwny czas:)
Dziś przepis na szybkie danie obiadowe na słodko. Na starym blogu podawałam przepis na knedle z ciasta drożdżowego, a dziś proponuję tradycyjny, bo z ziemniaczanego.
Knedle, to smak i zapach beztroskiego dzieciństwa. Moja Babunia gotowała najwspanialej na świecie. A takich śliwek, jak dawniej, dziś po prostu nie ma.
Staram się przypominać stare, sprawdzone, proste przepisy. Dla młodych gospodyń oraz zapracowanych Pań domu.
Zatem, zapraszam do kuchni, zakładamy fartuszek i w tany...kochającej rodzince warto poświęcać swój cenny czas i trafiać przez żołądek do serca :)
A dla  samotnych łasuchów, to doskonała propozycja na jesienny czas.

Knedle ziemniaczane ze śliwkami

 70 dag ziemniaków
ok. 25 dag mąki pszennej
1 jajko
sól


Nadzienie: śliwki

Na wierzch:
masło
bułka tarta
cukier
 cynamon

Gotujemy obrane ziemniaki w osolonej wodzie. Odcedzamy, studzimy, przepuszczamy przez praskę, maszynkę do mięsa lub zgniatamy tłuczkiem.
Nastawiamy w garnku wodę, wsypujemy sól do smaku.
Stolnicę posypujemy mąką. Wykładamy ziemniaki, robimy dołek, wbijamy jajko, wsypujemy mąkę. 
Zagniatamy ciasto. Urywamy kawałki ciasta, formujemy placuszki, wkładamy do środka wypestkowaną śliwkę, zlepiamy dokładnie brzegi. Formujemy kuleczkę.
 Ciasto nie powinno długo leżeć na stolicy, bo się rozrzedza. Od razu po zlepieniu wkładamy knedle do osolonego wrzątku. Gotujemy na niewielkim ogniu kilka minut. Dobrze jest sprawdzić, czy ugotowane i miękkie są nasze knedle.
Po ugotowaniu wyjmujemy łyżką cedzakową knedle z garnka. Przekładamy na talerz. 
Stapiamy masło, wsypujemy tartą bułkę, lekko rumienimy.  
Polewamy nią knedle.
 Wierzch posypujemy cynamonem i cukrem.

 Smacznego życzę:)

Uwagi: ilość mąki zależy od ziemniaków. Najlepiej wsypywać ją stopniowo. Ciasto nie powinno się lepić do rąk. Nie może także być zbyt twarde. Niestety tutaj jest tylko jedna rada- praktyka czyni mistrza.
Można do środka dodać cukier, razem ze śliwką, wtedy nie posypujemy już po wierzchu.
Knedle smakują dobrze także z nadzieniem z  z gęstej marmolady albo z suszonymi śliwkami ( wtedy trzeba je wcześniej namoczyć). Nadają się także śliwki mrożone, których wcześniej nie rozmrażamy.
Po wierzchu możemy knedle polać bitą śmietaną z cukrem.
Przyjemnych chwil spędzonych w kuchni, bo czegóż się nie robi dla kochanych osób:)


 Cytat na dziś:

"Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione czułością".
Albert Camus

czwartek, 11 października 2012

Klonowy bukiet

     Witam pięknie wszystkich miłych gości na moim blogu:) zwłaszcza nowe twarze, tj min Błękitną i Dom Rozalii:)
Obiecałam instrukcję składania liści na bukiet.
Oto ona.
Najpierw potrzeba iść na liście do lasu lub parku.
 Muszą być pięknie wybarwione, zebrane w słoneczny dzień. Ale nie suche. Ja zebrałam póki co tylko odcienie żółci i zieleni, ale wkrótce dołączą: czerwienie, złoto i brąz.
Liście dobrze jest wytrzeć najpierw wilgotną ściereczką, a później przetrzeć suchą.
Liście klonu, bo o nich mowa, składamy w następujący sposób.
Wierzchnie końcówki liścia zakładam do środka. 
 Ściskam je mocno, zawiązuję nitką lub cieniutkim drucikiem.
 Tworzy się wówczas malutka różyczka.
 I tak postępuję z niezliczoną ilością liści. Możemy je ścieśniać lub wiązać luźniej.
 Wszystko zależy od inwencji twórczej i wielkości bukietu.
Pojedyncze różyczki wiążę od razu i łączę w całość.
Po ułożeniu zeń bukietu- spryskuję lakierem do włosów. Wówczas pięknie się błyszczy i nie osadza zbytnio kurz. A gdyby nawet, czynność powtarzam za jakiś czas, np na święta.
Wkładam do szklanego naczynia kasztany, umieszczam w nim bukiet. Eksponuję w widocznym miejscu w pokoju gościnnym.
Bukiet jest na razie niewielki, ale wkrótce dojdą żywsze barwy klonowych liści.
Sama jednocześnie wykonywałam i robiłam zdjęcia tutaj zaprezentowane :) czyli para rąk wystarcza, by powstał klonowy bukiet.
Kiedy patrzę na bukiet od razu na sercu mi lżej, słoneczniej i cieplej. A oczy rozweselają od samego patrzenia.
 Bukiet rok temu zaniosłam na grób teściowej. Stanowił wówczas oryginalną kompozycję i ciekawą dekorację.
 
Zachęcam do domowych eksperymentów, czy to z roślinami, czy kulinariami.
Warto zapamiętać jedno- wszystko, co sami wykonamy jest warte zachodu i nie ma ceny:)
Ponawiam apel- bardzo proszę o kontakt wszystkie osoby, których adresu nie ma w moich linkach.
Pozdrawiam Was najserdeczniej w jesienny, barwny czas:)


Motto do zapamiętania:

"Uk­ry­te piękno jest lep­sze od jawnego".
Heraklit z Efezu  

środa, 3 października 2012

Szybkie danie na obiad- Cukiniowy przysmak

   Dzień dobry:)
Dziś danie, które sama sobie skomponowałam i miałam na nie ochotę.
Często w pracy, a pracują ze mną same kobiety, pytamy jedna drugiej, co dziś będziemy miały na obiad.
I za mną od rana chodziła cukinia. Uwielbiam ją od zawsze, a pierwszy raz jadłam jako mała dziewczynka. Mama skądś przyniosła najpierw warzywo, a rok później sama miała w ogródku. Polubiłam cukinię od razu.
Najsmaczniejsza jest ta młodziutka w sezonie.
Udało mi się taką dziś nabyć i do przyrządzania dania zabrałyśmy się razem z córką. Robi się z niej coraz lepsza kuchareczka, co mnie bardzo cieszy :)
A teraz obiecany przepis z cukinią w roli głównej. To bardzo proste, szybkie, sycące, smaczne danie.


Cukiniowy przysmak

średnia, młodziutka cukinia
1/2 kg pieczarek
1 średnia cebula
ok. 30 dag makaronu grubego wstążki lub muszelki
2- 3 ząbki czosnku
 sól, pieprz czarny, Vegeta
natka pietruszki
masło do smażenia

Gotujemy makaron w osolonej wodzie do miękkości, odcedzamy.
/makaron wstążki pomidorowo- szpinakowy /
 Cukinię myjemy i razem ze skórką kroimy w cienkie plasterki. Przekładamy do miski. 
 Solimy, pieprzymy. Obieramy czosnek, miażdżymy w prasce, łączymy z cukinią. Odstawiamy do puszczenia soku.
Pieczarki obieramy, myjemy, kroimy w cienkie plasterki.
 Cebulę obieramy, kroimy w piórka. Na patelni szklimy na roztopionym maśle. Następnie dodajemy cukinię, lekko podsmażamy do miękkości.  
 Przekładamy do miseczki. Na tej samej patelni przesmażamy pieczarki z przyprawami do smaku, np Vegetą tylko. Przekładamy do miseczki.
Zieloną pietruszkę drobno siekamy.
/ wszystkie składniki dania/
A teraz dwa sposoby podawania makaronu.
Pierwszy, tak jadła córka.  Porcję makaronu nakładamy na talerzyk, przykrywamy warstwą pieczarek, następnie cukinii. 
 Posypujemy natką pietruszki.
Drugi sposób, to nadziewanie muszli: pieczarkami, cukinią, a wierzch posypujemy pietruszką.
Danie jest pyszne na gorąco. 
 Specjalnie nie uczyłam tutaj startego sera żółtego, aby nie zatracić smaku składników, a zwłaszcza doskonałej cukinii.
 Daniem zajadaliśmy się dzisiaj wszyscy, bo jest syte i smaczne jednocześnie.
 Smacznego życzę :)

Zapraszam w długie jesienne wieczorki do wymyślania samodzielnych przepisów kulinarnych, bo to świetna zabawa i relaks. A trafienie do serc bliskich, poprzez jedzonko, to rzecz bezcenna.
Pozdrawiam Was na słoneczne dni, dziękuję za liczne odwiedziny:)
Przez przypadek wykasowałam ścieżki do Was:( dziś w pracy miałam koszmarny dzień...
Bardzo proszę wszystkich, którzy mają blogi stare na Onecie o podanie Waszych namiarów. 
Na Bloggerze wyświetla się wszystko.
Przepraszam za niedogodności. 

słucham, bo lubię- Nickelback

Myśl na dziś:

"Człowiekiem szczęśli­wym jest ten, kto zdo­był swe szczęście".
Eugene Delacroix

poniedziałek, 1 października 2012

Jesienne spacerowanie Morgany

        Witam na moim blogu bardzo słonecznie, jesiennie i kolorowo:) bo takim był mój sobotni, samotny spacer.
Pisałam o tym nie raz, że każdej z nas potrzebna jest chwilka relaksu, odpoczynku od codzienności. A moim wspaniałym na to sposobem jest podziwianie przyrody, bez względu na pogodę i nastrój. A ten ostatni, po porażce pod tytułem "przyjaciółka", tym bardziej mnie zmotywował.
Osoby, które czytają mnie dłużej wiedzą, że moje miasteczko i okolice, to doskonałe miejsca na spacery piesze lub wycieczki rowerowe. Ja wolę te pierwsze.
Oto moja relacja przy pomocy fotografii zaprezentowana. Wspomnę tylko, że dzień był piękny, słoneczny, ciepły.
Oczywiście moim oczom nie umknie nic, co piękne, a tu czarne koraliki owoców krzewu, pod tajemniczą nazwą
/Ligustr/

Jak jesień, to oczywiście ulubione
kasztany
Mam ich już sporo, układam obok sprzętów elektronicznych, mam w torebce oraz czekają na jesienną kompozycję. Będą się pięknie prezentować z owocami dzikiej róży i liśćmi klonu. Zrobię z nich róże.
Po drodze mijam rolnika na ciągniku uprawiającego swoje pole oraz olbrzymie połacie słonecznego w barwie
 
/rzepaku/
Zawsze przechodzę obok ulubionej brzozy, robię sobie tam przytulone doń fotki. Tym razem musiałam sobie radzić ze zdjęciem sama. Zatem jest tylko mój
/cień/

Zbliżam się do parku do miejscowości obok, gdzie znajdę ciekawe okazy drzew, krzewów
I już na wstępie zachwyca mnie cudny czerwony kolor 
  /Bluszcza pięciolistnego/

A tutaj inny, który dekoracyjnie oplata się wokół drzewa wraz w wymienionym obok
/Bluszcze: Hedera helix i pięciolistny/

I kolejna fotka z bluszczem w roli głównej

Mój ukochany zakątek, czyli drzewa
 drzewa...
A także spadające, jesienne liście
 dębu
 Przecudnej barwy krzewy 
  /Irgi i Berberysa/

Zaczyna powoli robić się ciemno, zatem  fotka mniej kolorowa.

Powrót do domu z uśmiechem, świeżym, lekkim oddechem i pozostawionymi hen smuteczkami.
A tutaj fotka, taki oto mam widok, gdy spoglądam sobie z balkonu
/ Sumak octowiec/

Zachęcam wszystkich do jesiennego spacerowania, bo to zdrowy sposób życia oraz bardzo przyjemny relaks. Idealny na stres, zagubienie, "dołki".
I jeszcze jesienna fotka naszego klasztoru o. o. Bernardynów, który z dnia na dzień odzyskuje dawny blask.


Pozdrawiam wszystkich bardzo cieplutko na cały nadchodzący tydzień :) a szczególny buziak dla Adeli :)
Wszystkim studentom, wykładowcom- pomyślnego nowego roku akademickiego 2012/13 :) moim dzieciom także w Polsce i Anglii:)

Cytat na pomyślny tydzień:

"Boże, daj mi pogodę ducha, abym
godził się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniał to, co zmienić
mogę, i mądrość, abym zawsze potrafił
odróżnić jedno od drugiego". 
Marek Aureliusz